niedziela, 20 stycznia 2013

WAŻNE!

SKRÓT NOWEGO OPOWIADANIA


- Charlie!!! Najprzystojniejszy chłopak w szkole powiedział do ciebie „cześć” – krzyczała do mojego ucha Amy.
- No, ale tylko powiedział moje imię, nic wiecej.
- Ale to już coś i jeszcze wycieczka na wyspę – rozmarzyła się.
-Tak, tak.



- Hmm nie znam go, ale uważam, że jest miły - powiedziałam, popijając wodę.
- I słodki – Anja zaczęła wzdychać.
- Chodziłam z nim do podstawówki, jakoś zbytnio nie rozmawialiśmy – wzięłam tace i odeszłam.


- Świętna impreza! –krzyknęła Amy – Powinni częściej robić to na łodzi.
- Patrz! Chalie, Justin tam jest – blondynka pokazała palcem na bruneta.
- Widzę, ciągle się na mnie patrzy – powiedziałam speszona.



- Jesteś cała? –zapytał.
- Myślę, że tak – odpowiedziałam, przecierając twarz.
- Cholera! Schyl się – krzyknął i zakrył nas śpiworem.


- Czemu nie popłynąłeś za nimi?! – byłam bardzo zdenerwowana.
- Nie mogli mnie złapać, księżniczko.
- Do twojej wiadomości jestem Charlie.
- Dobra, Charlie.
-Ile jeszcze? -  zapytałam.
- Jak widzisz, na razie dryfujemy.



- Musimy mieć wiecej wody – zaczęłam nabierać wody źródlanej do butelki.
- Znalazłem owoce, wystarczy?
- Jak na razie powinno.





- Charlie? Co to wgl za imię? – zaśmiał się Justin.
- TO już się pytaj moich rodziców. A coś ci nie pasuje?
- Nie, nie. Jest spoko, księżniczko.
- Nie jestem księżniczką.


- Zobaczysz umrzemy tu, tak jak on!- krzyknęłam i zaczęłam płakać.
- On pewnie coś przedawkował czy coś. Charlie! My mamy siebie, rozumiesz?
- Tak, ale długo tak nie pociągniemy.
- Nie zostawię cię – i zaczął mnie całować.



- Z kim jako pierwszy to robiłeś? –zapytałam, byłam strasznie ciekawa.
- Hmmm, to była dziewczyna o dwa lata starsza. Zaledwie 5 minut i koniec. No a ty?
Nie odpowiedziałam.
- O nie, nie. Ja powiedziałem to teraz ty – zaśmiał się.
- Ty.

=========

 to takie w skrócie jakie było by nowe opowiadanie.
to już wy decydujecie :) 

017. No Justin, czas pobawić się w super bohatera.


 Jak przeczytacie, proszę też przeczytać na dole :)
====================== 

Nie wiedziałem co zrobić. Czy mu przywalić, bo jestem do tego zdolny. Akcja z paparazii, przywaliłem mu, bo mówił o Selenie złe rzeczy. Teraz Selena mnie nie obchodzi. Mam ją gdzieś.

Mężczyzna średniego wieku przyglądał mi się z zaciekawieniem. Nie wiedziałem co powiedzieć. Wiem, że jest z tych kryminalnych, co zabijają i może mnie teraz zabić, ale myślę, że nie był do tego zdolny.

- Czy widziałeś może moją córkę? – zapytał.
- Hmm tą blondynkę?
- Tak, właśnie tak.
- A, to nie widziałem. Możliwe, że wczoraj przemknęła się przed moimi oczami, ale… A tak, pamiętam.  Wczoraj wieczorem wychodziła z pańskiego domu i wsiadła do jakiegoś czarnego samochodu. Niestety nie widziałem marki.
- Nosz kurwa czyli musieli ją chłopaki zabrać – powiedział cicho pod nosem.
- Że kto? – zapytałem, ale zignorował mnie.
- Słuchaj Justin, pomożesz mi ją znaleźć?
- Przepraszam, ale nie mogę. Dzisiaj mam próbe i nie dam rady – próbowałem się jakoś wykręcić.
- No dobrze, dziękuje. Jak byś ją zobaczył to mój numer – i dał mi kartkę z jego numerem.
- Dobrze. Dowiedzenia – i zamknąłem drzwi.

Wyjrzałem przez okno sprawdzając, czy na pewno odjechał. Jednak jego ciekawość wygrała. Przyglądał się mojemu oknie w domu. Szybko pobiegłem do pokoju. Gdy wszedłem zobaczyłem krzątającą się dziewczyne w mojej bluzce.

