sobota, 29 grudnia 2012

015. Wpatrywałem się w dom, w który nie chciałem.


Słoneczny dzień. Strasznie bolała mnie głowa. Od czterech dni nie widziałem dziewczyny. Moja mama jest już w bardzo dobrym stanie i właśnie dziś mogę ją odebrać ze szpitala. Zadowolony z dnia, że już nie będę sam w domu, wstałem uśmiechając się szeroko. Pewnie, gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, uznałby mnie za jakiego psychicznego. Szybko zwlekłem się z łóżka i powędrowałem do łazienki. Umyłem się szybko i ułożyłem sobie włosy. Przecież mój fryz sam się nie ułoży, nie? Ubrałem się i byłem gotowy do wyjść. Zakluczyłem dom i spojrzałem w stronę domu naprzeciwko. Naprawdę martwiłem się o tą dziewczynę. Może nie znaliśmy się długo, ba, nawet wgl się nie znaliśmy, ale coś mi nie pasowało. Bałem się o nią. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlać.”Numer prywatny”. Odebrać czy nie? Miałem mieć wolne, a dzwonią do mnie pewnie z wytwórni pewnie dlatego, żebym nagrał kolejną płyte. Dopiero co nagrałem. Postanowiłem, że nie odbiorę. Telefon ucichł. Wszedłem do samochodu i odjechałem. Podkręciłem radio i śpiewałem razem z nim. No co poradzić, że to kocham? Uśmiechnąłem się, widząc szpital. Zaparkowałem i popędziłem do sali numer 219. Moja mama była już gotowa. Przytuliłem i pocałowałem ją w policzek.
- No, nareszcie nie będę sam – zaśmiałem się.
- No Justin, wracam już do ciebie – uśmiechnęła się promiennie.
- Dobra no to jedźmy – wziąłem jej torbę i wyszliśmy.
- Dzwonił Scooter – powiedziała, gdy byliśmy już w samochodzie.
- O matko, i co chciał? Żebym znowu pracował nad płytą? Przecież mam wakacje.
- Nie, nie, nie Justin. On się pytał, czy nie chciałbyś gdzieś wyjechać.
- Wyjechać? – zapytałem zdziwiony.
- Hawaje czy gdzieś.
- No nie wiem, musiałbym pomyśleć.
- Dobrze. Mogą być dwa dni?
- Tak oczywiście – i wjechałem na podjazd.
- Justin komórka ci dzwoni – powiedziała mama wskazując na moją kieszeń.
- Wiem, ale to chyba ze studia.
- Jak ze studia? Przecież przez najbliższe 3 miesiące masz wolne.
Słuszna uwaga. Nie ze studia to kto by dzwonił z prywatnego? Chris? Niee, on by nie robił takich żartów. Chaz też nie, Ryan nie jest zdolny do tego. Sięgnąłem po telefon i wpatrywałem się w ekran. Już piąty raz dzwonił. Ktoś się do mnie dobija czy jak? Powiem szczerze, że trochę się bałem odebrać. Machnąłem mamie ręką, że zaraz przyjdę do domu. Kiwnęła głową i wyszła. Nacisnąłem niepewnie zieloną słuchawkę i przyłożyłem do ucha.
- Halo? – odezwałem się pierwszy.
- Justin? – zapytał zachrypnięty głos po drugiej stronie.
- Tak – odpowiedziałem niepewnie.
- Pomóż mi – powiedział cicho.
Dalej nic nie słyszałem. Tylko krzyk, huk i przerwano połączenie.
Popatrzyłem zdenerwowany na telefon. Kto to był? Muszę się dowiedzieć, kto dzwonił. Pobiegłem do domu.
- Mamo, ja jadę na chwile do Scrappiego – powiedziałem łapiąc kluczyki od mojego samochodu.
- No Dobrze, ale po co? – nie zdążyłem odpowiedzieć, bo już byłem w garażu.
Odpaliłem moje audi i jak najszybciej pojechałem do mojego kolegi. Scrappy to mój spec od sprzętu, ale także zna się na informatyce. Zawsze znajdzie sposób na nudy. Wygłupiamy się, roimy bardzo dziwne rzeczy.
Przyśpieszałem 150, 160, 170. Chciałem być jak najszybciej. Zwolniłem, bo byłam już prawie u celu. Dojechałem pod jego dom. Wysiadłem i zamknąłem auto.
- Cześć Sam. Jest Scrappy? – zapytałem narzeczonej mojego kumpla.
- Witaj Justin. Jasne, wejdz – zaprosiła mnie gestem ręki.
Wszedłem do pomieszczenia. Byłem u niego parę razy, ale zawsze nie mogłem zapamiętać, gdzie co jest. Postawiłem na to, że jest u siebie, więc skierowałem się w stronę salonu. Tak, był tak. Coś majstrował. Chciałem wykorzystać fakt, że mnie nie widzi, więc naskoczyłem na niego od tyłu.
- Bieber, wariacie – krzyknął ze śmiechem.
- Siemasz stary – przybiliśmy żółwika.
- Co cię do mnie sprowadza?
- No słuchaj, jest sprawa – popatrzył na mnie – Umiesz namierzyć numer prywatny?
- O brachu, jest to trudne nie mając numer, ale mogę spróbować.
- To by było genialnie.
- Ale o co chodzi? Znam cię na tyle, aby wiedzieć, że coś jest nie tak – puścił mi oczko.
- Ktoś do mnie dzwonił. Na początku myślałem, że ze studia, ale… - przerwał mi.
- Przecież masz wolne.
- No tak mam, ale później się skapnąłem.
- No tak, ty i twoje myślenie – zaśmiałem się.
- Dobra. Najdziwniejsze było to, że ten ktoś co do mnie dzwonił prosił mnie o pomoc.
- Wiesz, mogę spróbować odkryć numer, ale nie obiecuje, że się uda.
- A długo to potrwa? Bo zależy mi na czasie.
- Jak bym teraz zaczął to z 3 godziny.
On jest specjalistą w tym dziale. A niby jak namierzałem twistery fanów, aby zrobić im niespodzianki? Tak, tak, to wszystko jego zasługa. Pyknie palcami i już zrobione. Zawsze mogłem na niego liczyć. W końcu jesteśmy razem w teamie. Już dwa lata. Wspaniałe czasy. Nadal nie mogę uwierzyć, że kochają się we mnie miliony dziewczyn na świecie. Chciałbym się z każdą umówić na randkę, przytulić, powiedzieć jak ją cenie, że jeste wyjątkowa, ale wiem, że to jest niemożliwe. Nawet… to dobry pomysł, aby iść na randkę z fankami.  Muszę podsunąć pomysł Scootowi. Moje rozmyślenia przerwał głos przyjaciela.
- Gotowe – powiedział.
Spojrzałem się na niego jak na debila.
- Stary, przecież nie minęło nawet 20 minut.
- Justin, minęło trzy godziny – zaśmiał się.
- Ale jak.. – spojrzałem na zegarek. Rzeczywiście było po 4.
- Masz numer – podał mi kartkę – i jeszcze udało mi się zdobyć adres. Było trudno, ale jest.
- Ty jesteś genialny – krzyknąłem do niego.
Zaśmiał się i przybiliśmy naszym sposobem. Cieszyłem się, że dowiem się, kto sobie robi ze mnie jaja. A może jednak nie? Może naprawdę ktoś potrzebuje pomocy? Byłem pod znakiem zapytania.
- Dobra to ja już będę leciał. Jeszcze raz dzięki.
- Nie ma sprawy JB.
Kierowałem się w stronę samochodu. Opuściłem posesję.
- Do zobaczenia – pomachałem kobiecie.
- Och Justin, już jedziesz?
- Tak, śpieszę się.
- Ale spadnij jeszcze do nas – uśmiechnęła się i przytuliła.
- Z wielką chęcią – odwzajemniłem gest.
Wsiadłem i odjechałem. Wszystko co chciałem to miałem. Teraz musiałem się dowiedzieć, kto to taki. Patrzyłem na różnych ludzi, którzy byli szczęśliwi. Ja też byłem. Chyba. Czy ja byłem szczęśliwy? Przecież miałem wszystko. Rodzinę, fanów, przyjaciół. Może brakowało mi osoby, do której mogę się przytulic? Pocałować? Brakowało mi bliskości. Ale o tym pomyślę później. Byłem już pod domem. Wjechałem do garażu i powędrował do kuchni w celu zjedzenia czegoś.
- Dobra mamo, już jestem – powiedziałem wchodząc do pomieszczenia.
- I co, masz już to, po co pojechałeś? – zapytała.
-Tak – uśmiechnąłem się.
Wyciągnąłem kartkę. Spojrzałem na numer. Pierwszy raz się z takim spotykam. Zjechałem wzrokiem na dół i zamarłem. Przecież to była moja ulica. Ulica, na której mieszkam, mieszkałem i mieszkać będę. Spojrzałem na numer domu. Znałem go bardzo dobrze, aż za dobrze. Wyjrzałem przez okno. Wpatrywałem się w dom, w który nie chciałem. Nie chciałem, ale wiedziałem, że to ten.

 =============================

Zawalenie z ty serwisem. zapomniałam hasła, ale już mam ;d
tak tak genialna ja.

I jak wam się podoba? :))) 

