niedziela, 25 listopada 2012

013. Może moją mame może wkręcać, ale mnie nie.


Nowy dzień. Nowe problem i rozwiązania. Było koło godziny 12. Usiadłem na łóżku, poczym ponownie opadłem do pozycji leżącej. Zaśmiałem się sam z siebie. Zawsze rano mam taką głupawke. Mam tydzień przerwy. Z jednej strony ciesze się, ale z drugiej brakuje mi tej energi jaką mi dawali fani. Ponownie wstałem tym razem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Tego było mi potrzeba. Letnia woda spływała po moim ciele. Jak zwykle sobie podśpiewywałem. Tym razem to była piosenka Olly. Wytarłem się i zacząłem suszyć moje włosy. Zadowolony ze swojego wyglądu ubrałem się w dresowe spodnie i bluzke. Było ciepło, nawet bardzo. Zszedłem na dół, gdzie powitała mnie moja mama.
- Witaj synku – ucałowała mnie w Polik.
- Cześć mamo.
- Co chcesz na śniadanie? – zapytała z uśmiechem.
- Hmmmm, może naleśniki z syropem?
- Oczywiście, tylko musisz do sklepu pojechać po syrop.
- Okej, to będę za jakieś 20 minut – odpowiedziałem i wyszedłem.
Moje Ray bany się przydały. Słońce oślepiało. Było bardzo gorąco. Byłem na siebie zły, że nie założyłem krótszych spodenek. Byłem już przy samochodzie, kiedy zobaczyłem dziewczyne w moim wieku, która bawiła się z małym Jorkiem. Widać było, że ją to uszczęśliwia. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Nagle dziewczyna spojrzała na mnie, a ja się speszyłem. Znowu na nią spojrzałem, wtedy już stała i patrzyła centralnie na mnie. Popatrzyłem z siebie, nikogo nie było. Czyli się na mnie patrzy. Nie wiedziałem co zrobić. Czy się uśmiechnąć czy pomachać. Skusiłem się na to pierwsze. Uśmiechnąłem się, a dziewczyna odwróciła się i poszła do domu. Gdy była już przy drzwiach, jej pies wyrwał się ze smyczy i po prostu pobiegł gdzieś w nieznane miejsce. Zerwałem się, zapominając, że miałem jechac do sklepu, pobiegłem za nim. Lubie biegać, wiec dla mnie była to przyjemność. Złapałem psa, akurat przed samochodem, który wydarł się na mnie facet, że nie pilnuje własnego zwierzęcia.
- Patrz jak chodzisz baranie! – krzyczał kierowca.
- Pies mi uciekł – odkrzyknąłem.
- Tato, tato – mówiła mała dziewczynka – To Justin Bieber.
- Że kto? – zapytał ze zdziwieniem.
- No ten co mam jego plakaty w pokoju – powiedziała uśmiechnięta.
Popatrzył się krzywo na mnie.
- Rzeczywiście, Przepraszam za ten incydent – powiedział zmieszany- czy można prosić o autograf?
- Jasne – uśmiechnąłem się.
Mała dziewczyna podbiegła i przytuliła się do mnie. Odwzajemniłem. Dałem jej swoje zdjęcie i pożegnałem się. Razem z moim kumplem psem szliśmy sobie chodnikiem. Z naprzeciwka biegła zdyszana dziewczyna. Podbiegła i zgięła się na pół.
- Poczekaj – powiedziała i wystawiła ręke.
-Fajny pies – powiedziałem.
- Dzieki – nawet się nie uśmiechnęła.
- Jak się nazywa ?
- Figa – powiedziała szybko – słuchaj ja musze już iść. Tata się pewnie martwi.
- Jasne, masz-podałem jej psa.
- Jeszcze raz dzięki, to pa – odpowiedziała i odeszła.
Nawet nie zapytałem się jej jak ma na imie. Całą droge szedłem za nią. W końcu mieszkamy naprzeciwko siebie. Kilka razy się odwracała i chyba nie pasowało jej coś. W pewnej chwili stanęła.
- Śledzisz mnie ? – zapytała lekko zdenerwowana.
- Po co niby miałbym to robić? – zapytałem zdezorientowany.
- Ciągle za mną idziesz – odpowiedziała- Podziękowałam ci, wiec możesz iść do siebie.
- Ale ja ide – powiedziałem- Mieszkam naprzeciwko ciebie.
- A no w sumie racja – była zmieszana.
- Zdradzisz swoje imie?
- Przepraszam, ale nie znam cię.
- No to się poznamy – uśmiechnąłem się.
- Może kiedyś, ale nie teraz. Musze do domu wracać, bo tata na mnie czeka.
Jak powiedziała, od razu skierowała się w strone swojego domu. Patrzyłem jak odchodzi. Była podobna, bardzo podobna. Wróciłem do domu. Od razu zobaczyłem mamą z górą naleśników.
- I co masz?- zapytała.
- O kurde, zapomniałem.
- Jak to? – zapytała – przecież wyszedłeś z jakieś półtorej godziny temu.
- No można powiedzieć, że poznałem naszą nową sąsiadke – mama nadal patrzyła na mnie dziwnie, wiec mówiłem dalej – Pies jej uciekł i ja pobiegłem za nim. Złapałem go na jezdni. Facet się na mnie wydarł, ale potem powiedział, żebyśmy zapomnieli o tym, bo jego córka jest moją fanką. Dałem autograf i oddałem tego psa tej dziewczynie z naprzeciwka, a dalszą cześć omine – zaśmiałem się.
- Wiesz co, przerażają mnie twoje sny – powiedziała, kręcąc głową.
- Nooo, ale to nie był sen – sprzeczałem się.
Tak, na pewno przyśniło mi się to, jak jechałem po syrop, którego nie kupiłem, bo nie pojechałem. Jestem dziwny, wiem.  Ze mną jest serio coraz gorzej czy tylko mi się zdaje ?
- Mamo, coś czuje, że z nimi jest coś nie tak – powiedziałem spokojnie.
- Bzdury gadasz Justin. Oni są w porządku, jej ojciec John to miły człowiek, ma poczucie. Przyszedł się powitać – powiedziała uśmiechnięta.
- Stop. Co ty wgl mówisz? Nie znasz ich, a ja raczej znam tą dziewczyne – to ta z mojego snu.
- Justin, jak raz ją zobaczyłeś to nie znaczy, że ją znasz – mówiła spokojnie.
- Dobra, wiesz ja wychodze, znaczy ide na góre – skierowałem się na góre.