- Justin ja… - złapałem i zakryłem jej usta.
- Ciii – szepnąłem.

Dziewczyna pokiwała głową. Miałem otwarte okno, więc było doskonale słyszeć, gdy ktoś był w moim pokoju. Lekko wychyliłem się i nadal tam stał przypatrując się. Dyskretnie zasłoniłem roletą i zamknąłem okno. Głośno weschnąłem.

- Co się stało? – zapytała.
- Chodź, opatrzę ci rany – zdenerwowany chwycił ją za rękę i pociągnąłem w stronę łazienki, gdzie miałem apteczkę.
- Wiesz jesteś jakiś inny.
- Inny? – uniosłem lekko brwi.
- Tak. Coś musiało się stać. Jestem tego pewna.

Chwyciłem wacik i dotknąłem lekko polika dziewczyny. Syknęła z bólu. Był siny, nawet bardzo, ale jest silna.

- Wiesz, już trochę się znamy, a ja nadal nie znam twojego imienia – zaśmiałem się.
- Ah tak, przepraszam. Hmm Amanda – wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Justin- uścisnąłem.
- Wiesz lubię cię – powiedziała.

OCZAMI AMANDY***

-Wiesz lubię cię – wypaliłam nagle.

Nawet nie przemyślałam tego, co powiedziałam.

- Dzięki – zaśmiał się – Ja ciebie także.

To jest dziwne, żebym ja, prosta dziewczyna była z taką gwiazdą jak on?
Jego oczy są jak jakaś fabryka czekolady, usta malinowe, a już nie wspomnę o jego idealnej klacie. Był i jest marzeniem każdej dziewczyny na świecie, a ja zwykła dziewczyna, którego ma ojca w jakieś pieprzonej mafii. Zawsze się go bałam.

Nie mogę skupić się na jego słowach. Rozprasza mnie i się przygląda. Wiem, jestem bezczelna, że ciągle patrzę na jego klatę, ale no nie mogę.

OCZAMI JUSTINA***

Przemywałem rany, było już o wiele lepiej. Spojrzałem na Amandę. Ciągle na mnie patrzyła. Rozejrzałem się.

- Jestem brudny? – zapytałem.

Dziewczyna pokręciła głową i zaczerwieniała się. Zaśmiałem się, bo to wyglądało komicznie.

- Pociągam cię?
- Co? – zapytała zdezorientowana.
- Nie nic.
- Może –zaśmiała się.
- Ale co?
- Tylko odpowiadam na twoje pytanie.
- Wiesz – zbliżyłem się – można powiedzieć, że ty mnie też.

Nie byłem pewny swoich słów, ale było w niej coś, co chciałem odkryć. To mnie po prostu kręciło. Była piękna, nie dało się zaprzeczyć. Uśmiechnąłem się, chciałem ją pocałować.

- Justin, Emm.. możesz wziąć rękę? Trochę mi nie wygodnie – powiedziała i dopiero zorientowałem się, że moja ręka jest na kolanie dziewczyny.

Pewnie, gdybym teraz spojrzał w lustro, widziałbym siebie czerwonego jak burak, więc wolałem ominąć ten fakt.

- Jesteś głodna? Przygotowałem śniadanie na dole.
- Jasne.

Położyłem wszystko na swoje miejsce i weszliśmy na dół. Usiedliśmy przy stole i zapadła niezręczna cisza. Nie lubię tego. Powiedzieć jej o tym czy nie. Ughh byłem zły na samego siebie. Boję się o nią. Może powinniśmy uciec od tego wszystkiego? Przeprowadzić się? Raczej to nie jest rozwiązanie. Uciekanie od problemów. I tak nas potem znajdą, więc to jest trochę bez sensu. Chciałem jej zapewnić bezpieczeństwo, ale wiedząc, że naprzeciwko jest jej ojciec, mam ochotę sprzedać dom i przeprowadzić się. W sumie to mogłoby być dobre rozwiązanie.

- Dziękuje, było pyszne – zaśmiała się.
- Tak wiem, jestem świetnym kucharzem.
- Haha tak, tak i skromnym przede wszystkim.
- Hmm co powiedz na rundkę na Xbox?
- No nie wiem, czy chciałbyś widzieć jak przegrywasz z dziewczyną.
- Ja? Pff nigdy – uśmiechnąłem się.