niedziela, 9 grudnia 2012

014. Widziałam cię – patrzyła na mnie, aż się przestraszyłem.


Ile może siedzieć nieznajomy facet? Chyba dopiero koło 2 w nocy wyszedł. Mama była całą uśmiechnięta. Nie wiedziałem za bardzo z jakiego powodu, ale postanowiłem się dowiedzieć. Nie zostawię tak tego. Zszedłem na dół i powędrowałem do kuchni, gdy moja zmywała naczynia.
- Mamo. Cos się stało? – zapytałem lekko zmartwiony.
- Nie słońce, a co miałoby się stać? – zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Nie no nic, tylko taka radosna jesteś i wgl, jakaś taka inna – coś mi tu nie grało.
- Oj Justin, nie potrzebnie się martwisz – mówiła rozkojarzona.
Nagle zaczęła jakoś dziwnie chodzić, a po chwili już straciła przytomność. Zemdlała. Na całe szczęście złapałem ją szybko. Patrzyłem puls. Jest wyczuwalny, ale bardzo słabo. Jak najszybciej potrafiłem zadzwoniłem po pogotowie. Bardzo się martwiłem.
- Mamo, trzymaj się – mówiłem ze szklankami w oczach.
Już godzine później byliśmy w szpitalu. Nie wiem po co, ale byłą na płukaniu żołądka. Bałem się. Bardzo się bałem. Jak mogłem do tego dopuścić? Obwiniałem siebie za to wszystko. To była moja wina. Nie było mnie przy niej tego wieczoru, tylko bezczynnie siedziałem w swoim pokoju słuchając muzyki.
- Panie doktorze, i co z nią ? – zapytałem od razu się podnosząc z miejsca.
- Jest bardzo osłabiona.
- Ale wyjdzie z tego? – ciągle dopytywałem.
- Trzeba na to liczyć – powiedział i zniknął za drzwiami Sali, gdzie znajdowała się moja mama.
Znowu powróciłem na swoje miejsce. Ale co się stało? Nic wiecej nie chciał mi powiedzieć. Usłyszałem szybki bieg. Odruchowo spojrzałem z tamtą drzwi i nie mogłem uwierzyć. Szła dziewczyna z naprzeciwka. Płakała. Można było to dostrzec gołym okiem. Nieznajoma usiadła obok mnie i zaniosła się  większym płaczem. Patrzyłem na nią dziwnie. Może dlatego, że nie wiedziałem o co chodzi.
Mijały godziny, a ja nadal nie mogłem zobaczyć swojej mamy. Ona siedziała nadal. Zasłonięta swoimi blond włosami. Nagle się przechyliła i opierała się o mnie. Patrzyłem na nią jak na idiotę. Co ona sobie robi, pomyślałem. Jakoś nie mogłem się ruszyć, bojąc się, że jej coś zrobię. Przypatrzyłem się jej. Była drobna, zgrabna, ładna i czego chcieć wiecej. Wziąłem lekko ręce i ją po prostu objąłem. Potarłem jej ramiona i przytuliłem. Tak mi się chciało spać, że nawet tutaj mógłbym się położyć. Nie chcąc się kompromitować po prostu przymrużyłem oczy na kilka minut. Ale wtedy nie wiedziałem, że te kilka godzin przemieni się w kilka godzin.
Obudziłem się. Otworzyłem jedno oko, ale pożałowałem tego. Światło raziło w oczy. Postanowiłem ponownie spróbować i się udało. Odważnie otworzyłem oczy i popatrzyłem przed siebie. Ściana, no ściana była biała, bardzo ładna. Mniejsza z tym. Rozejrzałem się wokoło i dostrzegłem dziewczyne, którą przytulam. Od razu wróciło wspomnienia z tej nocy. Nadal spała, mocno wtulona we mnie. Miałem tysiące myśli, ale nie mogłem się skupić. Lekko poruszyła się. Już myślałem, że wstanie, wytłumaczy co i jak, czemu tu jest, ale pomyliłem się. Jeszcze bardzo się we mnie wtuliła, jakbym był pluszowym misiem. Budzić ją czy nie? Justin, idioto budź ją, a nie. Dobra budzę. No nie, nie mogę. Nie mam takiego serca. Wyglądała tak słodko, że po prostu nie mogłem. Może sama się obudzi.
Niechcący wypadła mi komórka. Modliłem się w duchu, aby się nie rozwaliła. I tym razem mnie wysłuchał. Popatrzyłem w dół. Jak nowa. No może nie do końca, ale nic nie było, tak myślę. Schyliłem się po telefon, zapominając, że ona jest oparta o mnie. Obudziła się. No upadek telefonu, który mocno uderzył o podłogę, nie obudził jej? Dobry ma sen. Ja mam lekki, ale co tam. Jestem wyczuwalny, nawet najmniejszy szmer mnie obudzi. TO przez mojego przyjaciela Chrisa, który uwielbia robić Christian. Miałem do niego zadzwonić czy do mnie wpadnie, tylko bez Catlin. Miałem ostatnio z nią niemiłą rozmowe. Chciała, abyśmy wrócili do siebie. No tak, Justin sławny to Catlin leci na kase. Nawet Chris to zauważył i jest przeciwny własnej siostry. To się nazywa prawdziwy przyjaciel.
Dziewczyna otworzyła oczy, leniwie się przyciągnęła i rozejrzała. Popatrzyła na mnie swoimi zielonymi oczami, w których było widać smutek. Było mi jej żal, choć nie wiem o co może chodzić.
- Przepraszam – szepnęła półgłosem.
- Ale za co? – spytałem zdezorientowany.
- Za mojego ojca – odpowiedziała i spojrzała się w podłogę.
- Ale jak to? Nie rozumiem – popatrzyłem na nią.
- To przez mojego ojca twoja mama tu jest.
-Co? – byłem bardziej zdenerwowany.
- Ja przepraszam, nie miałam na to wpływu. Po prostu musiałam tatę wywalić z domu, no bo.. bo.. – zacięła się.
- Bo? – dopytywałem. Wiem, że to nie grzeczne, ale musiałem wiedzieć.
- Wiem, że wtedy, jak podjechał samochód pod mój dom, patrzyłeś. Widziałam cię – patrzyła na mnie, aż się przestraszyłem.
- Niee – przeciągałem.
- Nie kłam. Patrzyłeś. Co sobie wtedy pomyślałeś? – zapytała.
- Nic. Naprawdę – odpowiedziałem.
- Pewnie pomyślałeś, że jestem tania, nie? – zaśmiała się – I tu się mylisz.
- Dobra, może tak pomyślałem, ale nie powiedziałem tego, że na pewno nią jesteś. Nie oceniam ludzi po wyglądzie – powiedziałem lekko zły.
- Nie jestem prostytutką – zaprzeczała- Tego chłopaka co widziałeś to ojciec mojej siostry Cher.
- Masz siostre?
- Tak, mam. Ma niecałe 4 latka. Mój tata zabrał mojej matce i nie chce oddać. Ma znajomości, a on nie może się widywać z nią, bo mój tata mu zabronił – opowiedziała łapiąc się za włosy.
- Przykro mi. Nie wiedziałem.
- A niby skąd miałbyś wiedzieć.
- Ale co do tego ma moja mama? – nie wiedziałem wciąż o co chodzi.
- Mój tata jak mi mówił coś jej dosypał i masz – wyciągnęła z torebki diamentowy naszyjnik mojej mamy – przepraszam naprawdę, ja nie miałam pojęcia.
Wziąłem zawieszkę od dziewczyny i patrzyłem na nią. Miała czerwony policzek.
- To on ci zrobił? – zapytałem dotykając lekko jej policzka.
Syknęła z bólu.
- Tak – odpowiedziała – To nie był pierwszy raz.
- Pomogę ci.
Dziewczyna spojrzała na mnie. Patrzyła na mnie zdziwiona. Uśmiechnąłem się promiennie i patrzyłem na dalszą reakcje dziewczyny. Po prostu, najzwyczajniej w świecie przytuliła się. Ciągle mówią dziękuję. Zostałem wychowany, przez wspaniałą kobiete, która własnie walczy o swoje życie. Nie może mnie zostawić, była jedyna kobietą, z którą mogłem o wszystkim pogadać. Kocham ją ponad życie. Ale teraz musze pomóc nowej osobie, która pojawiła się w moim życiu. Dziewczynie z naprzeciwka.



-----------------------------------------------

 I jak wam się podoba. ?
przepraszam, że tak długo czekaliście, ale miałam testy -.-
Ale jestem już wiec nadrobimy :D

niedziela, 25 listopada 2012

013. Może moją mame może wkręcać, ale mnie nie.


Nowy dzień. Nowe problem i rozwiązania. Było koło godziny 12. Usiadłem na łóżku, poczym ponownie opadłem do pozycji leżącej. Zaśmiałem się sam z siebie. Zawsze rano mam taką głupawke. Mam tydzień przerwy. Z jednej strony ciesze się, ale z drugiej brakuje mi tej energi jaką mi dawali fani. Ponownie wstałem tym razem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Tego było mi potrzeba. Letnia woda spływała po moim ciele. Jak zwykle sobie podśpiewywałem. Tym razem to była piosenka Olly. Wytarłem się i zacząłem suszyć moje włosy. Zadowolony ze swojego wyglądu ubrałem się w dresowe spodnie i bluzke. Było ciepło, nawet bardzo. Zszedłem na dół, gdzie powitała mnie moja mama.
- Witaj synku – ucałowała mnie w Polik.
- Cześć mamo.
- Co chcesz na śniadanie? – zapytała z uśmiechem.
- Hmmmm, może naleśniki z syropem?
- Oczywiście, tylko musisz do sklepu pojechać po syrop.
- Okej, to będę za jakieś 20 minut – odpowiedziałem i wyszedłem.
Moje Ray bany się przydały. Słońce oślepiało. Było bardzo gorąco. Byłem na siebie zły, że nie założyłem krótszych spodenek. Byłem już przy samochodzie, kiedy zobaczyłem dziewczyne w moim wieku, która bawiła się z małym Jorkiem. Widać było, że ją to uszczęśliwia. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Nagle dziewczyna spojrzała na mnie, a ja się speszyłem. Znowu na nią spojrzałem, wtedy już stała i patrzyła centralnie na mnie. Popatrzyłem z siebie, nikogo nie było. Czyli się na mnie patrzy. Nie wiedziałem co zrobić. Czy się uśmiechnąć czy pomachać. Skusiłem się na to pierwsze. Uśmiechnąłem się, a dziewczyna odwróciła się i poszła do domu. Gdy była już przy drzwiach, jej pies wyrwał się ze smyczy i po prostu pobiegł gdzieś w nieznane miejsce. Zerwałem się, zapominając, że miałem jechac do sklepu, pobiegłem za nim. Lubie biegać, wiec dla mnie była to przyjemność. Złapałem psa, akurat przed samochodem, który wydarł się na mnie facet, że nie pilnuje własnego zwierzęcia.
- Patrz jak chodzisz baranie! – krzyczał kierowca.
- Pies mi uciekł – odkrzyknąłem.
- Tato, tato – mówiła mała dziewczynka – To Justin Bieber.
- Że kto? – zapytał ze zdziwieniem.
- No ten co mam jego plakaty w pokoju – powiedziała uśmiechnięta.
Popatrzył się krzywo na mnie.
- Rzeczywiście, Przepraszam za ten incydent – powiedział zmieszany- czy można prosić o autograf?
- Jasne – uśmiechnąłem się.
Mała dziewczyna podbiegła i przytuliła się do mnie. Odwzajemniłem. Dałem jej swoje zdjęcie i pożegnałem się. Razem z moim kumplem psem szliśmy sobie chodnikiem. Z naprzeciwka biegła zdyszana dziewczyna. Podbiegła i zgięła się na pół.
- Poczekaj – powiedziała i wystawiła ręke.
-Fajny pies – powiedziałem.
- Dzieki – nawet się nie uśmiechnęła.
- Jak się nazywa ?
- Figa – powiedziała szybko – słuchaj ja musze już iść. Tata się pewnie martwi.
- Jasne, masz-podałem jej psa.
- Jeszcze raz dzięki, to pa – odpowiedziała i odeszła.
Nawet nie zapytałem się jej jak ma na imie. Całą droge szedłem za nią. W końcu mieszkamy naprzeciwko siebie. Kilka razy się odwracała i chyba nie pasowało jej coś. W pewnej chwili stanęła.
- Śledzisz mnie ? – zapytała lekko zdenerwowana.
- Po co niby miałbym to robić? – zapytałem zdezorientowany.
- Ciągle za mną idziesz – odpowiedziała- Podziękowałam ci, wiec możesz iść do siebie.
- Ale ja ide – powiedziałem- Mieszkam naprzeciwko ciebie.
- A no w sumie racja – była zmieszana.
- Zdradzisz swoje imie?
- Przepraszam, ale nie znam cię.
- No to się poznamy – uśmiechnąłem się.
- Może kiedyś, ale nie teraz. Musze do domu wracać, bo tata na mnie czeka.
Jak powiedziała, od razu skierowała się w strone swojego domu. Patrzyłem jak odchodzi. Była podobna, bardzo podobna. Wróciłem do domu. Od razu zobaczyłem mamą z górą naleśników.
- I co masz?- zapytała.
- O kurde, zapomniałem.
- Jak to? – zapytała – przecież wyszedłeś z jakieś półtorej godziny temu.
- No można powiedzieć, że poznałem naszą nową sąsiadke – mama nadal patrzyła na mnie dziwnie, wiec mówiłem dalej – Pies jej uciekł i ja pobiegłem za nim. Złapałem go na jezdni. Facet się na mnie wydarł, ale potem powiedział, żebyśmy zapomnieli o tym, bo jego córka jest moją fanką. Dałem autograf i oddałem tego psa tej dziewczynie z naprzeciwka, a dalszą cześć omine – zaśmiałem się.
- Wiesz co, przerażają mnie twoje sny – powiedziała, kręcąc głową.
- Nooo, ale to nie był sen – sprzeczałem się.
Tak, na pewno przyśniło mi się to, jak jechałem po syrop, którego nie kupiłem, bo nie pojechałem. Jestem dziwny, wiem.  Ze mną jest serio coraz gorzej czy tylko mi się zdaje ?
- Mamo, coś czuje, że z nimi jest coś nie tak – powiedziałem spokojnie.
- Bzdury gadasz Justin. Oni są w porządku, jej ojciec John to miły człowiek, ma poczucie. Przyszedł się powitać – powiedziała uśmiechnięta.
- Stop. Co ty wgl mówisz? Nie znasz ich, a ja raczej znam tą dziewczyne – to ta z mojego snu.
- Justin, jak raz ją zobaczyłeś to nie znaczy, że ją znasz – mówiła spokojnie.
- Dobra, wiesz ja wychodze, znaczy ide na góre – skierowałem się na góre.