Po jakiś 2 godzinach słuchania muzyki czy nawet wiecej, usłyszałem rozmowy na dole. Zaciekawiony poszedłem sprawdzić, kim jest ten gość. Schowałem się za ścianą i próbowałem podsłuchiwać. Wiem, że to nie ładnie, ale co miałem zrobić?
- Witam cie John,  zapraszam – uśmiechnęła się pogodnie moja mama.
- Dziękuje Pattie, wiesz musiałem ulotnić się z domu – zaśmiał się.
- O naprawdę? A można wiedzieć dlaczego?
- Wiesz jakie są nastolatki – uśmiechnął się – do córki miał przyjść klie... Znaczy kolega i kazała mi wyjść z domu, a że dzwoniłaś postanowiłem wpaść.
- Oh tak tak – zaśmiała się żartobliwie – Rozumiem jak najbardziej, mam syna, Justina, wczoraj właśnie zerwał ze swoją dziewczyną. O właśnie przedstawie ci go. – i zaczęła mnie gonić.
- Ide – krzyknąłem niby z góry.
- Właśnie to mój syn Justin.
- O Justin Bieber, tak? – wyciągnął dłoń w moją strone.
- Tak, we własnej osobie – uśmiechnąłem się sztucznie.
Z tym facetem coś nie grało, taki miły, za miły. Za bardzo przymila się do mojej mamy. A jego córka? Kolega ma przyjść? Dobre. Może moją mame może wkręcać, ale mnie nie. Wiedziałem, że musze uchronić moją mame przed nim, a co ważniejsze, jego córke, której ciągle nie znam imienia. Uścisnąłem jego chłodną dłoń i wyszedłem przed dom. Z tego miejsca miełem doskonały widok na jego dom. Nagle podjechał czarny mercedes. Widać, typek ma kase. Zaciekawiony przyglądałem się całej sprawie. Elegancko ubrany z bukietem róż. Przeczesał włosy i szedł w strone drzwi. Na moje oko miał z 40 lat jak nie wiecej. Czy taka młoda dziewczyna umawiałaby się ze starszym mężczyzną o jakieś 25 lat? Było na tyle dziwne, że sam osobiście postanowiłem się tym zająć.




======================
 ale się rozpędziłam ;d

jest nowy ;D
następnego możecie spodziewać się za tydzień :)
Dziękuje wam, że go wgl czytać, bo ja tu wchodze a tu mi pokazuje ze ponad 2.600 ! 
THANK U <3