Graliśmy jakieś 4 bite godziny, jest remis, ale musze przyznać jest dobra. Chce mi się śmiać, jak widzę jej minę. Słodko wygląda, jak się denerwuje. Zabawnie marszczy nos, aż się sam do siebie jak idiota uśmiecham.

- Ej, to nie sprawiedliwe, wywaliłeś mnie – znowu się kłóci.
- Kochanie, to się nazywa gra.
- Wiesz co? Teraz ostateczny, kto wygra ten ma jedno życzenie od przegranego.
- Wszystko co ze chce?
- Wszystko co ze chcesz.
- Zgoda.

Podaliśmy sobie rękę i do boju. Musiałem wygrać. Nie miałem celu, ale po prostu musiałem. Już widzę, jak się denerwuje. Chyba najlepsza mina jaką widziałem. Skupiłem się na padzie i na telewizorze. Wtedy nikt nie był w stanie mi przeszkodzić. Jechałem już była meta, gdy nagle samochód we mnie wjechał. Popatrzyłem na Amandę, która się uśmiechała.

- Wygraaaaaałam! – krzyknęła.

Wstałem i powędrowałem do kuchni. Ale jak to możliwe?!?!?! Przecież to jest nie dozwolone. Miałem wygrać, a nie ona. Wkurzony jak nigdy wędrowałem w kółko po kuchni, nie mogąc uwierzyć, co się przed chwilą wydarzyło.

- No to kiedy moja nagroda? – zapytała, pojawiając się w kuchni.
- Nigdy – odpowiedziałem i nalałem sobie soku do szklanki.
- Oł, czyżby Justin Bieber nie umie przegrywać?
- Ja, pff umiem – sam nie mogłem w to uwierzyć.
- No więc zadanie.
- Boże, jakie zadanie?
- Umowa – pokiwała palcem.
- Tylko nie chamskie, tylko jakieś normalne.
- Zadam je, kiedy ochłoniesz – i wróciła do salonu.
Spokojnie Bieber, nikt się nie dowie, że przegrałeś z dziewczyną.
- Ale ja jestem spokojny – powiedziałem sam do siebie.

Usłyszałem  cichy śmiech z salonu. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wdech i wydech.

- No dobra już jestem spokojny – powiedziałem, gdy przekroczyłem próg salonu.
- Yhym właśnie widzę.
- Nie no serio jestem.
- No okej.
- Więc?
- O wszystko tak? – zapytała niepewnie.
- Tak, tak jak się umawialiśmy – uśmiechnąłem się.
- No więc – zaczęła chodzić po pokoju – Pocałuj mnie.
- Co? – zapytałem niedowierzając jej słowom.
- Nie nic.
- Okej.

Podszedłem do niej, przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Nasze usta złączyły się. Było niesamowicie. Wariowałem przez tą dziewczynę. Ta oplotła rękoma moją szyję. Całowałem delikatnie i namiętnie. Każdy odwzajemniałem. Nagle całe zasilanie w domu padło. Wszystkie światła, było ciemno. Oderwaliśmy się od ciebie. Amanda wyglądała na przestraszoną.

-Shhh… Tylko nie płacz, proszę – powiedziałem, mocno wtulając ją do siebie.
Słyszałem czyjeś kroku. No Justin, czas pobawić się w super bohatera.

===============
jest ;D 

wiecie co nie wiem czy dalej pisać tą historię. Mam już w głowie inną, ale to już wasza decyzja. 
Piszę w komentarzach, co chcecie :)