Po jakiś 2 godzinach słuchania muzyki czy nawet wiecej, usłyszałem rozmowy na dole. Zaciekawiony poszedłem sprawdzić, kim jest ten gość. Schowałem się za ścianą i próbowałem podsłuchiwać. Wiem, że to nie ładnie, ale co miałem zrobić?
- Witam cie John,  zapraszam – uśmiechnęła się pogodnie moja mama.
- Dziękuje Pattie, wiesz musiałem ulotnić się z domu – zaśmiał się.
- O naprawdę? A można wiedzieć dlaczego?
- Wiesz jakie są nastolatki – uśmiechnął się – do córki miał przyjść klie... Znaczy kolega i kazała mi wyjść z domu, a że dzwoniłaś postanowiłem wpaść.
- Oh tak tak – zaśmiała się żartobliwie – Rozumiem jak najbardziej, mam syna, Justina, wczoraj właśnie zerwał ze swoją dziewczyną. O właśnie przedstawie ci go. – i zaczęła mnie gonić.
- Ide – krzyknąłem niby z góry.
- Właśnie to mój syn Justin.
- O Justin Bieber, tak? – wyciągnął dłoń w moją strone.
- Tak, we własnej osobie – uśmiechnąłem się sztucznie.
Z tym facetem coś nie grało, taki miły, za miły. Za bardzo przymila się do mojej mamy. A jego córka? Kolega ma przyjść? Dobre. Może moją mame może wkręcać, ale mnie nie. Wiedziałem, że musze uchronić moją mame przed nim, a co ważniejsze, jego córke, której ciągle nie znam imienia. Uścisnąłem jego chłodną dłoń i wyszedłem przed dom. Z tego miejsca miełem doskonały widok na jego dom. Nagle podjechał czarny mercedes. Widać, typek ma kase. Zaciekawiony przyglądałem się całej sprawie. Elegancko ubrany z bukietem róż. Przeczesał włosy i szedł w strone drzwi. Na moje oko miał z 40 lat jak nie wiecej. Czy taka młoda dziewczyna umawiałaby się ze starszym mężczyzną o jakieś 25 lat? Było na tyle dziwne, że sam osobiście postanowiłem się tym zająć.




======================
 ale się rozpędziłam ;d

jest nowy ;D
następnego możecie spodziewać się za tydzień :)
Dziękuje wam, że go wgl czytać, bo ja tu wchodze a tu mi pokazuje ze ponad 2.600 ! 
THANK U <3

sobota, 24 listopada 2012

012. Uśmiechnąłem się do niej i dotknąłem jej dłoni. Była lekka i ciepła, a raczej gorąca. Zarumieniła się.


Stałem, stałem, stałem. Nie mogłem nic zrobić. Totalna blokada. Jak to nie ma Amandy? Jestem nadal z Seleną? Czy ktoś sobie jaja robi? Wszedłem do łazienki. Przemyłem twarz. Popatrzyłem się na swoje odbicie i nadal nic nie ogarniam. Przypomniało mi się, że mam jej zdjęcie na komórce. Czym prędzej wyjąłem telefon i przy tym kilka razy mi wypadł z ręki. Przeglądałem i nic. Zero. Tylko Selena i Ja. Usiadłem pod umywalką i po prostu same z siebie łzy mi poleciały. Przecież kochałem ją. Była przepiękna, taka kochana. Nigdy już nie znajde takiej dziewczyny.
- Justin!!! – wołał Scooter- Szykuj się , za 15 minut wchodzisz. Idź do Ryana.
- Jasne, już ide – odpowiedziałem obojętnie.
Wyszedłem, a Scoot patrzył się na mnie jak na idiote.
- Płakałeś? – zapytał.
- Nie kurde, fontanne udawałem.
- Ale co się stało? Wiesz, że możesz ze mną o wszystkim pogadać – chyba chciał mi dodać otuchy, ale mu się nie udało.
- Wiem, ale teraz nikt mi nie pomoże – westchnąłem.
Poklepał mnie po plecach i wyszedł, a ja za nim. Poszedłem do Ryana. Zawsze umiał mi humor poprawić. Bieber. To był sen. Weź to w końcu zrozum, mówił do mnie mój rozum. Ale jak sen? Już się biłem z własnymi myślami. Dobra, sen. Musze wrócić do normalności. Nałożyłem na siebie uśmiech numer 2 i z udawaną radością i moim tanecznym krokiem otworzyłem drzwi od pokoju przyjaciela.
- Siema stary – przybiliśmy żółwika.
- Oo widze, ze humor dopisuje – uśmiechnął się.
- No cos w tym stylu – zaśmiałem się.
- Widze, że nasz Bieberek wraca.
- No a jak inaczej. Nie mogę zawieść moich fanów – teraz to już uśmiechnąłem się szczerze.
Na samą myśl o moich Beliebers, nawet gdy mam zły dzień, uśmiech wkrada się na moją twarz. Szybko przebrałem się. Poprawili moją fryzure i byłem już gotowy.
Czekałem już pod sceną zwarty i gotowy do akcji. To był szok, gdy usłyszałem, że przybyło aż 300 tysięcy ludzi. Byłem szcześliwy, że mogę przed nimi występować.
- 30 sekund – krzyknął ktoś.
Radość jaka mnie ogarniała była niedopisania.  Justin Bieber wraca, powiedziałem sobie w myślach i się zaśmiałem. Dobra, to mój dzień, moja chwila. Powoli wchodziłem na scene. Usłyszałem tysiące wrzasków. Dziewczyny płakały, piszczały, krzyczały. Byłem już na srodku.
- Dobry wieczór ! – krzyknąłem – cieszę się, ze jesteście – i zacząłem moją piosenke All a round the Word.
Zawsze tą piosenką rozpoczynam mój koncert. Wariowałem tam jak małe dziecko, które cieszy się na widok pierwszej zabawki. To była energia. Skakałem, śpiewałem razem z fanami. Normalnie magia. Następna piosenka była Beauty and a beat z Nicki. Tak, przybyła na moją prośbę. Śpiewaliśmy razem. Nicki w różowej sukience z pomponami wyglądała naprawdę szałowo.
- BRAWA DLA NICKI MINAJ – krzyknąłem do mikrofonu.
Ona mnie tylko pocałowała w policzek i pomachała do fanów. Jeszcze zaśpiewałem Eenie meenie, One time, Thought of you, Take you, Believe i czas teraz na One Less Lonely Girl. Jak zawsze zapraszałem jedną fanke.  Okazała się nią blondynka o niebieskich oczach.  Ładna była, bo nie powiem, że nie, ale to nie to. Na sam koniec przytuliłem ja i podziękowałem. Teraz była ostatnia, czyli mój popis Boyfriend. Mogłem się przy niej popisał jak tylko potrafie. One to lubią. Zdjąłem koszulke, a w efekcie pokazałem moje mieśnie.
- No to co, która chce zostać moją dziewczyną? – zapytałem.
Odpowiedział mi wrzask. Uśmiechnąłem się promiennie.
- No to dla was będzie BOYFRIEND!
Zacząłem pierwsze wersy piosenki i mnie olśniło. W pierwszym rzędzie stała dziewczyna, która wyglądała identycznie jak Amanda. Może to ona. Uśmiechnąłem się do niej i dotknąłem jej dłoni. Była lekka i ciepła, a raczej gorąca. Zarumieniła się. Była taka podobna.  Duchu modliłem się, aby to była właśnie ona.
Zakończyłem.
- DZIĘKUJE BARDZOO! KOCHAM WAS!
Kochałem je bardzo mocno. Były moim wsparciem i lekiem na wszystko.  Wziąłem pierwszą lepszą wode i wypiłem całą. Byłem bardzo spragniony, ale też zadowolony.
- Świetny występ stary – pogratulował mi Scooter.
-Dzięki – uśmiechnąłem się.
- A i jeszcze jedno – zatrzymałem się – w pokoju jest Selena jak coś.
- Co?! Co ona tutaj robi?
- Przyjechała – powiedział.
- Dobra trzeba to zrobić raz a dobrze – powiedziałem sam do siebie a Scoot się zaśmiał.
Szedłem pewnym siebie krokiem w strone mojej garderoby. To była moja szansa. Otworzyłem drzwi a na kanapie siedziała ona. O nie, powiedział głos w mojej głowie.
- Hej Justin – podeszła i pocałowała mnie w policzek.
- Cześć Sel.
- Słuchaj, wiesz myśle, że to nie ma sensu – powiedziała.
- Ale co? – zapytałem zdezorientowany.
- No wiesz.. jak ci to powiedzieć łagodnie… Zrywam z tobą – uśmiechnęła się.
- Co? – nie ruszałem się .
- Wiesz zostańmy przyjaciółmi – zaproponowała.
- Okej.
- Nie jesteś zły? – zapytała.
„Zrywam z tobą” i to miało być łagodnie? Ale ciesze się bardzo. Boże dziękuje ci za to. Uśmiechnąłem się do niej. Chyba nie wiedziała o co mi chodzi.
- Ja? Być zły? Nawet dobrze się stało, bo cie nie kochałem – uśmiechnąłem się.
- Nie kochałeś mnie ?
- No nie. Selena, mnie się nie da oszukać – uśmiechnąłem się tajemniczo – No idź idź do Mike bo się nie cierpliwi – zaśmiałem się.
- Jasne, bo ci wierze. Nie wiem wgl dlaczego byliśmy razem – odpowiedziała.
- Wiesz, to był największy mój błąd – uśmiechnąłem się zwycięsko.
- Dobra, Nara, bo nie chce mi się jej słuchać – i wyszła.
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Tak Justin, ona to robiła i bardzo dobrze. Jeszcze spotkanie z fanami i dom. Mój kochany domek. Przebrałem się i poszedłem do pomieszczenia, gdy fotograł czyli Alfredo robił nam zdjęcia. Były różne. Piękne i te mniej ładne. Ale były to moja Beliebers. Do każdej się uśmiechałem i przytulałem.
Powrót do domu to chyba najszcześliwsza chwila w życiu. Mój pokój i ja. Łóżko i czego człowiek chce więcej. Byłem już pod moją willą, kiedy naprzeciwko zauważyłem dom średniego wzrostu. Kremowy.
- Mamo, mamy nowych sąsiadów? – zapytałem.
- Na to wygląda – uśmiechnęła się.
- Może wiesz coś na ich temat?
- Wiem tylko, że to jest samotny ojciec ze swoją córką.
- OOoo samotny ojciec mamo – poruszałem zabawnie brwiami.
- Justin, zapomnij. Nawet nie próbuj mnie z nim swatać.
- Czy ty musisz wszystko zepsuć?- zapytałem.
Zaśmiała się i weszła do domu. Teraz tylko jedno mnie trapiło. Kim oni są…


============
DONE ;D
Jak powiedział tak jest :D

Jak się podoba ?