sobota, 24 listopada 2012

012. Uśmiechnąłem się do niej i dotknąłem jej dłoni. Była lekka i ciepła, a raczej gorąca. Zarumieniła się.


Stałem, stałem, stałem. Nie mogłem nic zrobić. Totalna blokada. Jak to nie ma Amandy? Jestem nadal z Seleną? Czy ktoś sobie jaja robi? Wszedłem do łazienki. Przemyłem twarz. Popatrzyłem się na swoje odbicie i nadal nic nie ogarniam. Przypomniało mi się, że mam jej zdjęcie na komórce. Czym prędzej wyjąłem telefon i przy tym kilka razy mi wypadł z ręki. Przeglądałem i nic. Zero. Tylko Selena i Ja. Usiadłem pod umywalką i po prostu same z siebie łzy mi poleciały. Przecież kochałem ją. Była przepiękna, taka kochana. Nigdy już nie znajde takiej dziewczyny.
- Justin!!! – wołał Scooter- Szykuj się , za 15 minut wchodzisz. Idź do Ryana.
- Jasne, już ide – odpowiedziałem obojętnie.
Wyszedłem, a Scoot patrzył się na mnie jak na idiote.
- Płakałeś? – zapytał.
- Nie kurde, fontanne udawałem.
- Ale co się stało? Wiesz, że możesz ze mną o wszystkim pogadać – chyba chciał mi dodać otuchy, ale mu się nie udało.
- Wiem, ale teraz nikt mi nie pomoże – westchnąłem.
Poklepał mnie po plecach i wyszedł, a ja za nim. Poszedłem do Ryana. Zawsze umiał mi humor poprawić. Bieber. To był sen. Weź to w końcu zrozum, mówił do mnie mój rozum. Ale jak sen? Już się biłem z własnymi myślami. Dobra, sen. Musze wrócić do normalności. Nałożyłem na siebie uśmiech numer 2 i z udawaną radością i moim tanecznym krokiem otworzyłem drzwi od pokoju przyjaciela.
- Siema stary – przybiliśmy żółwika.
- Oo widze, ze humor dopisuje – uśmiechnął się.
- No cos w tym stylu – zaśmiałem się.
- Widze, że nasz Bieberek wraca.
- No a jak inaczej. Nie mogę zawieść moich fanów – teraz to już uśmiechnąłem się szczerze.
Na samą myśl o moich Beliebers, nawet gdy mam zły dzień, uśmiech wkrada się na moją twarz. Szybko przebrałem się. Poprawili moją fryzure i byłem już gotowy.
Czekałem już pod sceną zwarty i gotowy do akcji. To był szok, gdy usłyszałem, że przybyło aż 300 tysięcy ludzi. Byłem szcześliwy, że mogę przed nimi występować.
- 30 sekund – krzyknął ktoś.
Radość jaka mnie ogarniała była niedopisania.  Justin Bieber wraca, powiedziałem sobie w myślach i się zaśmiałem. Dobra, to mój dzień, moja chwila. Powoli wchodziłem na scene. Usłyszałem tysiące wrzasków. Dziewczyny płakały, piszczały, krzyczały. Byłem już na srodku.
- Dobry wieczór ! – krzyknąłem – cieszę się, ze jesteście – i zacząłem moją piosenke All a round the Word.
Zawsze tą piosenką rozpoczynam mój koncert. Wariowałem tam jak małe dziecko, które cieszy się na widok pierwszej zabawki. To była energia. Skakałem, śpiewałem razem z fanami. Normalnie magia. Następna piosenka była Beauty and a beat z Nicki. Tak, przybyła na moją prośbę. Śpiewaliśmy razem. Nicki w różowej sukience z pomponami wyglądała naprawdę szałowo.
- BRAWA DLA NICKI MINAJ – krzyknąłem do mikrofonu.
Ona mnie tylko pocałowała w policzek i pomachała do fanów. Jeszcze zaśpiewałem Eenie meenie, One time, Thought of you, Take you, Believe i czas teraz na One Less Lonely Girl. Jak zawsze zapraszałem jedną fanke.  Okazała się nią blondynka o niebieskich oczach.  Ładna była, bo nie powiem, że nie, ale to nie to. Na sam koniec przytuliłem ja i podziękowałem. Teraz była ostatnia, czyli mój popis Boyfriend. Mogłem się przy niej popisał jak tylko potrafie. One to lubią. Zdjąłem koszulke, a w efekcie pokazałem moje mieśnie.
- No to co, która chce zostać moją dziewczyną? – zapytałem.
Odpowiedział mi wrzask. Uśmiechnąłem się promiennie.
- No to dla was będzie BOYFRIEND!
Zacząłem pierwsze wersy piosenki i mnie olśniło. W pierwszym rzędzie stała dziewczyna, która wyglądała identycznie jak Amanda. Może to ona. Uśmiechnąłem się do niej i dotknąłem jej dłoni. Była lekka i ciepła, a raczej gorąca. Zarumieniła się. Była taka podobna.  Duchu modliłem się, aby to była właśnie ona.
Zakończyłem.
- DZIĘKUJE BARDZOO! KOCHAM WAS!
Kochałem je bardzo mocno. Były moim wsparciem i lekiem na wszystko.  Wziąłem pierwszą lepszą wode i wypiłem całą. Byłem bardzo spragniony, ale też zadowolony.
- Świetny występ stary – pogratulował mi Scooter.
-Dzięki – uśmiechnąłem się.
- A i jeszcze jedno – zatrzymałem się – w pokoju jest Selena jak coś.
- Co?! Co ona tutaj robi?
- Przyjechała – powiedział.
- Dobra trzeba to zrobić raz a dobrze – powiedziałem sam do siebie a Scoot się zaśmiał.
Szedłem pewnym siebie krokiem w strone mojej garderoby. To była moja szansa. Otworzyłem drzwi a na kanapie siedziała ona. O nie, powiedział głos w mojej głowie.
- Hej Justin – podeszła i pocałowała mnie w policzek.
- Cześć Sel.
- Słuchaj, wiesz myśle, że to nie ma sensu – powiedziała.
- Ale co? – zapytałem zdezorientowany.
- No wiesz.. jak ci to powiedzieć łagodnie… Zrywam z tobą – uśmiechnęła się.
- Co? – nie ruszałem się .
- Wiesz zostańmy przyjaciółmi – zaproponowała.
- Okej.
- Nie jesteś zły? – zapytała.
„Zrywam z tobą” i to miało być łagodnie? Ale ciesze się bardzo. Boże dziękuje ci za to. Uśmiechnąłem się do niej. Chyba nie wiedziała o co mi chodzi.
- Ja? Być zły? Nawet dobrze się stało, bo cie nie kochałem – uśmiechnąłem się.
- Nie kochałeś mnie ?
- No nie. Selena, mnie się nie da oszukać – uśmiechnąłem się tajemniczo – No idź idź do Mike bo się nie cierpliwi – zaśmiałem się.
- Jasne, bo ci wierze. Nie wiem wgl dlaczego byliśmy razem – odpowiedziała.
- Wiesz, to był największy mój błąd – uśmiechnąłem się zwycięsko.
- Dobra, Nara, bo nie chce mi się jej słuchać – i wyszła.
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Tak Justin, ona to robiła i bardzo dobrze. Jeszcze spotkanie z fanami i dom. Mój kochany domek. Przebrałem się i poszedłem do pomieszczenia, gdy fotograł czyli Alfredo robił nam zdjęcia. Były różne. Piękne i te mniej ładne. Ale były to moja Beliebers. Do każdej się uśmiechałem i przytulałem.
Powrót do domu to chyba najszcześliwsza chwila w życiu. Mój pokój i ja. Łóżko i czego człowiek chce więcej. Byłem już pod moją willą, kiedy naprzeciwko zauważyłem dom średniego wzrostu. Kremowy.
- Mamo, mamy nowych sąsiadów? – zapytałem.
- Na to wygląda – uśmiechnęła się.
- Może wiesz coś na ich temat?
- Wiem tylko, że to jest samotny ojciec ze swoją córką.
- OOoo samotny ojciec mamo – poruszałem zabawnie brwiami.
- Justin, zapomnij. Nawet nie próbuj mnie z nim swatać.
- Czy ty musisz wszystko zepsuć?- zapytałem.
Zaśmiała się i weszła do domu. Teraz tylko jedno mnie trapiło. Kim oni są…


============
DONE ;D
Jak powiedział tak jest :D

Jak się podoba ?