Czytasz=Komentuj 

niedziela, 6 stycznia 2013

016. No Justin, wkopałeś się.


Byłem ja i ona. Byliśmy szczęśliwi. Cieszyliśmy się po prostu sobą. Nikt nam nie może zabronić szczęścia, radości, jakiej daje nam druga osoba. Wiedziałem, że to ta jedyna. To właśnie na nią czekałem przez te wszystkie lata. Miała malinowe usta, które same się prosiły, aby je pocałować. Uśmiechnąłem się do niej i pokazałem palcem na drzewo. Nie wiedziała o co chodzi, więc na zachętę pociągnąłem ją za rękę w stronę tutejszego drzewa. Była ciepła. Chciałem już na zawsze przy niej być, ale wiedziałem, że to niemożliwe.
- Widzisz? – zapytałem.
- J&A 4ever – przeczytała na głos, uśmiechając się przy tym.
- Tak, już zawsze będziemy razem.
- Ale Justin… - urwała, bo jej przerwałem.
- Wiem, wiem, twój ojciec, ale dla mnie to on nie sprawia problemu.
- No tak, ale… - ten mój cięty język.
- Nie znajdzie nas – uśmiechnąłem się.
- Tak, wiem, ale…
- Wiem… - teraz to ona mi przerwała.
- Czy dasz mi w końcu dokończyć? – zaśmiała się.
- No słucham księżniczko.
- Justin, naprawdę już mnie ojciec nie obchodzi, dla mnie liczy się to, że jesteś ty i cie strasznie, ale to strasznie kocham.
Właśnie na to czekałem. Nigdy mi tego nie powiedziała. Złapałem ją za rękę i zacząłem się zbliżać. Dzielił nas jakiś 1 cm.
Szybko otworzyłem oczy. Przestraszyłem się, bo zadzwonił mój telefon. Zawsze miałem taki odruch. Spojrzałem na zegarek. Kurna po 3 w nocy. Dzwonił prywatny. Przypominając sobie wszystko z poprzedniego dnia szybko odebrałem.
- Halo? – odezwałem się.
- Justin, proszę uratuj mnie – osoba płakała.
- Dobrze, już. Ciiii, nie płacz. Powiedz wszystko co i jak – próbowałem ją jakoś uspokoić.
- Justin, przyjdź do mnie. Klucz jest pod wycieraczką z tyłu. Mojego ojca nie ma więc spokojnie bocznymi wejdziesz. Proszę cię, pomóż mi – mówiła słabym głosem.
- Już idę – powiedziałem i rozłączyłem się.
Ja wiedziałem, że coś się tam dzieje. Za cicho było. Szybko ubrałem się w jakieś dresy, które miałem pod ręką. Nigdy nie planowałem zrywać się z nocy o 3 nad ranem. Lubiłem moje łóżko, aż za bardzo. Ono miało takie coś, że przyciągało. Lepiej niż dziewczyny, serio. Mówi „chodź tu, chodź” a jak zaczarowany idę. Magia, istna magia. Schowałem telefon do spodni i wszedłem na dół. Musiałem być bardzo, ale to bardzo cicho. Moją mame nawet najmniejszy szmer może obudzić. Miałem różne na to sposoby, ale niestety już spalone. Wiedziała co robie, więc musiałem zmienić taktykę.
Szybko wymknąłem się z domu i skierowałem się w stronę domu naprzeciwko. Kurde, ale to strasznie brzmi. „Dom naprzeciwko”, chyba nawet taki horror jest. Lubię horrory. Szedłem szybkim krokiem. Trochę się zgubiłem, bo nie wiedziałem za bardzo, gdzie są tylne drzwi. Stanąłem przy altance. Rozglądałem się, gdzie do cholery są jakieś drzwi. Klucze mam, były po wycieraczką, tak jak powiedziała, ale nie widze tych drzwi. Moją uwagę przykuła szaro-ruda blacha, oparta o coś. Przesunąłem i zobaczyłem drzwi. Sprytny facet, nie ma co. Wziąłem ją, przesunąłem i otworzyłem drzwi. Było można zobaczyć, że ma pieniądze. Nie wiem skąd, ale po prostu je miał. Szukałem schodów. Wszedłem po nich na górę i szukałem drzwi. Przecież mógł jej coś zrobić. Postanowiłem krzyknąć.
- Halloooo – krzyknąłem.
Usłyszałem szmery z jednego pokoju.
- Justin? – odezwał się głos.
-Tak, to ja. W którym pokoju jesteś? – zapytałem.
- Ostatni, po prawej – jak powiedziała tam poszedłem.
- Zamknięte-powiedziała.
- Nie no serio? Sam nie wpadłem – ironia.
- Klucz jest w pierwszych na lewo od schodów, w komodzie.
- Dobra – odpowiedziałem i szukałem drzwi, które podała mi dziewczyna.
Pokój był duży, z czerwonymi ścianami, duże łóżko małżeńskie, oddzielna łazienka i telewizor. Otworzyłem szafkę i wziąłem klucz. Wiem, że mogę przez to wszystko mieć kłopoty. Szybko pobiegłem do dziewczyny. Wsadziłem klucz do zamka, a po chwili drzwi się otworzyły. Dziewczyna wstała z podłogi i mocno się do mnie przytuliła. Odwzajemniłem uczynek. Była zimna.
- Zabierz mnie stąd – zapłakała.
Spełniłem jej prośbę i zabrałem ją do swojego domu. Wziąłem ją na ręce i szedłem w swoją stronę. Gdy byłem już w środku musiałem cicho iść, bo mama. Nie zapalałem światła, bo po co? Chyba usnęła. Delikatnie położyłem dziewczynę na łóżku i przykryłem szczelnie kołdrą. Sam zdjąłem ubrania i zostałem w samym dole. Usiadłem na kanapie i się przyglądałem. Takie gapienie nic nie zdziała, ale tylko to mi teraz zostało. Wtuliła się bardzo mocno, ale chyba nie spała. Podniosłą się i obejrzała się.
- Zimno mi – powiedziała i zaczęła drgać.
Wstałem i położyłem się koło niej, mocno wtulając ją w siebie. Dziewczyna ułożyła się wygodnie i próbowała zasnąć. Nie powiem, pasowało mi, nawet bardzo. Patrzyłem na jej twarz, która co chwile zmieniała wyraz. Zaśmiałem się pod nosem, wtedy dziewczyna otworzyła oczy. Popatrzyła się w sufit, a potem na mnie. Uśmiechnąłem się do niej, ona również.
-  Troche boli mnie twarz i wgl wszystko – powiedziała zachrypniętym głosem.
- Czekaj – powiedziałem i zapaliłem lampkę.
Popatrzyłem na dziewczynę. Miała całą twarz obitą. Chyba wiedziała, dlaczego jej się przyglądam.
- Nie patrz się tak – zakryła się kołdrą – wiem, że wyglądam okropnie.
Wsadziłem rękę pod kołdrę i dziewczyna wynurzyła się. Dotknąłem jej sinego policzka. Syknęła lekko z bólu.
- Bije cię? – zapytałem.
- Nie – odpowiedziała.
- Kłamiesz. Bije cię, tak?
- Był zły. Wściekły. Ja… ja nie wiem skąd się dowiedział, że byłam w szpitalu u twojej mamie i oddałam naszyjnik. Ja się go boje. Zaczął mnie bić, kopać i zamknął w pokoju.
- A czy on cię…… - było niezręcznie mnie jej tego zapytać.
- Nie, do tego jeszcze się nie posunął.
- I nigdzie tego nie zgłosiłaś?
- A co oni mogliby zrobić? Nic .
- Ale już spokojnie, u mnie ci nic nie grozi – i pocałowałem ją w policzek. Zaśmiała się.
- Wiesz, jak tak całujesz to mniej boli, jakby kojące – znowu się zaśmiała.
- Tak? – uśmiechnąłem się.
- Haha tak.
Ponownie zbliżyłem swoją twarz ku jej. Najpierw policzek, potem nos, potem czoło, potem broda i kąciki ust. Była uśmiechnięta od ucha do ucha. Podobało mi się.
- I jak lepiej? – zapytałem się, uśmiechając się szeroko.
- Tak, nawet lepiej lepiej – zaśmiała się.
Zgasiłem światło i ponownie przytuliłem dziewczynę. Szybko zasnąłem, nawet nie wiem kiedy.