piątek, 23 listopada 2012

011. Czy w niebie są moje buty, ubrania i Ryan?


- Co.. co to było? – zapytała zaskoczona.
- Już od dawna chciałem to zrobić – uśmiechnąłem się.
- Ale.. – przerwałem jej.
- Ciii, teraz będziemy tylko ty i ja.
- Justin! – krzyknęła – Dasz mi powiedzieć coś?
- Jasne, przecież ciągle coś mówimy – zaśmiałem się.
- Posłuchaj mnie… Wiem, że to pewnie był impuls i ty nic do mnie nie czujesz… - powiedziała smutna.
- No właśnie w tym problem… Bo ja się w tobie zakochałem.
- Ja chyba śnie, wiesz?- zaśmiała się.
- Tak, tak i on jest realistyczny – przybliżyłem się i znowu ją pocałowałem.
Całowałem delikatnie, jakbym już jej nigdy nie zobaczył. Chyba po raz pierwszy w życiu się zakochałem. Czułem się jak w niebie. To było piękne. Chciałem, abyśmy byli już na zawsze. Odsunęliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy. Po jakieś godzinie żadne z nas nie chciało się odezwać. Może dlatego, że byliśmy hmmmm zawstydzeni? Patrzyliśmy na siebie i od razu uśmiech witał na naszą twarz. Jej policzki przybierały kolor lekkiego różu. Idealna była. Byliśmy w kuchni. Zgłodniałem wiec robiłem sobie kanapki, a Amanda piła herbate. Nagle weszła moja mama. Patrzyła się na nas i patrzyła, a mi zachciało się śmiać. Śmiałem się jak głupi, a mama patrzyła się na mnie zdezorientowana.
- Justin, dobrze się czujesz? – zapytała.
- Nawet lepiej – zaśmiałem się znowu.
- A ty Amanda, wszystko okej?
- Tak, tak, tylko duszno troche – i zaczęła machać ręką.
- Oj duszno, duszno -  uśmiechnąłem się.
- Wy coś kręcicie – powiedziała i uśmiechnęła się.
- Nieee – powiedzieliśmy równo.
- Dobra, Justin, ja jade do Scootera omówić dalsze sprawy, a ty zajmij się Amadną, dobrze?
- Jasne, bardzo chętnie – i popatrzyłem na dziewczyne.
Uśmiechnąłem się szeroko. Oj gdyby mama tylko wiedziała, co jest między nami. Pewnie szcześliwa by była. Nie no ona mnie bardzo dobrze zna wiec pewnie już się domyśliła. Kocham moją mame. Jest zawsze na pierwszym miejscu. Mogę z nią o wszystkim pogadać, nawet jak rozmawiała zemną o sprawach no.. wiecie jakich. Tych, że chłopak i dziewczyna… Troche przyśpieszyłem ta rozmowe, bo znalazła książke w moim pokoju, no a tam świetne obrazki. Potem przeglądała mojego laptopa i myślałem, że eksploduje. Potem akcja z Ryanem i musiała już ze mną pogadać. No co? Nie moja wina, jestem tylko chłopakiem i potrzebuje od czasu do czasu, ale spokojnie planuje zrobić to z ukochaną osobą i najlepiej po ślubie, że wtedy mnie nie zostawi. Selena tyle razy chciała, przywalała się do mnie i zawsze były jakieś kłótnie z tego powodu. Teraz moja była nie jest już dziewicą, raczej mogę powiedzieć, że jest dziwką. Dowiedziałem się, że robi to za kase. Tak, rozmowa z jej byłym mi pomogła. Wtedy to już na prawde miałem jej dosyć, ale mimo wszystko ją bardzo kochałem. A teraz? Teraz mam dziewczyne, którą szalenie kocham. Stop! Bieber idioto ty jej jeszcze nie poprosiłeś!!! Normalnie jestem debilem. Ale czy właśnie tego chce? Chce? Nie wiem, ale zaryzykuje. Nawet nie wiedziałem, że już jesteśmy sami. Całą noc. A ja jak ten słup nadal stoje w kuchni w tym samym miejscu chyba z 30 minut. Powędrowałem do salonu, gdzie siedziała Amanda.
- No wiec, co robimy? – zapytałem rozkładając się na kanapie.
- No nie wiem własnie.
- Może seans filmowy?
-  Widze, że jednak myślisz – zaśmiała się.
- Ja, jestem bardzo mądry.
- No powiedzmy.
- Czy ty masz coś do mojej inteligencji? – zapytałem i wstałem.
- Niee, nie mam.
- Kłamiesz – powiedziałem – Czy powiedziałem coś kiedyś nie tak?
- Wiesz… często robisz błedy i te twoje myślenie – uśmiechnęła się- ale jak ty się skupiasz wyglądasz słodko.
- No przecież to ja, Justin Bieber – zażartowałem.
- Wiem i cieszę się, że cie poznałam . No to jaki film ? – zapytała.
- Hmmmm  może „Szczęściarz” ?
- Jestem za!
Wstałem i podszedłem do kina domowego. Włożyłem płyte i poszedłem do kuchni po popcorn i cole. Potrzebne rzeczy wziąłem i wróciłem powrotem. Uśmiechnęła się na mój widok i mi pomogła.  Usiedliśmy wygodnie na kanapie i wciągnęliśmy się w film.
- To jest piękne, że oni razem, to zdjęcie – ciągle łzy jej leciały – piekne. A ten policjant nich się wypcha.
- No też go nie lubie – zaśmiałem się.
- Też bym chciała przeżyć coś takiego – uśmiechnęła się- no może nie tak samo, ale troche inaczej.
- Czy co, mam być w piechocie morskiej i wrócić? –zapytałem.
- Nie, nie o to mi chodziło – zaśmiała się słodko- No wiesz, miłość to piękne uczucie.
- A ty to czujesz? – złapałem ją za ręke.
- Raczej tak. Tak czuje to bardzo – popatrzyłem w jej oczy.
- Bo wiesz… - przybliżyłem się – ja czuje to bardzo, bardzo, bardzo – i pocałowałem ja akurat w tym momencie, kiedy w filmie się całowali. Dotknąłem jej policzka. Delikatnie przeniosłem ręke na jej plecy. To było coś. Nie da razy tego opisać. Jakby ogień nas rozpalił. Nagle się oderwała i wstała.
- Mam pomysł!- powiedziała.
- No słucham.
- Kto ostatni w parku ten głupek – wykrzyczała i wybiegła szybko.
Ja nie zostałem jej dłużny. Biegłem za nią ile sił w nogach. Śmiała się głośno a ja razem z nią. Pobiegłem za nią, zdążyła przebiec przez pasy. Co tam nic nie jedzie wiec mogę przebiegnąć. Zacząłem biegnąć i nagle za rogu wyjechał czarny mustang. Sparaliżowany zatrzymałem się i tylko usłyszałem przeraźliwy krzyk Amandy „ JUSTIN!”

Wstałem. Obejrzałem się. Jeden, drugi raz. Kilka razy mrugnąłem. Niebo? Nie. Czy w niebie są moje buty, ubrania i Ryan? Ryan? Co on tu robi. Byłem zdezorientowany. Patrzyłem na niego jak na idiote.
- Stary, krzyczałeś jak nie wiem co, wiec musiałem przyjść – powiedział.
- Justin! Och Justin wszystko dobrze? – wpadła do pomieszczenia moja mama.
- Justin? Wszystko okej? – zapytał Scooter.
- Bracie, wszystko jest dobrze ? – i jeszcze Kenny.
Popatrzyłem się jeszcze chwile i zorientowałem się, że jestem w garderobie.
- Scoot, może odwołajmy ten koncert? – zapytała Pattie.
- Jak? Jest ponad 300 tysiecy ludzi – odpowiedział. Co?
- Możecie wyjśc wszyscy, oprócz mamy? – zapytałem.
-Spoko stary i szykuj się, za 30 minut wchodzisz – puścił mi oko Scoot.
- Mamo? Co się dzieje?
- Jak to co? Za chwile masz koncert – uśmiechnęła się.
- Jak to koncert? A gdzie Amanda?
- Co? Amanda? Jaka Amanda? – zapytała zdezorientowana.
- No ta blondynka, która została zgwałcona – powiedziałem.
- Justin, ile razy ci mówiłam, abys  tego nie oglądał?
- Ale ja serio mówie i zerwałem z Seleną dla niej. Kochałem ją
- Na pewno wszystko dobrze? Może się uderzyłeś – zaczęła dotykać mojego czoła.
Co? O co chodzi? Czy ja właśnie śniłem?


============================
Tadam! :D i Jest kolejny ^^


Wiem wiem, troche zwaliłam :<
ale następny bedzie może jutro jak się wyrobie albo za tydzień (:
Jak się podoba?

niedziela, 18 listopada 2012

010. Jeden punkt dla Justina, zero dla Seleny.


Byłem w kropce.  Nic nie miałem wtedy w głowie. Patrzyłem się tępo na nią. Czy ja śnie? Nie, bo moja mama popchnęła mnie lekko w strone domu. Popatrzyłem  na nią. Dała mi do zrozumienia. „ Masz teraz szanse to zakończyć” szepnęła. Szczerze? Bałem się bardzo. Nie pewnie podszedłem do Seleny. Ona tylko rzuciła mi się na szyje.
- Selena? Co ty tu robisz? – zapytałem.
- Wiedziałam, że dziś wracasz no i taka moja mała niespodzianka- uśmiechnęła się tak, kiedy ją poznałem.
- Nagła zmiana nastroju? – zaśmiałem się.
- Wiesz dzięki tobie zrozumiałam mój błąd. Wiem zmieniłam się, ale teraz już jestem taka jak dawniej.
- Selena? Czy na pewno wszystko w porządku? – byłem zaskoczony jej podejściem.
- W jak najlepszy porządku – teraz ona zaśmiała się słodko.
- Szczerze to tęskniłem za tobą, ale….- nie powiedziałem, bo brutalnie mi przerwano.
Dziewczyna przyczepiła  do moich ust. Z jednej strony cieszyłem się, że znowu jest taka jak kiedyś, ale teraz już sam nie wiem. Musiałem to przerwać. Oderwałem się od niej i zauważyłem, że wszyscy są już w domu.
- Może wejdziesz. Chyba musimy sobie coś wyjaśnić – powiedziałem poważne.
- Okej.
Otworzyłem drzwi przed Seleną i pokazałem jej na schody. Od razu wiedziała gdzie iść. Poszedłem do salonu, gdzie była Amanda. Była smutna? Tak, była smutna. Nie wiem co się stało, ale tylko posłałem jej szczery uśmiech. Odwzajemniła. Poszedłem do kuchni. Moja mama jak zwykle coś robiła. Piekła ciasto. Szarlotka. Moja ulubiona.
- I jak ci poszło? – zapytała uśmiechnięta jak zawsze.
- Mamo, ona się zmieniła – poszedłem zamknąć drzwi od salonu – teraz już sam nie wiem.
- Słyszałeś Mike, tak? Dobrze mówił co do niej i nawet miał dowód. Ciągnie cię na kase, a ja nie mogę patrzeć jak ona się wykorzystuje – podeszła do mnie – wiesz, że cie kocham najmocniej jak potrafie i to dla twojego dobra.
- Wiem, ale ja chyba znowu coś do niej czuje – spuściłem głowe.
- A Amanda?
- Ona mi zawróciła w głowie, ale teraz sam już nie wiem – usiadłem zrezygnowany.
- Justin, zrób to co ci serce podpowiada – uśmiechnęła się ciepło -  a teraz idź stąd, bo nie będzie niespodzianki – zaśmiała się.
- Dobra. Życz mi powodzenia – pocałowałem ją w policzek.
- Ale zobacz co u Amandy.
- Oczywiście.
Jeszcze przytuliłem mame i poszedłem w strone salonu.  Byłem zdziwiony, gdy zobaczyłem Selene razem z Amandą.
- Przepraszam, a ty nie miałaś czekać na górze? – zapytałem zdziwiony.
- A przyszłam zapoznać się z twoją przyjaciółką – uśmiechnęła się sztucznie.
Amanda wyglądała na wystraszoną jak nigdy. Była inna. Siedziała wyprostowany jak na jakimś apelu wojskowym. Patrzyłem raz na Amande a raz na Selena. Ona coś kombinowała. Widziałem to.
- Pogadałyśmy sobie, prawda Amando? – zwróciła się do niej.
- Ttt..ak- odpowiedziała.
- Jest już wszystko okej, serio – Selena zaśmiała się.
Teraz byłem pewny, że trzeba to zakończyć.
- Amanda? Wszystko dobrze? Nie wyglądasz swojo –powiedziałem.
- Wszystko dobrze, tylko wiesz… - Gomez jak zwykle przerwała.
- Okej, okej, jest dobrze. Co ty słuch skarbie tracisz? – Selena była można powiedzieć lekko zdenerwowana.
- A co ty taka nerwowa? – zapytałem.
- Słuchaj mam świetny pomysł. Może do kina pójdziemy ? – zapytała energicznie Sel.
- Świetny pomysł. Amanda idziesz z nami? – zapytywałem z nadzieją.
- Ja…
- Justin, kochanie. Emm.. wiesz, że randka składa się z dwóch osób, tak? Chłopaka i dziewczyny- dopowiedziała moja dziewczyna.
- Wiem, ale chciałem też zabrać moją przyjaciółke – uśmiechnąłem się do niej.
- Nie Justin, ja nie mogę. Miałam pomóc twojej mamie i wgl – Amanda już się plątała w swojej wypowiedzi.
- No okej – powiedziałem udając zrezygnowanego.
Selena zadowolona złapała mnie za ręke i pociągnęła w strone drzwi. Selena jest fajna, kocham ją, kochałem. Wygasło. W jednej chwili wszystko wygasło. To ta chwila, musze to zrobić bo to nie ma sensu.
- Wiem o wszystkim – powiedziałem.
- Ale o czym? – udawała głupią.
- Wiem, że mnie zdradziłaś.
- Pff… cooo? – powiedziała zagubiona – nieme, coś ty. Ciebie nigdy.
- Wiem wszystko, mam dowody- pokazałem jej zdjęcia- widzisz?
- Al…lle to nie ja.
- Hmmm to może inaczej. Chcesz nagranie ?
- Jakie nagranie?  Przecież on nic nie nagrywał – teraz ją mam.
- Selena, proszę nie pogrążaj się bardziej.
- Ale ja cie nie zdradziłam.
- Wiesz nawet boisz się przyznać.
-  Ale to nie prawda – zaczęła krzyczeć.
- Koniec z nami. Nie dzwoń, nie pisz. Najlepiej będzie jeśli zostawisz mnie w spokoju – powiedziałem i zostawiłem Selene przed domem.
Jeden punkt dla Justina, zero dla Seleny. Zadowolony jak nigdy wszedłem do domu.
- Co ty? – zapytała mama – Już?
- No. Już – powiedziałem zadowolony.
- No no, mój synek jest znowu singlem – uścisnęła mnie.
-Ma…maamo udusisz mnie – zaśmiałem się.
- Ah tak, przepraszam.
- Gdzie Amanda?
-  W salonie – puściła mi oczko.
Wszedłem do salonu. Podszedłem z tyłu fotelu i z zaskoczenia pocałowałem ją w policzek.
- Nooo Justin Bieber, idol nastolatek właśnie został singlem – roześmiałem się.
- Jak to? Coś nie tak z Seleną?
- Wiem, że ci groziła. Ale spokojnie, już jej nie ma i nie będzie.
- A ty co taki szcześliwy ? – zaśmiała się.
- Bo biorę się za kolejną – poruszyłem zabawnie brwiami.
- Justin – zacząłem podchodzić do niej – Nawet. Mnie…. Zostaw mnie – i zaczęła uciekać.
Tak właśnie zaczęła się nasza wojna. Pattie tylko się śmiała. Musiałem złapać Amande. Biegaliśmy chyba z 10 minut czy jak nie wiecej. Zamknęła się w toalecie. Akurat w tych drzwiach zamek się popsuł. Uśmiechnąłem się sam do siebie i otworzyłem. Stała w wannie, a w ręku miała słuchawkę. Teraz już nie miałem wyboru. Powoli zacząłem podchodzić.
- Nie zbliżaj się – uśmiechnęła się.
- Taaak? Bo co, zalejesz mnie wodą? – zaśmiałem się i byłem coraz bliżej.
- A właśnie, że tak – odkręciła wodę.
Podbiegłem do niej i złapałem w pasie. Woda ciągle się lała a ja byłem cały mokry, zresztą nie tylko ja. W wannie było już duzo wody i wywróciliśmy się. Leżała na mnie. Nasze twarze były bardzo blisko. Justin to twoja chwila. Nie zwal jej. Dotknąłem jej policzka ręką i pocałowałem namiętnie w usta. Odwzajemniła. Całowałem lekko jak by była z porcelany. Bałem się ją zranić. Pocałunek stał się bardziej namiętny. Moje ręce wylądowały na jej pośladkach. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie.
- Co..co to było? – zapytała zaskoczona.