piątek, 23 listopada 2012

011. Czy w niebie są moje buty, ubrania i Ryan?


- Co.. co to było? – zapytała zaskoczona.
- Już od dawna chciałem to zrobić – uśmiechnąłem się.
- Ale.. – przerwałem jej.
- Ciii, teraz będziemy tylko ty i ja.
- Justin! – krzyknęła – Dasz mi powiedzieć coś?
- Jasne, przecież ciągle coś mówimy – zaśmiałem się.
- Posłuchaj mnie… Wiem, że to pewnie był impuls i ty nic do mnie nie czujesz… - powiedziała smutna.
- No właśnie w tym problem… Bo ja się w tobie zakochałem.
- Ja chyba śnie, wiesz?- zaśmiała się.
- Tak, tak i on jest realistyczny – przybliżyłem się i znowu ją pocałowałem.
Całowałem delikatnie, jakbym już jej nigdy nie zobaczył. Chyba po raz pierwszy w życiu się zakochałem. Czułem się jak w niebie. To było piękne. Chciałem, abyśmy byli już na zawsze. Odsunęliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy. Po jakieś godzinie żadne z nas nie chciało się odezwać. Może dlatego, że byliśmy hmmmm zawstydzeni? Patrzyliśmy na siebie i od razu uśmiech witał na naszą twarz. Jej policzki przybierały kolor lekkiego różu. Idealna była. Byliśmy w kuchni. Zgłodniałem wiec robiłem sobie kanapki, a Amanda piła herbate. Nagle weszła moja mama. Patrzyła się na nas i patrzyła, a mi zachciało się śmiać. Śmiałem się jak głupi, a mama patrzyła się na mnie zdezorientowana.
- Justin, dobrze się czujesz? – zapytała.
- Nawet lepiej – zaśmiałem się znowu.
- A ty Amanda, wszystko okej?
- Tak, tak, tylko duszno troche – i zaczęła machać ręką.
- Oj duszno, duszno -  uśmiechnąłem się.
- Wy coś kręcicie – powiedziała i uśmiechnęła się.
- Nieee – powiedzieliśmy równo.
- Dobra, Justin, ja jade do Scootera omówić dalsze sprawy, a ty zajmij się Amadną, dobrze?
- Jasne, bardzo chętnie – i popatrzyłem na dziewczyne.
Uśmiechnąłem się szeroko. Oj gdyby mama tylko wiedziała, co jest między nami. Pewnie szcześliwa by była. Nie no ona mnie bardzo dobrze zna wiec pewnie już się domyśliła. Kocham moją mame. Jest zawsze na pierwszym miejscu. Mogę z nią o wszystkim pogadać, nawet jak rozmawiała zemną o sprawach no.. wiecie jakich. Tych, że chłopak i dziewczyna… Troche przyśpieszyłem ta rozmowe, bo znalazła książke w moim pokoju, no a tam świetne obrazki. Potem przeglądała mojego laptopa i myślałem, że eksploduje. Potem akcja z Ryanem i musiała już ze mną pogadać. No co? Nie moja wina, jestem tylko chłopakiem i potrzebuje od czasu do czasu, ale spokojnie planuje zrobić to z ukochaną osobą i najlepiej po ślubie, że wtedy mnie nie zostawi. Selena tyle razy chciała, przywalała się do mnie i zawsze były jakieś kłótnie z tego powodu. Teraz moja była nie jest już dziewicą, raczej mogę powiedzieć, że jest dziwką. Dowiedziałem się, że robi to za kase. Tak, rozmowa z jej byłym mi pomogła. Wtedy to już na prawde miałem jej dosyć, ale mimo wszystko ją bardzo kochałem. A teraz? Teraz mam dziewczyne, którą szalenie kocham. Stop! Bieber idioto ty jej jeszcze nie poprosiłeś!!! Normalnie jestem debilem. Ale czy właśnie tego chce? Chce? Nie wiem, ale zaryzykuje. Nawet nie wiedziałem, że już jesteśmy sami. Całą noc. A ja jak ten słup nadal stoje w kuchni w tym samym miejscu chyba z 30 minut. Powędrowałem do salonu, gdzie siedziała Amanda.
- No wiec, co robimy? – zapytałem rozkładając się na kanapie.
- No nie wiem własnie.
- Może seans filmowy?
-  Widze, że jednak myślisz – zaśmiała się.
- Ja, jestem bardzo mądry.
- No powiedzmy.
- Czy ty masz coś do mojej inteligencji? – zapytałem i wstałem.
- Niee, nie mam.
- Kłamiesz – powiedziałem – Czy powiedziałem coś kiedyś nie tak?
- Wiesz… często robisz błedy i te twoje myślenie – uśmiechnęła się- ale jak ty się skupiasz wyglądasz słodko.
- No przecież to ja, Justin Bieber – zażartowałem.
- Wiem i cieszę się, że cie poznałam . No to jaki film ? – zapytała.
- Hmmmm  może „Szczęściarz” ?
- Jestem za!
Wstałem i podszedłem do kina domowego. Włożyłem płyte i poszedłem do kuchni po popcorn i cole. Potrzebne rzeczy wziąłem i wróciłem powrotem. Uśmiechnęła się na mój widok i mi pomogła.  Usiedliśmy wygodnie na kanapie i wciągnęliśmy się w film.
- To jest piękne, że oni razem, to zdjęcie – ciągle łzy jej leciały – piekne. A ten policjant nich się wypcha.
- No też go nie lubie – zaśmiałem się.
- Też bym chciała przeżyć coś takiego – uśmiechnęła się- no może nie tak samo, ale troche inaczej.
- Czy co, mam być w piechocie morskiej i wrócić? –zapytałem.
- Nie, nie o to mi chodziło – zaśmiała się słodko- No wiesz, miłość to piękne uczucie.
- A ty to czujesz? – złapałem ją za ręke.
- Raczej tak. Tak czuje to bardzo – popatrzyłem w jej oczy.
- Bo wiesz… - przybliżyłem się – ja czuje to bardzo, bardzo, bardzo – i pocałowałem ja akurat w tym momencie, kiedy w filmie się całowali. Dotknąłem jej policzka. Delikatnie przeniosłem ręke na jej plecy. To było coś. Nie da razy tego opisać. Jakby ogień nas rozpalił. Nagle się oderwała i wstała.
- Mam pomysł!- powiedziała.
- No słucham.
- Kto ostatni w parku ten głupek – wykrzyczała i wybiegła szybko.
Ja nie zostałem jej dłużny. Biegłem za nią ile sił w nogach. Śmiała się głośno a ja razem z nią. Pobiegłem za nią, zdążyła przebiec przez pasy. Co tam nic nie jedzie wiec mogę przebiegnąć. Zacząłem biegnąć i nagle za rogu wyjechał czarny mustang. Sparaliżowany zatrzymałem się i tylko usłyszałem przeraźliwy krzyk Amandy „ JUSTIN!”

Wstałem. Obejrzałem się. Jeden, drugi raz. Kilka razy mrugnąłem. Niebo? Nie. Czy w niebie są moje buty, ubrania i Ryan? Ryan? Co on tu robi. Byłem zdezorientowany. Patrzyłem na niego jak na idiote.
- Stary, krzyczałeś jak nie wiem co, wiec musiałem przyjść – powiedział.
- Justin! Och Justin wszystko dobrze? – wpadła do pomieszczenia moja mama.
- Justin? Wszystko okej? – zapytał Scooter.
- Bracie, wszystko jest dobrze ? – i jeszcze Kenny.
Popatrzyłem się jeszcze chwile i zorientowałem się, że jestem w garderobie.
- Scoot, może odwołajmy ten koncert? – zapytała Pattie.
- Jak? Jest ponad 300 tysiecy ludzi – odpowiedział. Co?
- Możecie wyjśc wszyscy, oprócz mamy? – zapytałem.
-Spoko stary i szykuj się, za 30 minut wchodzisz – puścił mi oko Scoot.
- Mamo? Co się dzieje?
- Jak to co? Za chwile masz koncert – uśmiechnęła się.
- Jak to koncert? A gdzie Amanda?
- Co? Amanda? Jaka Amanda? – zapytała zdezorientowana.
- No ta blondynka, która została zgwałcona – powiedziałem.
- Justin, ile razy ci mówiłam, abys  tego nie oglądał?
- Ale ja serio mówie i zerwałem z Seleną dla niej. Kochałem ją
- Na pewno wszystko dobrze? Może się uderzyłeś – zaczęła dotykać mojego czoła.
Co? O co chodzi? Czy ja właśnie śniłem?