 Obudziłem się rano. Spała jeszcze. Postanowiłem nie marnować czasu i poszedłem pod prysznic. Umyłem się i ubrałem. Pomyślałem, że zrobię jej śniadanie. Pewnie jest głodna. Uśmiechnąłem się o wspomnieniu dzisiejszej nocy. Przygotowałem tosty z serem i szynką, bo tylko to umiałem. Lubię gotować, ale zawsze spalam, więc poszedłem na piosenkarza, bo to najlepiej mi wychodzi. Nie raz chciałbym być zwykłym nastolatkiem, ale cóż. Pogodziłem się już z tym, ale jak widze jakieś dzieci, nastolatków, którzy normalnie, bez ochrony sobie chodzą po mieście, to naprawdę jest smutny, że ja tak nie mogę. Zobaczyłem białą kartkę na stole. Była od mamy.

„ Justin, wyjechałam w celu załatwienia twojej trasy. Spokojnie Dopiero za miesiąc czy dalej. Nie będzie mnie przez najbliższe 2 tygodnie. Dbaj o siebie i pani Milson będzie nie raz wpadała do ciebie, zobaczyć.
Całuje, Pattie. „
Nagle zadzwonił dzwonek. Sprawdziłem godzine. Było po 12. Nikogo się nie spodziewałem. A może to jest sąsiadka. Poszedłem otworzyć. Co zobaczyłem, zamurowało mnie.
- Witaj Justinie – powiedział ojciec dziewczyny.
No Justin, wkopałeś się.


=======
i jest kolejny ;d


czytasz - komentujesz


możliwe, że niektórym z was się nazwy pozmieniały to napiszcie w komentarzu :)