=================
hej hej i mamy kolejny rozdział :D

jak wam się podoba ? :>


poniedziałek, 12 listopada 2012

009. Boże, dziękuje. Wiedziałem, że czuwasz nade mną. Byłem szczęśliwy. To chyba był jakiś cud. Siódme niebo.


Flesze, ludzie, paparazzi. To coś czego nie lubiłem. Widać było, że Amanda się bała. Z jednej strony ja też. Szybko złapałem ją za ramie i wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy w ciszy do hotelu. Nie wiedziałem co powiedzieć, bo chyba zwykłe „przepraszam” nic nie da, a wyszedł bym na debila. Niespodziewanie cisze przerwała dziewczyna.
- Wstydzisz się mnie – powiedziała smutna.
- Nie, to nie tak ..- przerwała mi.
- Justin, ja wiem. Jestem przybłędą, nie mam nikogo, nic. Jestem sama jak palec i w każdej chwili możecie mnie zostawić. Tak, wiem, jestem problemem dla was i … - nie mogłem już tego słuchać, zatrzymałem się gwałtowaniem.
- Możesz już skończyć? Nawet tak nie mów. Masz całą epike, moją mame i mnie – popatrzyłem na nią – nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że ciebie poznałem.
- I tak kiedyś w końcu mnie zostawicie.
Nie wytrzymałem. Złapałem ją za ręke. Patrzyliśmy na siebie. Miała piękne oczy. Zacząłem się przybliżać do jej twarzy. Pragnąłem tego jak nigdy. Już dzielił na 1 centymetr, kiedy zadzwonił mój telefon. Zastrzele tego kogoś. Niechętnie odsunąłem się od dziewczyny i popatrzyłem na wyświetlać.
- Tak?- zapytałem.
- Justin? Gdzie jesteście? Jest już po północy – moja mama była już lekko zdenerwowana, jak ja.
- Jedziemy. Mamo musze kończyć. Pa – i się rozłączyłem.
Nic już nie mówiliśmy. Byłem zły. Bardzo zły. No jak mogła mi przerwać w takim momencie?! Nie mogłem tego tak zostawić. Jutro wracamy do domu. Zaczną się koncerty. A co najważniejsze rozmowa z Seleną. Kocham ją? Czy dobrze robie? Te pytania krzątały się w mojej głowie. Nie znałem odpowiedzi. Amanda to ta właściwa? Czy ja coś do niej czuje czy tylko zauroczenie? Nie wiem. Kiedy się zorientowałem byliśmy pod hotelem. Oddałem samochód i powędrowałem do budynku. Dziewczyna szła równym krokiem za mną. Rozeszliśmy się do swoich pokoi.
-Dobranoc – powiedziałem i uśmiechnąłem się do dziewczyny.
- Dobranoc  Justin – także się uśmiechnęła.
Zamknąłem drzwi i od razu poszedłem do łazienki. Zdjąłem rzeczy i wszedłem pod prysznic. Właśnie tego było mi trzeba. Gorąca woda spływała po moim torsie. Może minęło z 20 min kiedy wyszedłem. Wytarłem się i ubrałem dół od piżamy. Podśpiewując sobie pod nosem położyłem się w dużym łóżku. Miękka kołdra, poduszka. Byłem w raju. Nagle zachciało mi się pić. Wiec musiałem niestety wstać. Podszedłem do lodówki i wyjąłem wode. Spojrzałem na drzwi i można było zauważyć, że ktoś pod nimi jest. Zaciekawiony poszedłem sprawdzić. Otworzyłem drzwi. Co tam zobaczyłem nie miałem pytań.
- Amanda? Co ty? – byłem zdezorientowany.
- A tak sobie siedzie, wiesz przemyśleć – powiedziała zmieszana.
- Nie masz karty – nie zapytałem, stwierdziłem.
- No wypadła mi w samochodzie i zapewne twoja mama ma.
- I siedzisz tak tu z 30 minut ? – kiwnęła głową – było zapukać.
- Nie chciałam ci przeszkadzać – odpowiedziała.
- Chodź – wziąłem ją za ręke.
Dziewczyna weszła za mną. Boże, dziękuje. Wiedziałem, że czuwasz nade mną. Byłem szczęśliwy. To chyba był jakiś cud. Siódme niebo.
- Chcesz się wykąpać? – zapytałem.
- Nie mam ubrań.
Wyjąłem z szafy jakąś bluzke i jej podałem.
-Masz, a reczniki masz w łazience.
- Dzięki – uśmiechnęła się.
Zadowolony z siebie powędrowałem do łózka. Czekałem na nią. Na Amande. Prawie zasypiałem. Nagle drzwi się otworzyły. Wyszła. Moja bluzka ledwo zakrywała jej tyłek. Nie powiem, wyglądała uroczo. Poklepałem  miejsce koło siebie. Spojrzała na mnie.
- No przecież nie gryze – zaśmiałem się.
- No przecież wiem.
To musiało komicznie wyglądać. Ja sobie leże na połowie łóżka bez koszulka a ona mała stoi i się patrzy. Położyła się koło mnie. Zgasiłem telewizor i próbowałem zasnąć. Na nic. Przekręciłem się na drugi bok i napotkałem zielone oczy Amandy. Wpatrywały się we mnie. Byłem wyżej, wiec doskonale widziałem. Nieświadomie przesunąłem noge do jej, ale od razu tego pożałowałem. Była zimna. Zimna jak lód.
- Jesteś lodowata – powiedziałem – zimno ci?
- Nie, nie. Jest ciepło – uśmiechnęła się.
Mam wrażenie, że ona się mnie wstydzi. Jej Poliki przybrały kolor lekkiego różu. Widziałem, bo księżyc idealnie padał na jej twarz.  Zamknęła oczy. Chyba zasnęła. Ale tak szybko? Mi to potrzebne chyba z 2 godziny, a jej nie pełnej minuty. Lekko objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się mocno. Zadowolony z siebie szybko zasnąłem.
Rano, wstałem pierwszy. Dziewczyna nadal była wtulona w mój tors. Uśmiechnąłem się na jej widok. Jakoś od razu miałem lepszy humor. Lekko oderwałem się od dziewczyny. Wziąłem rzeczy i poszedłem się wykąpać.  Po 30 minutach wyszedłem cały czysty i pachnący. Amanda już nie spała. Siedziała i patrzyła się na mnie. Uśmiechnąłem się, co odwzajemniła.
- Ide na dół. Chcesz coś do jedzenia? – zapytałem, bo byłem strasznie głodny.
- Jak byś mógł to naleśniki.
- Okej, załatwione.
OCZAMI PATTIE***
-Scooter! Nie widziałeś mojego kolczyka? – plątałam się po całym pokoju.
- Masz – podał mi.
- Gdzie był?- spytałam.
- Pod krzesłem.
Ah ta moja uwaga. Szykowaliśmy się na samolot do domu. Cała wyszykowana zeszłam na dół na śniadanie. Akurat zauważyłam Justina.
- Hej mamuś – pocałował mnie w policzek.
- Cześć. A gdzie Amanda?
- Dopiero wstała a ja poszedłem po śniadanie – powiedział zadowolony.
- No Justin, widze, że coś świta miedzy wami – zaśmiałam się.
- Świta? Nie, przypominam ci, że mam dziewczyne.. – przerwałam mu.
-… której nie kochasz.
- Jezu od razu, że nie kocham. Po prostu nie jestem pewien uczuć do niej i .. – znowu mu przerwałam.
-… i postanowiłeś to zakończyć.
- Czytasz w myślach czy co?
- Nie. Ja tylko znam bardzo dobrze mojego syna – przytuliłam go.
- Wiec teraz możesz być szcześliwa, bo postanowiłem zakończyć tą szopke.
W Samolocie.
Przeglądałam czasopisma. Kenny jak zwykle spał, a Scooter się czemu przyglądał. Nie czemuś tylko komuś.
- Scooter, nie patrz się tak – zaśmiałam się.
- Wiem, ale zobacz jaki on jest szcześliwy.
- Widze właśnie.
Patrzyłam na nich. Śmiali się, słuchali muzyki, wygłupiali.
- Ładnie razem wyglądają – powiedziałam.
- Właśnie miałem to powiedzieć – zaśmiał się.
- Jest coś może do jedzenia? – zapytał Kenny.
- Wiesz powinno coś być. Zapytaj się – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się w strone zakochanych.
OCZAMI JUSTINA***
- Ejjj teraz moja kolej – kłóciła się Amanda.
- No własnie nie, bo ja teraz – uśmiechnąłem się.
- Jasne, znowu ty? Oszukujesz!
- Haha, nie ładnie tak zwalać na kogoś jak się nie umie grać – i zacząłem ją łaskotać.
Wygłupialiśmy się,  śpiewaliśmy, do tego wszyscy się przyłączeli. Kenny śpiewał Part of me, Katty Perry. Leżeliśmy ze śmiechu. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Gdy byliśmy już pod domem, nie spodziewałem się tego, była a raczej stała tam Selena. Zamurowało mnie. Wszystko co miałem jej do powiedzenie, ulotniło się. 


===============
 i mamy kolejny, przepraszam, że tak długo, ale wiecie szkoła a teraz jeszcze głupie testy.
ale bede starała sie dodawać częściej.
Jak się podoba? :)

piątek, 2 listopada 2012

008. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Przytulaliśmy się, kiedy zauważyłem ludzi, którzy robią nam zdjęcie. Teraz to się zacznie.