============================
Tadam! :D i Jest kolejny ^^


Wiem wiem, troche zwaliłam :<
ale następny bedzie może jutro jak się wyrobie albo za tydzień (:
Jak się podoba?

niedziela, 18 listopada 2012

010. Jeden punkt dla Justina, zero dla Seleny.


Byłem w kropce.  Nic nie miałem wtedy w głowie. Patrzyłem się tępo na nią. Czy ja śnie? Nie, bo moja mama popchnęła mnie lekko w strone domu. Popatrzyłem  na nią. Dała mi do zrozumienia. „ Masz teraz szanse to zakończyć” szepnęła. Szczerze? Bałem się bardzo. Nie pewnie podszedłem do Seleny. Ona tylko rzuciła mi się na szyje.
- Selena? Co ty tu robisz? – zapytałem.
- Wiedziałam, że dziś wracasz no i taka moja mała niespodzianka- uśmiechnęła się tak, kiedy ją poznałem.
- Nagła zmiana nastroju? – zaśmiałem się.
- Wiesz dzięki tobie zrozumiałam mój błąd. Wiem zmieniłam się, ale teraz już jestem taka jak dawniej.
- Selena? Czy na pewno wszystko w porządku? – byłem zaskoczony jej podejściem.
- W jak najlepszy porządku – teraz ona zaśmiała się słodko.
- Szczerze to tęskniłem za tobą, ale….- nie powiedziałem, bo brutalnie mi przerwano.
Dziewczyna przyczepiła  do moich ust. Z jednej strony cieszyłem się, że znowu jest taka jak kiedyś, ale teraz już sam nie wiem. Musiałem to przerwać. Oderwałem się od niej i zauważyłem, że wszyscy są już w domu.
- Może wejdziesz. Chyba musimy sobie coś wyjaśnić – powiedziałem poważne.
- Okej.
Otworzyłem drzwi przed Seleną i pokazałem jej na schody. Od razu wiedziała gdzie iść. Poszedłem do salonu, gdzie była Amanda. Była smutna? Tak, była smutna. Nie wiem co się stało, ale tylko posłałem jej szczery uśmiech. Odwzajemniła. Poszedłem do kuchni. Moja mama jak zwykle coś robiła. Piekła ciasto. Szarlotka. Moja ulubiona.
- I jak ci poszło? – zapytała uśmiechnięta jak zawsze.
- Mamo, ona się zmieniła – poszedłem zamknąć drzwi od salonu – teraz już sam nie wiem.
- Słyszałeś Mike, tak? Dobrze mówił co do niej i nawet miał dowód. Ciągnie cię na kase, a ja nie mogę patrzeć jak ona się wykorzystuje – podeszła do mnie – wiesz, że cie kocham najmocniej jak potrafie i to dla twojego dobra.
- Wiem, ale ja chyba znowu coś do niej czuje – spuściłem głowe.
- A Amanda?
- Ona mi zawróciła w głowie, ale teraz sam już nie wiem – usiadłem zrezygnowany.
- Justin, zrób to co ci serce podpowiada – uśmiechnęła się ciepło -  a teraz idź stąd, bo nie będzie niespodzianki – zaśmiała się.
- Dobra. Życz mi powodzenia – pocałowałem ją w policzek.
- Ale zobacz co u Amandy.
- Oczywiście.
Jeszcze przytuliłem mame i poszedłem w strone salonu.  Byłem zdziwiony, gdy zobaczyłem Selene razem z Amandą.
- Przepraszam, a ty nie miałaś czekać na górze? – zapytałem zdziwiony.
- A przyszłam zapoznać się z twoją przyjaciółką – uśmiechnęła się sztucznie.
Amanda wyglądała na wystraszoną jak nigdy. Była inna. Siedziała wyprostowany jak na jakimś apelu wojskowym. Patrzyłem raz na Amande a raz na Selena. Ona coś kombinowała. Widziałem to.
- Pogadałyśmy sobie, prawda Amando? – zwróciła się do niej.
- Ttt..ak- odpowiedziała.
- Jest już wszystko okej, serio – Selena zaśmiała się.
Teraz byłem pewny, że trzeba to zakończyć.
- Amanda? Wszystko dobrze? Nie wyglądasz swojo –powiedziałem.
- Wszystko dobrze, tylko wiesz… - Gomez jak zwykle przerwała.
- Okej, okej, jest dobrze. Co ty słuch skarbie tracisz? – Selena była można powiedzieć lekko zdenerwowana.
- A co ty taka nerwowa? – zapytałem.
- Słuchaj mam świetny pomysł. Może do kina pójdziemy ? – zapytała energicznie Sel.
- Świetny pomysł. Amanda idziesz z nami? – zapytywałem z nadzieją.
- Ja…
- Justin, kochanie. Emm.. wiesz, że randka składa się z dwóch osób, tak? Chłopaka i dziewczyny- dopowiedziała moja dziewczyna.
- Wiem, ale chciałem też zabrać moją przyjaciółke – uśmiechnąłem się do niej.
- Nie Justin, ja nie mogę. Miałam pomóc twojej mamie i wgl – Amanda już się plątała w swojej wypowiedzi.
- No okej – powiedziałem udając zrezygnowanego.
Selena zadowolona złapała mnie za ręke i pociągnęła w strone drzwi. Selena jest fajna, kocham ją, kochałem. Wygasło. W jednej chwili wszystko wygasło. To ta chwila, musze to zrobić bo to nie ma sensu.
- Wiem o wszystkim – powiedziałem.
- Ale o czym? – udawała głupią.
- Wiem, że mnie zdradziłaś.
- Pff… cooo? – powiedziała zagubiona – nieme, coś ty. Ciebie nigdy.
- Wiem wszystko, mam dowody- pokazałem jej zdjęcia- widzisz?
- Al…lle to nie ja.
- Hmmm to może inaczej. Chcesz nagranie ?
- Jakie nagranie?  Przecież on nic nie nagrywał – teraz ją mam.
- Selena, proszę nie pogrążaj się bardziej.
- Ale ja cie nie zdradziłam.
- Wiesz nawet boisz się przyznać.
-  Ale to nie prawda – zaczęła krzyczeć.
- Koniec z nami. Nie dzwoń, nie pisz. Najlepiej będzie jeśli zostawisz mnie w spokoju – powiedziałem i zostawiłem Selene przed domem.
Jeden punkt dla Justina, zero dla Seleny. Zadowolony jak nigdy wszedłem do domu.
- Co ty? – zapytała mama – Już?
- No. Już – powiedziałem zadowolony.
- No no, mój synek jest znowu singlem – uścisnęła mnie.
-Ma…maamo udusisz mnie – zaśmiałem się.
- Ah tak, przepraszam.
- Gdzie Amanda?
-  W salonie – puściła mi oczko.
Wszedłem do salonu. Podszedłem z tyłu fotelu i z zaskoczenia pocałowałem ją w policzek.
- Nooo Justin Bieber, idol nastolatek właśnie został singlem – roześmiałem się.
- Jak to? Coś nie tak z Seleną?
- Wiem, że ci groziła. Ale spokojnie, już jej nie ma i nie będzie.
- A ty co taki szcześliwy ? – zaśmiała się.
- Bo biorę się za kolejną – poruszyłem zabawnie brwiami.
- Justin – zacząłem podchodzić do niej – Nawet. Mnie…. Zostaw mnie – i zaczęła uciekać.
Tak właśnie zaczęła się nasza wojna. Pattie tylko się śmiała. Musiałem złapać Amande. Biegaliśmy chyba z 10 minut czy jak nie wiecej. Zamknęła się w toalecie. Akurat w tych drzwiach zamek się popsuł. Uśmiechnąłem się sam do siebie i otworzyłem. Stała w wannie, a w ręku miała słuchawkę. Teraz już nie miałem wyboru. Powoli zacząłem podchodzić.
- Nie zbliżaj się – uśmiechnęła się.
- Taaak? Bo co, zalejesz mnie wodą? – zaśmiałem się i byłem coraz bliżej.
- A właśnie, że tak – odkręciła wodę.
Podbiegłem do niej i złapałem w pasie. Woda ciągle się lała a ja byłem cały mokry, zresztą nie tylko ja. W wannie było już duzo wody i wywróciliśmy się. Leżała na mnie. Nasze twarze były bardzo blisko. Justin to twoja chwila. Nie zwal jej. Dotknąłem jej policzka ręką i pocałowałem namiętnie w usta. Odwzajemniła. Całowałem lekko jak by była z porcelany. Bałem się ją zranić. Pocałunek stał się bardziej namiętny. Moje ręce wylądowały na jej pośladkach. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie.
- Co..co to było? – zapytała zaskoczona.