J: A to.. To jest Amanda moja przyjaciółka.
P: Czy tylko przyjaciółka?
J: jest nawet ze mną – zmieniłem szybko temat.
P: to wspaniale zapraszamy.
OCZAMI AMANDY***
Nagle ktoś mnie pociągnął za rękę.
- WCHODZISZ – usłyszałam od jakiegoś mężczyzny.
Weszłam gdzieś, nawet nie wiem gdzie i ujrzałam widownie, która głośno piszczała i klaskała. Szłam, i Justin wstał i mnie przytulił. Zdezorietowana stałam i nie wiedziałam co zrobić.
J: Chodz, do mnie na kolana – powiedział i usadowił mnie na swoich kolanach.
Nie dość, że byłam czerwona jak burak to jeszcze byłam na kolanach osoby, którą kocham…
P: Witaj Amando.
A: Dzień dobry.
P: Jak tam się czujesz będąc w ekipie Justina?
Spojrzałam na Justina, ten tylko się głupio uśmiechał.
A: Yyyy no bardzo dobrze.
P: Justin nam powiedział, że jesteście przyjaciółmi.
J: Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi – podkreślił.
A: Tak najlepszymi.
Po 20 minutach już musieliśmy Kończyc. Cała zestresowana zeszłam z widoku i czekałam wściekła na Justina.
- Co to miało znaczyć? – zapytałam od razu.
- No pojawiło się nasze zdjęcie w hotelu i jakos tak wyszło – uśmiechnął się.
- Boże, ja taka nie gotowa, spójrz na mnie – pokazałam – jak ja wyglądam no.
- Wyglądasz ślicznie- podszedł do mnie- a wynagrodze ci to.
- Jak? – podszedł i pocałował mnie w policzek.
- A tak, że dzisiaj zabieram cie na kolacje – ten jego uśmiech mówił sam za siebie.
- Ale … - przerwał mi beszczelnie.
- Nie ma żadnego ale.
Chwycił mnie za ręke i pobiegliśmy do jego samochodu.
OCZAMI JUSTINA***
Droga do restauracji dłużyła się niemiłosiernie. Już mnie ręce bolały od kierownicy. Ale chciaż miałem co robić, ciągle rozmawiałem z Amandą. Takie mniej ważne rzeczy. Ale jedno mnie zaciekawiło.
- A jak tam z Seleną? – zapytała.
Zahamowałem centralnie. Akurat byliśmy przy restauracji. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. „ Wiesz zdradza mnie na każdym kroku”? Wiem, musze to zakończyć, ale boje się reakcji Seleny. Znienawidzi mnie? A może zacznie oczerniać na ulicy, przy paparazzi. Wiem jedno, musze to jak najszybciej zakończyć. Najlepiej od razu jak wróce.
- Wiesz… Z Seleną wszystko okej, wspaniale się układa – powiedziałem lekko zmieszany.
- Kłamiesz – stwierdziła. Przeraziłem się.
- Niee. Przecież ja kocham.
- Kochasz, ale czy ona kocha ciebie? – zatkało mnie.
„ Nie, ona mnie tylko wykorzystuje” pomyślałem. Nie mogłem jej tego powiedzieć. Wtedy powie, że jestem głupi, fakt jestem głupia, ale nie na tyle aby się nie skapnąć, że coś nie gra. Dziewczyna przyglądała mi się z zaciekawieniem, jakby szukała czegoś w moich oczach. Nie wiem co chciała tym osiągnąć, ale czułem się troche niezręcznie. Zauważyła to i się zarumieniła. Ślicznie się rumieniła. Jej Poliki koloru lekkiego różu pięknie dodawały twarzy blasku. Była inna od dziewczyn, które znam. Była tajemnicza.
- Tak, kocha – powiedziałem pewnie, aż sam się przestraszyłem.
- Okej – odwróciła głowe.
- No księżniczko wysiadamy – powiedziałem i otworzyłem drzwi od pasażera.
- Oh dziekuje – zaśmiała się.
Weszliśmy do restauracji. Zawsze gdy odwiedzałem to miasto, wstępowałem na te kilka godzin. Menu wyśmienite. Wszystko było wspaniałe.
- Witamy ponownie pani Bieber. Pana stolik już czeka – odpowiedział starszy pan około czterdziestki.
- Może ja też zaczne do ciebie mówić panie Bieber? – zacytowała.
- Dobrze, ale ja mówie do ciebie księżno Amando – poruszałem zabawnie brwiami.
Śmiesznie zmarszczyła mały nosek i pokierowała się do naszego stolika. Usiedliśmy, przeglądając menu. Jak zawsze wziąłem sushi i cole.
- Wiesz ja nigdy nie jadłam Sushi – powiedziała speszona.
- To czas najwyższy spróbować – powiedziałem z uśmiechem.
Dziewczyna uśmiechnęła się i czekała na kelnera z daniem. Siedzieliśmy ciągle rozmawiając, nie przerywając nawet na chwile.
- A twój ulubiony typ dziewczyny? – zapytała.
- Hmm.. Na pewno szczera, no zabawna, nie taka sztywna i wgl, z dobrym poczuciem i ładną – parzyłem  jej w oczy. Ona chyba nie wiedziała, że mówie o niej.
- Aha… - i w tym czasie przynieśli nasze zamówienie.
Nalałem sosu do małej miseczki zacząłem jeść. Na początku wziąłem pałeczki i zjadłem jednego. Popatrzyłem na dziewczyne. Nie umiała wziąć w paleczki jednego kawałka. Zaśmiałem się i wziąłem w swoje, po czym powędrowałem niczym samolocik do jej ust. Zaśmiała się i zjadła. Musiało to na prawde wspaniale wyglądać, normalnie jakbyśmy byli parą. Karmiliśmy siebie nawzajem. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy, wszystko. Nagle podeszła do nas staruszka.
- Witam. Szukam zakochanej pary do mojego zdjęcia , czy moglibyście mi zapolować? – zapytała.
- Ale my nie jeste.. – przerwałem jej.
- Ależ oczywiście – uśmiechnąłem się.
- Wiec ustawcie się tak – powiedziała i zaczęła nas ustawiać.
Poszliśmy za nią i usiedliśmy na dwóch krzesłach. Kazała nam skierować wzrok na siebie. Amanda wyglądała na lekko zmieszaną, ale tylko na lekko. Wziąłem jej ręce w swoje i spojrzałem głęboko w oczy. Widziałem w nim iskierki szcześcia. Teraz czas nie istniał. Była tylko ona i ja. Widziałem w nich miłość. Miłość? Tak, miłość do osoby, która jest szczerze i z poczuciem. Zaczęliśmy się przybliżać do siebie. Tak pragnąłem ją pocałować, kiedy nagle starsza pani nam przerwała. Zupełnie o niej zapomniałem.
- Młodzieńcze, czy mogę cie pozwolić na chwilke? – zapytała, uśmiechając się.
- Tak – odpowiedziałem – zaczekaj – odwróciłem się do Amandy.
Nie wiedziałem co zrobić. Szliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Usiadła na fotelu i kazała usiąść koło siebie.
- Czemu jej tego nie powiesz?
- Ale czego? – zapytałem zdezorientowany.
- Widać to gołym okiem – rzekła.
- Ale ja mam dziewczyne, którą kocham
- Ale czy na pewno?
Czy ja jestem debilem czy coś? Przecież wspaniale to ukrywam. Ale mama wie, Kenny wie i Ryan i jeszcze ta pani. Zaczynam się bać.
- Wiem, że mnie zdradza na prawo i lewo, ale .. – przerwała mi.
- No właśnie, ale. Wiesz nie będę cie namawiała. Zrobisz co uważasz – uśmiechnęła się.
- Dobrze, dziękuje.
Wróciłem do Amandy, zapłaciłem i wyszliśmy.
- Wiesz to był na serio szalony dzień – zaśmiała się.
- Haha no też tak sądzie.
- Jutro już wracamy – powiedziała smutna.
- Wiem – powiedziałem – a własnie, to dla ciebie – wyjąłem srebrną branzoletke.
- Al..ale ja nie mogę tego przyjąć – odpowiedziała.
- oczywiście, ze możesz. Chciałem ty powie dziękować za twoją przyjaźń do mnie – uśmiechnąłem się.
- O jejciu Justin dziękuje – i rzuciła mi się w ramiona.
Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Przytulaliśmy się, kiedy zauważyłem ludzi, którzy robią nam zdjęcie. Teraz to się zacznie.
===============
Wiitam :)
kolejny rozdział, wiem wiem ze sie nie udał -.-
nastepny bedzie lepszy :D

sobota, 27 października 2012

007. O Jezu, nie wierze, że siedze z wielkim Justinem BIeberem


Wstałem bardzo wcześnie, bo o 10. Dla mnie to za wcześnie. Wszyscy wiedzą, że jestem strasznym leniem. Śniła mi się Selena z jakim facetem. Całowali się. Ale co mi to, nawet nie jestem pewny czy ją kocham. Przecież każdy głupi wie, że mnie zdradza na prawo i lewo, ale udaje, że nie wiem. Tak rozmyślałem nad moim życiem gdy nagle do pokoju weszła Amanda. W swojej jakże pięknej piżamie w misie, którą kupiła jej moja mama, wyglądała uroczo. Nawet uśmiechnąłem się na ten widok, ale postanowiłem udawać, że śpie.
- Nie, ja nie mam serca go budzić – powiedziała ze skruchą.
OCZAMI AMANDY***
- Nie, ja nie mam serca go budzić – powiedziałam smutna.
Jak spał wyglądał uroczo. Nawet nie wyobrażam sobie tego, że teraz go nie będzie. Zaprzyjaźniliśmy się. Wyglądał jak młody Bóg. Każdy włos w inną strone, boskie ciało i ten jego śmieszny wyraz twarzy. Pattie kazała mi go obudzić na śniadanie, ale nie umiałam. Wpadłam na pomysł jak go obudzić.
- No Bieber junior pora wstawać – i wsadziłam rękę pod kołdre w celu przejechania palcami po stopie.
Nie ruszył się, tylko się uśmiechnął. Aha, czyli ma gilgotki, tylko nie chce się śmiać. Usiadłam wyżej łóżka. Lekko odkryłam jego plecy. Przejechałam opuszkami palców od karku do dołu. Nic. Zero. Dobra tego już za wiele. Lekko się wkurzyłam i wyszłam do mojego pokoju.
OCZAMI JUSTINA***
Wyszła. Tak po prostu wyszła. Podobało mi się. Nawet bardzo. Po chwili znowu przyszła. Tym parem nie spojrzałem z czym. Nie minęło kilka minut a poczułem zimną wode na moich plecach. Od razu się ożywiłem i spojrzałem na nią z wzrokiem „ już nie żyjesz”. Szybko wyszedłem z łóżka a dziewczyna już uciekała. Ma dobrą kondycje, ale ja jestem szybszy. Dziewczyna nawet się nie odwracając biegła przed siebie z uśmiechem. Tak widziałeś. Uśmiecha się jak szalona. Na moją także wkradł się szeroki uśmiech. Goniłem ją chyba przez cały hotel a ludzie patrzyli się jak byśmy byli jakąś parą zakochaną.
- Mam ciee – wykrzyczałem jak mały dzieciak.
Złapałem ją w pasie i zacząłem kręcić wokół własnej osi. Śmialiśmy się jak szaleni. Wyglądaliśmy na prawde jak zakochana para po uszy. Ucałowałem w policzek i wziąłem ją na barana i znowu lataliśmy jak dla debile. Widziałem jak moja mam się szeroko uśmiecha. Wtedy byłem na prawde szcześliwy, czułem się wspaniale przy niej. Jak nowo narodzony. Wróciliśmy do mojego pokoju i położyłem ją na łóżko. Ja tak samo opadłem na łóżko. Spojrzeliśmy na siebie uśmiechnięci. W tamtej chwili chciałem ją pocałować. To było silniejsze ode mnie. Już chciałem, gdy nagle wparowała moja mama do pokoju.
- Justin wstawaj, zaraz jedziemy na wywiad – powiedziała rozpromieniowana.
- Dobrze, już wstaje – uśmiechnięty znowu spojrzałem na Amande.
- Jedziesz z nami?- zapytałem, gdy mama wyszła.
- Jasne, będę z tobą – uśmiechnęła się.
- Dobra, ale nasza wojna jeszcze nie skończona – puściłem jej oczko.
- Hahahah no zobaczymy – pokazała język i wyszła.
Zadowolony powędrowałem do łazienki wziąć prysznic. Ubrałem się i wyszedł z pokoju. Zapukałem do Amandy.
- Gotowa? – zapytałem.
- Tak, tak już – i wyszła z pokoju.
Wyglądała prześlicznie. Jeansowa kamizela dawała uroku. Botki na małym obcasie. Zeszliśmy na dół. Ciągle gadaliśmy o czym i o niczym. Nawet o dzieciach gadaliśmy. Ona tak samo jak ja chce mieć po ślubie. Dwójke. Chłopca i dziewczynke. No po prostu ideał. STÓJ BIEBER. Selena. Tak Selena. Ale po co mi ona jak ciągle mnie zdradza i tylko dla kasy?  Mama wiele razy mnie prosiła, abym zerwał,ale cos mnie trzyma i nie mogę. Wsiedliśmy.
- Wiec wiesz co masz mówic – zapytał Scot.
- Tak wiem – powiedziałem lekko zdenerwowany, bo mówi mi chyba z 20 raz.
- Justin co z Seleną? – zapytała mama.
- No a co ma być? – zapytałem zdziwiony.
- Żeruje na tobie. Spójrz na nią – pokazała na dziewczyna obok, która na full słuchała muzyki z mojego ipoda – Wiedza jak na nią patrzysz, jaki jesteś szcześliwy – powiedziała i uśmiechnęła się.
- Ja wiem, wszystko wiem, tylko mamo, jak wróci już do siebie Amanda, to ja nie chce cierpieć.
- Ciesz się chwilami obecnymi a nie martwisz na przyszłośc – uśmiechnęła się ciepło.
- Dzięki, ty zawsze umiesz trzymać na duchu – przytuliłem ją.
- A przy okazji, co wy tak lataliście po całych hotelu i na dodatek byłeś mokry? – zaśmiała się.
- Nooo mamo to nie moja wina, że Amanda  na mnie wode wylała – w ty czasie pokazałem na dziewczyne, która akurat patrzyła na mnie.
- Co ja? – zdjęła słuchawki.
- No podobno dałaś popalić mojemu Synkowi – popatrzyła na mnie.
- mamo ile razy mówiłeś, żebyś tak na mnie nie mówił?
- A co? Wolisz Justinku? – tym razem to i Amanda się zaśmiała.
- Miałam go obudzić , ale jak widać nie skutkowały moje pomysł, ale ostatni dał rade, aż na dobrze – uśmiechnęła się. Cudny uśmiech.
Śmialiśmy się całą droge wraz ze Scooterem i Ryanem. Takie żarty mówił, że boki zrywać. Gdy byliśmy pod studiem wszyscy rozeszli się w swoje strony. Tylko ja jedynie nie wiedziałem czy prosto, prawo czy w lewo.
- Justin! Tutaj – zawołał Ryan.
Wiec poszedłem tam. Ubrałem się. Moje włosy były jak zawsze idealnie. A teraz uśmiech numer 9 i wchodze za 5,4,3,2,1. JUŻ.
( P – prowadząca, J- Justin, F-fanka )
P: Witaj Justinie, miło cie znowu gościć w moim programie.
J: Dziękuje, mnie różwnieć.
P: No to jak tam kariera?
J: Daje tempa – zaśmiałem się.
P: Folluje cie aż 29 milionów. Jak się z tym czujesz?
J: Wspaniale. Moi fani są niesamowici. Rano gdy się obudziłem, wchodze zawsze na twittera a u tarze 29 mln. No myślałem, że to ukryta kamera.
P: Haha. Tak tak ukryta- zaśmiała się – Twoje koncerty zadziwiają coraz bardziej. Co następny wiecej niespodzianek.
J: Tak. Lubie rozpieszczać swoich fanów, to dzięki nim jestem, gdzie jestem.
P: Wiem, są wspaniałe. Właśnie dzisiaj zaproszę twoje największe fanki.
Weszły trzy dziewczyny. Moje Beliebers. Przywitałem się i ze wszystkimi przytuliłem.
J: No wiec pytajcie o co chcecie – uśmiechnąłem się.
F: O Jezu, nie wierze, że siedze z wielkim Justinem BIeberem – zaśmiałem się.
J: Jakim tam wielkim, mam 185cm wzrostu.
F: Tak. Wiec chciałam zapytać jak – spojrzała się na mnie – Jejciu nie patrz tak.
J: Dobrze nie patrze – odwróciłem się.
F: Nie no, odwrócić się – zaśmiała się tak jak wszyscy.
J: Spokojnie, bez stresu – głaskałem ją po dłoni. Chyba bardziej ją to zestresowało.
F: Jak to jest mieć tylu kochających fanów?
J: Wiesz to wspaniałe uczucie, tyle osób które cie wspierają z całego świata. Kocham was bardzo mocno.
Tyle miałem tych pytań, nie tylko od fanek, ale prezenterka mnie zastrzeliła.
P: No a jak tam z Seleną?
J: Jest dobrze. Żyjemy – zaśmiałem się – teraz kreci swój nowy film.
P: Dobrze, a to kto? – wyświetliło mi się zdjęcie moje i Amandy jak ją nosiłem na plecach w hotelu.
J: A to… To jest…

_________________________________________

I jest kolejny. Przepraszam, że nie dodawałam wcześniej, ale wiecie szkołą i wgl... Ale teraz jestem i wracam z nowymi pomysłami :D Jak sie podoba? ^^ Czekam na wasze opinie. DO NASTĘPNEGOO ! :D

sobota, 1 września 2012

006. Każdy wie co będziesz robił

* nie dość, że rozdział pisałam pod wpływem biebergazmu to jeszcze nie mogłam się ogarnąć i nie byłam sobą. Więc domyślacie się o co chodzi. Myślę, że mnie aż tak nie poniosło :D
Miłego czytania ^^

===============================================


Przespałem cały lot. Myślami byłem z Jerrym. Tak, to on był atrakcją główną na mojej sennej imprezie. Tańczył. Mówił i zarywał do dziewczyn. Był lepszy ode mnie. Patrzyłem na te wszystkie panny i one mu ulegały. Kręciły się, dotykały. A mnie dreszcze przechodziły. Po prostu wielbiły go.  A ja to co ? Pies? Musiałem coś z tym zrobić. Już chciałem go karcić gdy nagle ktoś mnie obudził.
- Justin, o co ci wgl chodzi? – zapytała koleżanka obok.
- Co? Jak? Gdzie? – zapytałem.
- Wiesz – szepnęła- wszyscy dziwnie na ciebie się patrzą z tą akcją i pytają, kto to Jerry.
Ouuu no to wpadka.
- Proszę zapiąć pasy, za chwile lądujemy – wybawił mnie głos pilota.
Byłem podekscytowany. Pragnąłem gorącej kąpieli i wielkie miękkie łóżko do moich wyczynów.  Tak jak każdy chłopak też mam swoje sprawy. Gorzej, gdy przy dziewczynie się to stanie niż samemu. Miałem kilka takich akcji i musiałem sam sobie radzić. Kenny tylko się ze mnie smiał a ja miałem ochote mu przywalić. Przecież to jest naturalne. Każdy mężczyzna to przechodzi. I ja również. Widziałem jak Amanda się cieszyła. Patrzyła przez okno jak jakaś zahipnotyzowana. Gdy wychodziliśmy złapali nas paparazzi i oczywiście moje wielbicielki. Do każdej po kolei podchodziłem i przytulałem. Widziałem jak chciały mnie gdzieś złapać. Uśmiechały i wołały do mnie „ pokaż Jerrego „  „ Chcemy go zobaczyć ”.  Odsuwałem ich ręce tak, aby tylko mnie tam nie dotykały. Rozdałem autografy, zdjęcia porobiłem i wsiadłem do czarnego mercedesa.
- Ahh jak ja to kocham – powiedziałem cały zadowolony.
- Dotykanie tam, gdzie nie trzeba czy twój nowy trend ? – zaśmiał się Kenny – ale przecież to samo – spiorunowałem go wzrokiem.
- To tak – zaczęła mama – Justin masz sam pokój – JEST – Ty Kenny masz z Ryanem i Scootem, ja sama i Amanda też sama.
 Dziewczyna była lekko zmieszana. Strzelam, że nigdy nie była w takich luksusach. Zadowolony siedziałem na siedzeniu u rozmyślałem, co dziś rzucić do siedzi moim fankom. Miałem wiele pomysłów, zdjęcie nago, Nagranie jak się myje, jak jestem tylko w ręczniku, jak dotykam się po kroczu. Na prawde sporo tego było. Gorzej, jak Pattie by zobaczyła. Musiałbym jakoś zablokować, żeby nie zobaczyła. Chyba nie chciałbym wiedzieć co by ze mną zrobiła. Moje przemyślanie przerwał zatrzymujący się samochód. Hotel był wielki, chyba z 30 pięter. Pięciogwiazdkowy. Wyszedłem i pomogłem Amandzie wyjść . Uśmiechnęła się i poszła za moją mamą.
- Dzień dobry. Na nazwisko Bieber – powiedziała moja rodzicielka.
- Ah tak, już pokoje są wyszykowane, tak jak młodzieniec chciał – powiedział i dał klucze, a raczej karty.
- Synu, masz naprzeciwko z Amandą .
- Mamooo, nie rób siary – patrzyłem na nią – Justin czy Drew ładnie, oo albo Bieber Junior.
- No, Junior za chwile oberwie za swoje odzywki – palnęła mnie dla żartów w głowe.
- No wiec ja ide i proszę mi nie przeszkadzać – powiedziałem i skierowałem się do windy.
- Każdy wie co będziesz robił – zażartował Ryan.
- Haha bardzo śmieszne – zaśmiałem się sarkastycznie.
- Poczekaj! – krzyknęła Pattie – Pokaż od razu pokój Amandy.
Dziewczyna spojrzała na mnie a ja gestem ręki pokazałem aby podeszła do mnie. Kliknąłem numer 27 i ruszyliśmy w góre.
- No, to mamy pokój naprzeciwko – powiedziałem, aby rozluźnić atmosfere.
- Tak, wiem – odpowiedziała.
- Wiesz, pokój Justina zawsze otwarty na zabawy – uśmiechnąłem się zalotnie.
- Ty tak serio?
- Nie, na żarty – powiedziałem i zaśmiałem się.
- No chodź Beebs chce cię przytulić – i zrobiliśmy tak zwanego misia.
W pewnym momencie zatrzymała się winda. FUCK. Strasznie się bałem. Nawet bardzo. Oddychałem szybko. Nie wiedziałem co zrobić. Po prostu spanikowałem.
- Justin, oddychaj spokojnie – uspakajała mnie i głaskała po dłoni.
- Wdech i wydech. No dzielny chłopiec –  i pogłaskała głowie.
- Chyba wiesz, że mam klaustrofobie?
- Tak wiem i jak widzisz staram ci pomóc, chodź nie jestem w tym dobra – zrobiła grymas.
Spojrzałem na nią, to na rękę. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Możesz mnie nawet tak do snu przygotowywać – palnąłem.
Ona zaśmiała się i wstaliśmy. Winda ruszyła i jak torpeda z niej wyszedłem. Nigdy wiecej. Już schodami będę wchodził. Patrzyłem na numery pokoi. O jest numer 342.
- Amanda! – zawołałem – tu jest twój pokój.
- O dziękuje – powiedziała i weszła do pokoju.
Ja nie marnując ani minuty dłużej wszedłem do pokoju. Wszystko było wyśmienite. Wielkie łóżko. Wielki apartament. Telewizor . Wyjąłem imaca i wszedłem na TT. Patrzyłem co tam moje fanki piszą. Dodałem wpis
„ @ justinbieber brb moje pani, Justin idzie się umyć „
Tyle dziewczyn ma skojarzeń.
„pozdrów Jerrego „
Tak, Jerry was pozdrawia. Śmiałem się w niebogłosy z tweedów moich fanów. Przymknąłem go i poszedłem się wykąpać. Wziąłem mój czekoladowy żel pod prysznic i nalałem na ręke. Wcierałem go w klate, ręce. Wszędzie. Śpiewałam słowa jakie wpadły mi w głowe. „ Love me like you do … „ zaśpiewałem kawałem.
- Eeej to może być niezły hit – powiedziałem sam do siebie.
Zakręciłem wode i wziąłem recznik. Stanąłem przed lustrem. Patrzyłem i patrzyłem. Nagle zaberało mi się na słowa.
- Bo we mnie jest sex, gorący jak sauna – zacząłem śpiewać i robić kocie ruchy.
Wytarłem ciało i założyłem bokserki, a potem spodnie od piżamy.
OCZAMI AMANDY***
To co zobaczyłam, przeżyłam szok. To musiało kosztować z 100 tyś. Będę musiała mu oddać, ale jeszcze nie wiem jak to zarobie. Wielka sypialnia, spartanem. Po prostu marzenie. Mieszkanie o którym każdy może pomarzyć. Rozpakowałam się i poszłam zobaczyć toalete. Wielka wanna, prysznic. Nie mogłam się napatrzyć. Wróciłam do pokoju. Wyjęłam piżame i powrotem wróciłam do łazienki. Nalałam wody do wanny. Było tam chyba z 30 szamponów.  Dotykałam wszystkiego, nie mogąc uwierzyć. Stanęłam na dywaniku. Rozebrałam się i weszłam. Zrelaksowałam się. Po prostu to było jak piękny sen, który w każdej chwili może pęknąć. Siedziałam tam z 30 minut. Wytarłam się, przebrałam i weszłam do pokoju. Przy okazji zahaczyłam o wode i położyłam się do łóżka, włączając telewizor. Nagle ktoś zapukał. Powiedziałam ciche proszę.
- Cześć, przepraszam, że tak późno, ale zapomniałem ci to dać – usiadł na łóżku i wręczył mi pudełko.
- Co to ? – zapytałam.
- Zobacz sama – uśmiechnął się Just.
Zobaczyłam iPhona najnowszego. Popatrzyłam na Justina to na telefon.
- Nie, Justin, ja nie mogę tego przyjąć – powiedziałam i chciałam oddać , ale mnie wyprzedził.
- Nie. To dla ciebie. Proszę. Wiem, że nie miałaś telefonu, wiec taka mini niespodzianka ode mnie.
- Mini? To ile jeszcze tego będzie? Wiesz ile to kosztuje? W życiu cie nie spłace – odpowiedziałam.
- Nie musisz nic oddawać. Chyba zgłupiałaś – zaśmiał się – a i wiesz wpisałem ci kilka potrzebnych kontaktów.
- Jakie?
- Mój, mój, mój, mój i jeszcze raz mój. Dzwoń o każdej porze – powiedział – a na mnie już czas więc dobranoc – podszedł do mnie i pocałował w policzek i wyszedł.
Zszokowana położyłam się i nie umiałam zasnąć.
OCZAMI JUSTINA***
Wróciłem do siebie postanowiłem zrobić fote dla panienek. Oparłem się na łokciach i strzeliłem zdjęcie. Wstawiłem na twittera i już cały świat miał zgon. Poczytałem sobie różne tweety.
„ @ belieber43223 omg sex xx ‘’
„ @ missbieber  FUCK ME BIEBER „
“ @ lolas23 HOOOT “
„ @ alii340 ruchałaby cię „
Jednej odpisałem.  Złożyła mi propozycje szybkiego numerka. Uśmiechnąłem się i odpisałem, aby ja bardziej wzięło.
„ @ justinbieber : @ smith3422 jasne, tylko powiedz gdzie. Przyjaciel nie może się doczekać „
Zamknąłem imaca i poszedłem z szerokim uśmiechem spać. O ty Bieber. Za bardzo rozpaliłeś się.