=================
hej hej i mamy kolejny rozdział :D

jak wam się podoba ? :>


poniedziałek, 12 listopada 2012

009. Boże, dziękuje. Wiedziałem, że czuwasz nade mną. Byłem szczęśliwy. To chyba był jakiś cud. Siódme niebo.


Flesze, ludzie, paparazzi. To coś czego nie lubiłem. Widać było, że Amanda się bała. Z jednej strony ja też. Szybko złapałem ją za ramie i wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy w ciszy do hotelu. Nie wiedziałem co powiedzieć, bo chyba zwykłe „przepraszam” nic nie da, a wyszedł bym na debila. Niespodziewanie cisze przerwała dziewczyna.
- Wstydzisz się mnie – powiedziała smutna.
- Nie, to nie tak ..- przerwała mi.
- Justin, ja wiem. Jestem przybłędą, nie mam nikogo, nic. Jestem sama jak palec i w każdej chwili możecie mnie zostawić. Tak, wiem, jestem problemem dla was i … - nie mogłem już tego słuchać, zatrzymałem się gwałtowaniem.
- Możesz już skończyć? Nawet tak nie mów. Masz całą epike, moją mame i mnie – popatrzyłem na nią – nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że ciebie poznałem.
- I tak kiedyś w końcu mnie zostawicie.
Nie wytrzymałem. Złapałem ją za ręke. Patrzyliśmy na siebie. Miała piękne oczy. Zacząłem się przybliżać do jej twarzy. Pragnąłem tego jak nigdy. Już dzielił na 1 centymetr, kiedy zadzwonił mój telefon. Zastrzele tego kogoś. Niechętnie odsunąłem się od dziewczyny i popatrzyłem na wyświetlać.
- Tak?- zapytałem.
- Justin? Gdzie jesteście? Jest już po północy – moja mama była już lekko zdenerwowana, jak ja.
- Jedziemy. Mamo musze kończyć. Pa – i się rozłączyłem.
Nic już nie mówiliśmy. Byłem zły. Bardzo zły. No jak mogła mi przerwać w takim momencie?! Nie mogłem tego tak zostawić. Jutro wracamy do domu. Zaczną się koncerty. A co najważniejsze rozmowa z Seleną. Kocham ją? Czy dobrze robie? Te pytania krzątały się w mojej głowie. Nie znałem odpowiedzi. Amanda to ta właściwa? Czy ja coś do niej czuje czy tylko zauroczenie? Nie wiem. Kiedy się zorientowałem byliśmy pod hotelem. Oddałem samochód i powędrowałem do budynku. Dziewczyna szła równym krokiem za mną. Rozeszliśmy się do swoich pokoi.
-Dobranoc – powiedziałem i uśmiechnąłem się do dziewczyny.
- Dobranoc  Justin – także się uśmiechnęła.
Zamknąłem drzwi i od razu poszedłem do łazienki. Zdjąłem rzeczy i wszedłem pod prysznic. Właśnie tego było mi trzeba. Gorąca woda spływała po moim torsie. Może minęło z 20 min kiedy wyszedłem. Wytarłem się i ubrałem dół od piżamy. Podśpiewując sobie pod nosem położyłem się w dużym łóżku. Miękka kołdra, poduszka. Byłem w raju. Nagle zachciało mi się pić. Wiec musiałem niestety wstać. Podszedłem do lodówki i wyjąłem wode. Spojrzałem na drzwi i można było zauważyć, że ktoś pod nimi jest. Zaciekawiony poszedłem sprawdzić. Otworzyłem drzwi. Co tam zobaczyłem nie miałem pytań.
- Amanda? Co ty? – byłem zdezorientowany.
- A tak sobie siedzie, wiesz przemyśleć – powiedziała zmieszana.
- Nie masz karty – nie zapytałem, stwierdziłem.
- No wypadła mi w samochodzie i zapewne twoja mama ma.
- I siedzisz tak tu z 30 minut ? – kiwnęła głową – było zapukać.
- Nie chciałam ci przeszkadzać – odpowiedziała.
- Chodź – wziąłem ją za ręke.
Dziewczyna weszła za mną. Boże, dziękuje. Wiedziałem, że czuwasz nade mną. Byłem szczęśliwy. To chyba był jakiś cud. Siódme niebo.
- Chcesz się wykąpać? – zapytałem.
- Nie mam ubrań.
Wyjąłem z szafy jakąś bluzke i jej podałem.
-Masz, a reczniki masz w łazience.
- Dzięki – uśmiechnęła się.
Zadowolony z siebie powędrowałem do łózka. Czekałem na nią. Na Amande. Prawie zasypiałem. Nagle drzwi się otworzyły. Wyszła. Moja bluzka ledwo zakrywała jej tyłek. Nie powiem, wyglądała uroczo. Poklepałem  miejsce koło siebie. Spojrzała na mnie.
- No przecież nie gryze – zaśmiałem się.
- No przecież wiem.
To musiało komicznie wyglądać. Ja sobie leże na połowie łóżka bez koszulka a ona mała stoi i się patrzy. Położyła się koło mnie. Zgasiłem telewizor i próbowałem zasnąć. Na nic. Przekręciłem się na drugi bok i napotkałem zielone oczy Amandy. Wpatrywały się we mnie. Byłem wyżej, wiec doskonale widziałem. Nieświadomie przesunąłem noge do jej, ale od razu tego pożałowałem. Była zimna. Zimna jak lód.
- Jesteś lodowata – powiedziałem – zimno ci?
- Nie, nie. Jest ciepło – uśmiechnęła się.
Mam wrażenie, że ona się mnie wstydzi. Jej Poliki przybrały kolor lekkiego różu. Widziałem, bo księżyc idealnie padał na jej twarz.  Zamknęła oczy. Chyba zasnęła. Ale tak szybko? Mi to potrzebne chyba z 2 godziny, a jej nie pełnej minuty. Lekko objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się mocno. Zadowolony z siebie szybko zasnąłem.
Rano, wstałem pierwszy. Dziewczyna nadal była wtulona w mój tors. Uśmiechnąłem się na jej widok. Jakoś od razu miałem lepszy humor. Lekko oderwałem się od dziewczyny. Wziąłem rzeczy i poszedłem się wykąpać.  Po 30 minutach wyszedłem cały czysty i pachnący. Amanda już nie spała. Siedziała i patrzyła się na mnie. Uśmiechnąłem się, co odwzajemniła.
- Ide na dół. Chcesz coś do jedzenia? – zapytałem, bo byłem strasznie głodny.
- Jak byś mógł to naleśniki.
- Okej, załatwione.
OCZAMI PATTIE***
-Scooter! Nie widziałeś mojego kolczyka? – plątałam się po całym pokoju.
- Masz – podał mi.
- Gdzie był?- spytałam.
- Pod krzesłem.
Ah ta moja uwaga. Szykowaliśmy się na samolot do domu. Cała wyszykowana zeszłam na dół na śniadanie. Akurat zauważyłam Justina.
- Hej mamuś – pocałował mnie w policzek.
- Cześć. A gdzie Amanda?
- Dopiero wstała a ja poszedłem po śniadanie – powiedział zadowolony.
- No Justin, widze, że coś świta miedzy wami – zaśmiałam się.
- Świta? Nie, przypominam ci, że mam dziewczyne.. – przerwałam mu.
-… której nie kochasz.
- Jezu od razu, że nie kocham. Po prostu nie jestem pewien uczuć do niej i .. – znowu mu przerwałam.
-… i postanowiłeś to zakończyć.
- Czytasz w myślach czy co?
- Nie. Ja tylko znam bardzo dobrze mojego syna – przytuliłam go.
- Wiec teraz możesz być szcześliwa, bo postanowiłem zakończyć tą szopke.
W Samolocie.
Przeglądałam czasopisma. Kenny jak zwykle spał, a Scooter się czemu przyglądał. Nie czemuś tylko komuś.
- Scooter, nie patrz się tak – zaśmiałam się.
- Wiem, ale zobacz jaki on jest szcześliwy.
- Widze właśnie.
Patrzyłam na nich. Śmiali się, słuchali muzyki, wygłupiali.
- Ładnie razem wyglądają – powiedziałam.
- Właśnie miałem to powiedzieć – zaśmiał się.
- Jest coś może do jedzenia? – zapytał Kenny.
- Wiesz powinno coś być. Zapytaj się – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się w strone zakochanych.
OCZAMI JUSTINA***
- Ejjj teraz moja kolej – kłóciła się Amanda.
- No własnie nie, bo ja teraz – uśmiechnąłem się.
- Jasne, znowu ty? Oszukujesz!
- Haha, nie ładnie tak zwalać na kogoś jak się nie umie grać – i zacząłem ją łaskotać.
Wygłupialiśmy się,  śpiewaliśmy, do tego wszyscy się przyłączeli. Kenny śpiewał Part of me, Katty Perry. Leżeliśmy ze śmiechu. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Gdy byliśmy już pod domem, nie spodziewałem się tego, była a raczej stała tam Selena. Zamurowało mnie. Wszystko co miałem jej do powiedzenie, ulotniło się. 