========
 I jak tam po wczorajszym dniu ? :D Haha mnie poniosło aż za bardzo ;d

I jak może być? wiecie jak to jest pod wpływem Bieber Fever, nie ? :D
Czekam na wasze opinie :)

piątek, 31 sierpnia 2012

005. Ach tak? Kenny musiał bardzo dokładnie przeczytać tą książkę, bo na kartce są jego ulubione pozycje.


- Mamo, Już jestem –powiedziałem,  raczej krzyknąłem.
- Justin, to ty? – zapytał ktoś. To nie był głos mojej mamy.
- O Amanda, miło cie widzieć – uśmiechnąłem się.
- Przepraszam, że tak chodze po domu, ale nie wiem gdzie co jest – tłumaczyła się.
- mówiłem czuj się jak u siebie.
- A tak przy okazji to twoje? – zapytała i pokazała dość dużą książkę.
Przyglądałem się jej i nie mogłem skupić się na pytaniu. Miała ładne oczy. Strasznie mi się podobały. Tak na prawde teraz mogłem się jej dokładnie przyjrzeć. Ciągle pokazywała na książkę, ale za nic w świecie nie mogłem sobie przypomnieć co to za książka. Otworzyła na którejś stronie i uśmiechnęła się. Teraz wiem już co to była za książka. Cały spaliłem się ze wstydu. Dziewczyna także miała czerwone policzki.
- Umm… to znaczy.. wiesz.. to .. chyba Kenny zostawił – tłumaczyłem się ja głupi. Wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji.
- Ach tak? Kenny musiał bardzo dokładnie przeczytać tą książkę, bo na kartce są jego ulubione pozycje.
- A skąd wgl to masz? – zapytałem.
- Ja…jaaa… przepraszam. Nie powinnam – słodko wyglądała tłumacząc się.
- Nic się nie stało – uśmiechnąłem się – jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuje. A ty ? – uśmiechnęła się ukazując szereg bielutkich zębów.
- Wyśmienicie. Właśnie dowiedziałem się, że mam przyjaciela od serca – spojrzałem na nią – Jerry się nazywa. Znasz? – widziałem jak się zawstydziła.
- Jerry ? Jerry. Haha tak, Jerry wszyscy go kochamy – zaśmiała się.
Słuchałem jej cały czas, nalewając sobie soku. Śmiała się, opowiadała co moi fani mówią o mnie, piszą. Na prawde wspaniale mi się z nią rozmawiało. Opowiedziałem jej historie, jakie to ja mam genialne pomysły.
- I wiesz, wtedy chciałem ją przytulić a tu nagle wbiegła jakaś fanka z koszulką „ marry me? „ – opowiadałem jej chyba już dziesiąty przypadek na koncercie z fanami.
- Tak, widziałem ten filmik. Dziewczyna jakaś szajbnięta – zaśmiała się i wzięła kolejnego gryza pizzy.
- Ale wiesz kocham je wszystkie. Dzięki nim mam co to teraz mam.
- Tak, wiem – uśmiechnęła się.
Nagle drzwi od salonu się otworzyły. Zobaczyłem w nich mame z torbami w ręku.
- Daj, pomogę ci – wziąłem od niej torby.
- Justin, jutro masz wywiad w Londynie, wiec za jakąś godzinke wyjeżdżamy – powiedziała i rozpakowywała torby.
- A kto leci z nami?
- Ja, ty, Kenny, Scoot, Ryan i Amanda oczywiście – uśmiechnęła się.
Dziewczyna jakby skamieniała.
-Ja – zapytała nieśmiało Amanda – przecież ja nie mam nic.
- Masz – powiedziała mama- Patrz, kupiłam ci troche ciuszków .
- Troche ? – wtrąciłem się – ty chyba wykupiłaś cały sklep.
- Masz idź się przebrać – podała Amandzie rzeczy.
OCZAMI AMANDY***
- Ale.. – nie dane było mi dokończyć.
- Bez żadnego ale – powiedziała i wyszła.
- No to chyba.. yyy… ja chyba wyjde – tłumaczył się Bieber.
- A masz w planach zostać ? –zapytałam uśmiechając się.
- Ni...nie. Już mnie nie ma – i wyszedł.
Zdjęłam moją dotychczasową bluzke i zostałam w samym staniku. Potem leginsy. Teraz zobaczyłam jakie mam siniaki. Dotykałam lekko miejsca bolące. Na brzuchu było najwięcej. No nie wyglądało strasznie. Nie no kogo ja oszukuje… Wyglądam okropnie. Przyglądając się w lustrze nagle drzwi się otworzyły.
- A bo wiesz.. zapomniałem telefonu -  podszedł do stolika i wziął przedmiot.
- Aha – stałam tam spięta i zawstydzona. Czułam, jak płonął mi policzki – hmm coś jeszcze?
- yyy… nie – powiedział, zmierzył mnie wzrokiem i wyszedł.
Stałam czerwona jak burak. Byłam w samej bieliźnie. Ubrałam się w ubrania od mamy Justina. Ta kobieta na prawde ma gust. Krótkie spodenki z podwyższonym stanem, do tego bluzka na ramiączka z suwakiem z tyłu. Pierwszy raz podobałam się sobie. Podkreślało moją szczupłą sylwetke. Zadowolona z siebie poszłam pokazać się PAttie.
- I jak? – zapytałam.
- Ooo wyglądasz wspaniale – powiedziała.
- Na prawde?
- Oczywiście, nawet ci powiem, że masz świetną figure – uśmiechnęła się – w sam raz dla Justina.
Teraz mnie zamurowała, ale uśmiechnęłam się.
- Słyszałem to – wszedł JB i usiadł przy stole – No figure to ty masz wspaniałą.
Ten człowiek sprawia, że się rumienie. Stałam i się wpatrywałam  w niego. Był idealny. Niesamowicie przystojny. Połowa świata chciałaby mieć go dla siebie. A właśnie ja stoje tutaj i z nim gadam. Tych chwil nigdy nie zapomnę. Pewnie jeszcze troche ich będzie.  Tak, tak jade z Justinem Bieberem do Londynu jego prywatnym samolotem.
OCZAMI JUSTINA***
Miała idealną figure. Nawet mogę powiedzieć, że lepszą od Seleny. Moja mama zawsze umie palnąć głupote i właśnie to przed chwilą zrobiła. Nawet nie jestem zły, ba! Nawet się uśmiechnąłem. Jeden problem. Ja jej nie znam. Wiem jak się nazywa, ile lat i to tyle. Ale za wszelką cene chce się z nią zaprzyjaźnić. Czułem na sobie jej wzrok.
- Ja już się spakowałem, więc ide wrzucić do samochodu – spojrzałem na Amande – pomóc ci w czymś?
- Nie, nie trzeba. Pani Pattie mnie spakowała – odpowiedziała.
- Oj dziecko, proszę nie mów do mnie Pani – zaśmiała się – mów mi Pattie. No przecież nie jestem aż tak stara.
- Dobrze – uśmiechnęła się.
Miała olśniewający uśmiech.
- Dzieciaki, zbieramy się – powiedziała mama.
Wiec zabrałem wszystkie walizki i pojechaliśmy na lotnisko. Było chyba z tysiąc ludzi, w tym fanó1). Szczerzyłem się do nich jak głupi. Gdy wchodziłem na pokład mojego samolotu dostałem majtkami w twarz. Zszokowany nie wiedziałem co zrobić. Zdjąłem i spojrzałem na Amande. Śmiała się w niebogłosy.
- HA ha bardzo śmieszne – i rzuciłem w nią majtkami.
- Spokojnie, mam swoje – powiedziała z uśmiechem.
- Ja nie wiem – spojrzałem na spodnie – poczekaj sprawdze lepiej.
Szybko poszedłem do toalety i sprawdziłem czy mam majtki. Faktycznie były na swoim miejscu. Ja głupi dałem się wkręcić.
- Dobra, wszystko mam – powiedziałem i wszyscy się na mnie popatrzyli. Tylko Amanda wiedziała o co chodzi.
- Justin, dobrze się czujesz? – zapytał Ryan.
- No tak, a czemu pytasz? – zapytałem zdezorientowany.
- O stary, nie codzienny widok – zaśmiał się Kenny – zobacz na dół.
Mój wzrok powędrował na moje spodnie. A to dlatego dziewczyna się czerwieniła.
- To nowy trend – poruszałem śmiesznie brwiami i spojrzałem na nią.
- Justin, byś się wstydził – tak, moja mama.
Szybko zapiąłem spodnie i usiadłem koło Amandy. Ta się zakryła.
- Co, Jerry nie chciał się schować ?- zaśmiała się cała czerwona.
- To już go spytaj – uśmiechnąłem się zalotnie.

===========================
dostałam weny, wiec przed szkołą bedą rozdziały :D

No jak wam się podoba ?
Czekam na wasze opinie :)