===============
 i mamy kolejny, przepraszam, że tak długo, ale wiecie szkoła a teraz jeszcze głupie testy.
ale bede starała sie dodawać częściej.
Jak się podoba? :)

piątek, 2 listopada 2012

008. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Przytulaliśmy się, kiedy zauważyłem ludzi, którzy robią nam zdjęcie. Teraz to się zacznie.


J: A to.. To jest Amanda moja przyjaciółka.
P: Czy tylko przyjaciółka?
J: jest nawet ze mną – zmieniłem szybko temat.
P: to wspaniale zapraszamy.
OCZAMI AMANDY***
Nagle ktoś mnie pociągnął za rękę.
- WCHODZISZ – usłyszałam od jakiegoś mężczyzny.
Weszłam gdzieś, nawet nie wiem gdzie i ujrzałam widownie, która głośno piszczała i klaskała. Szłam, i Justin wstał i mnie przytulił. Zdezorietowana stałam i nie wiedziałam co zrobić.
J: Chodz, do mnie na kolana – powiedział i usadowił mnie na swoich kolanach.
Nie dość, że byłam czerwona jak burak to jeszcze byłam na kolanach osoby, którą kocham…
P: Witaj Amando.
A: Dzień dobry.
P: Jak tam się czujesz będąc w ekipie Justina?
Spojrzałam na Justina, ten tylko się głupio uśmiechał.
A: Yyyy no bardzo dobrze.
P: Justin nam powiedział, że jesteście przyjaciółmi.
J: Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi – podkreślił.
A: Tak najlepszymi.
Po 20 minutach już musieliśmy Kończyc. Cała zestresowana zeszłam z widoku i czekałam wściekła na Justina.
- Co to miało znaczyć? – zapytałam od razu.
- No pojawiło się nasze zdjęcie w hotelu i jakos tak wyszło – uśmiechnął się.
- Boże, ja taka nie gotowa, spójrz na mnie – pokazałam – jak ja wyglądam no.
- Wyglądasz ślicznie- podszedł do mnie- a wynagrodze ci to.
- Jak? – podszedł i pocałował mnie w policzek.
- A tak, że dzisiaj zabieram cie na kolacje – ten jego uśmiech mówił sam za siebie.
- Ale … - przerwał mi beszczelnie.
- Nie ma żadnego ale.
Chwycił mnie za ręke i pobiegliśmy do jego samochodu.
OCZAMI JUSTINA***
Droga do restauracji dłużyła się niemiłosiernie. Już mnie ręce bolały od kierownicy. Ale chciaż miałem co robić, ciągle rozmawiałem z Amandą. Takie mniej ważne rzeczy. Ale jedno mnie zaciekawiło.
- A jak tam z Seleną? – zapytała.
Zahamowałem centralnie. Akurat byliśmy przy restauracji. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. „ Wiesz zdradza mnie na każdym kroku”? Wiem, musze to zakończyć, ale boje się reakcji Seleny. Znienawidzi mnie? A może zacznie oczerniać na ulicy, przy paparazzi. Wiem jedno, musze to jak najszybciej zakończyć. Najlepiej od razu jak wróce.
- Wiesz… Z Seleną wszystko okej, wspaniale się układa – powiedziałem lekko zmieszany.
- Kłamiesz – stwierdziła. Przeraziłem się.
- Niee. Przecież ja kocham.
- Kochasz, ale czy ona kocha ciebie? – zatkało mnie.
„ Nie, ona mnie tylko wykorzystuje” pomyślałem. Nie mogłem jej tego powiedzieć. Wtedy powie, że jestem głupi, fakt jestem głupia, ale nie na tyle aby się nie skapnąć, że coś nie gra. Dziewczyna przyglądała mi się z zaciekawieniem, jakby szukała czegoś w moich oczach. Nie wiem co chciała tym osiągnąć, ale czułem się troche niezręcznie. Zauważyła to i się zarumieniła. Ślicznie się rumieniła. Jej Poliki koloru lekkiego różu pięknie dodawały twarzy blasku. Była inna od dziewczyn, które znam. Była tajemnicza.
- Tak, kocha – powiedziałem pewnie, aż sam się przestraszyłem.
- Okej – odwróciła głowe.
- No księżniczko wysiadamy – powiedziałem i otworzyłem drzwi od pasażera.
- Oh dziekuje – zaśmiała się.
Weszliśmy do restauracji. Zawsze gdy odwiedzałem to miasto, wstępowałem na te kilka godzin. Menu wyśmienite. Wszystko było wspaniałe.
- Witamy ponownie pani Bieber. Pana stolik już czeka – odpowiedział starszy pan około czterdziestki.
- Może ja też zaczne do ciebie mówić panie Bieber? – zacytowała.
- Dobrze, ale ja mówie do ciebie księżno Amando – poruszałem zabawnie brwiami.
Śmiesznie zmarszczyła mały nosek i pokierowała się do naszego stolika. Usiedliśmy, przeglądając menu. Jak zawsze wziąłem sushi i cole.
- Wiesz ja nigdy nie jadłam Sushi – powiedziała speszona.
- To czas najwyższy spróbować – powiedziałem z uśmiechem.
Dziewczyna uśmiechnęła się i czekała na kelnera z daniem. Siedzieliśmy ciągle rozmawiając, nie przerywając nawet na chwile.
- A twój ulubiony typ dziewczyny? – zapytała.
- Hmm.. Na pewno szczera, no zabawna, nie taka sztywna i wgl, z dobrym poczuciem i ładną – parzyłem  jej w oczy. Ona chyba nie wiedziała, że mówie o niej.
- Aha… - i w tym czasie przynieśli nasze zamówienie.
Nalałem sosu do małej miseczki zacząłem jeść. Na początku wziąłem pałeczki i zjadłem jednego. Popatrzyłem na dziewczyne. Nie umiała wziąć w paleczki jednego kawałka. Zaśmiałem się i wziąłem w swoje, po czym powędrowałem niczym samolocik do jej ust. Zaśmiała się i zjadła. Musiało to na prawde wspaniale wyglądać, normalnie jakbyśmy byli parą. Karmiliśmy siebie nawzajem. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy, wszystko. Nagle podeszła do nas staruszka.
- Witam. Szukam zakochanej pary do mojego zdjęcia , czy moglibyście mi zapolować? – zapytała.
- Ale my nie jeste.. – przerwałem jej.
- Ależ oczywiście – uśmiechnąłem się.
- Wiec ustawcie się tak – powiedziała i zaczęła nas ustawiać.
Poszliśmy za nią i usiedliśmy na dwóch krzesłach. Kazała nam skierować wzrok na siebie. Amanda wyglądała na lekko zmieszaną, ale tylko na lekko. Wziąłem jej ręce w swoje i spojrzałem głęboko w oczy. Widziałem w nim iskierki szcześcia. Teraz czas nie istniał. Była tylko ona i ja. Widziałem w nich miłość. Miłość? Tak, miłość do osoby, która jest szczerze i z poczuciem. Zaczęliśmy się przybliżać do siebie. Tak pragnąłem ją pocałować, kiedy nagle starsza pani nam przerwała. Zupełnie o niej zapomniałem.
- Młodzieńcze, czy mogę cie pozwolić na chwilke? – zapytała, uśmiechając się.
- Tak – odpowiedziałem – zaczekaj – odwróciłem się do Amandy.
Nie wiedziałem co zrobić. Szliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Usiadła na fotelu i kazała usiąść koło siebie.
- Czemu jej tego nie powiesz?
- Ale czego? – zapytałem zdezorientowany.
- Widać to gołym okiem – rzekła.
- Ale ja mam dziewczyne, którą kocham
- Ale czy na pewno?
Czy ja jestem debilem czy coś? Przecież wspaniale to ukrywam. Ale mama wie, Kenny wie i Ryan i jeszcze ta pani. Zaczynam się bać.
- Wiem, że mnie zdradza na prawo i lewo, ale .. – przerwała mi.
- No właśnie, ale. Wiesz nie będę cie namawiała. Zrobisz co uważasz – uśmiechnęła się.
- Dobrze, dziękuje.
Wróciłem do Amandy, zapłaciłem i wyszliśmy.
- Wiesz to był na serio szalony dzień – zaśmiała się.
- Haha no też tak sądzie.
- Jutro już wracamy – powiedziała smutna.
- Wiem – powiedziałem – a własnie, to dla ciebie – wyjąłem srebrną branzoletke.
- Al..ale ja nie mogę tego przyjąć – odpowiedziała.
- oczywiście, ze możesz. Chciałem ty powie dziękować za twoją przyjaźń do mnie – uśmiechnąłem się.
- O jejciu Justin dziękuje – i rzuciła mi się w ramiona.
Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Przytulaliśmy się, kiedy zauważyłem ludzi, którzy robią nam zdjęcie. Teraz to się zacznie.
===============
Wiitam :)
kolejny rozdział, wiem wiem ze sie nie udał -.-
nastepny bedzie lepszy :D