piątek, 31 sierpnia 2012

005. Ach tak? Kenny musiał bardzo dokładnie przeczytać tą książkę, bo na kartce są jego ulubione pozycje.


- Mamo, Już jestem –powiedziałem,  raczej krzyknąłem.
- Justin, to ty? – zapytał ktoś. To nie był głos mojej mamy.
- O Amanda, miło cie widzieć – uśmiechnąłem się.
- Przepraszam, że tak chodze po domu, ale nie wiem gdzie co jest – tłumaczyła się.
- mówiłem czuj się jak u siebie.
- A tak przy okazji to twoje? – zapytała i pokazała dość dużą książkę.
Przyglądałem się jej i nie mogłem skupić się na pytaniu. Miała ładne oczy. Strasznie mi się podobały. Tak na prawde teraz mogłem się jej dokładnie przyjrzeć. Ciągle pokazywała na książkę, ale za nic w świecie nie mogłem sobie przypomnieć co to za książka. Otworzyła na którejś stronie i uśmiechnęła się. Teraz wiem już co to była za książka. Cały spaliłem się ze wstydu. Dziewczyna także miała czerwone policzki.
- Umm… to znaczy.. wiesz.. to .. chyba Kenny zostawił – tłumaczyłem się ja głupi. Wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji.
- Ach tak? Kenny musiał bardzo dokładnie przeczytać tą książkę, bo na kartce są jego ulubione pozycje.
- A skąd wgl to masz? – zapytałem.
- Ja…jaaa… przepraszam. Nie powinnam – słodko wyglądała tłumacząc się.
- Nic się nie stało – uśmiechnąłem się – jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuje. A ty ? – uśmiechnęła się ukazując szereg bielutkich zębów.
- Wyśmienicie. Właśnie dowiedziałem się, że mam przyjaciela od serca – spojrzałem na nią – Jerry się nazywa. Znasz? – widziałem jak się zawstydziła.
- Jerry ? Jerry. Haha tak, Jerry wszyscy go kochamy – zaśmiała się.
Słuchałem jej cały czas, nalewając sobie soku. Śmiała się, opowiadała co moi fani mówią o mnie, piszą. Na prawde wspaniale mi się z nią rozmawiało. Opowiedziałem jej historie, jakie to ja mam genialne pomysły.
- I wiesz, wtedy chciałem ją przytulić a tu nagle wbiegła jakaś fanka z koszulką „ marry me? „ – opowiadałem jej chyba już dziesiąty przypadek na koncercie z fanami.
- Tak, widziałem ten filmik. Dziewczyna jakaś szajbnięta – zaśmiała się i wzięła kolejnego gryza pizzy.
- Ale wiesz kocham je wszystkie. Dzięki nim mam co to teraz mam.
- Tak, wiem – uśmiechnęła się.
Nagle drzwi od salonu się otworzyły. Zobaczyłem w nich mame z torbami w ręku.
- Daj, pomogę ci – wziąłem od niej torby.
- Justin, jutro masz wywiad w Londynie, wiec za jakąś godzinke wyjeżdżamy – powiedziała i rozpakowywała torby.
- A kto leci z nami?
- Ja, ty, Kenny, Scoot, Ryan i Amanda oczywiście – uśmiechnęła się.
Dziewczyna jakby skamieniała.
-Ja – zapytała nieśmiało Amanda – przecież ja nie mam nic.
- Masz – powiedziała mama- Patrz, kupiłam ci troche ciuszków .
- Troche ? – wtrąciłem się – ty chyba wykupiłaś cały sklep.
- Masz idź się przebrać – podała Amandzie rzeczy.
OCZAMI AMANDY***
- Ale.. – nie dane było mi dokończyć.
- Bez żadnego ale – powiedziała i wyszła.
- No to chyba.. yyy… ja chyba wyjde – tłumaczył się Bieber.
- A masz w planach zostać ? –zapytałam uśmiechając się.
- Ni...nie. Już mnie nie ma – i wyszedł.
Zdjęłam moją dotychczasową bluzke i zostałam w samym staniku. Potem leginsy. Teraz zobaczyłam jakie mam siniaki. Dotykałam lekko miejsca bolące. Na brzuchu było najwięcej. No nie wyglądało strasznie. Nie no kogo ja oszukuje… Wyglądam okropnie. Przyglądając się w lustrze nagle drzwi się otworzyły.
- A bo wiesz.. zapomniałem telefonu -  podszedł do stolika i wziął przedmiot.
- Aha – stałam tam spięta i zawstydzona. Czułam, jak płonął mi policzki – hmm coś jeszcze?
- yyy… nie – powiedział, zmierzył mnie wzrokiem i wyszedł.
Stałam czerwona jak burak. Byłam w samej bieliźnie. Ubrałam się w ubrania od mamy Justina. Ta kobieta na prawde ma gust. Krótkie spodenki z podwyższonym stanem, do tego bluzka na ramiączka z suwakiem z tyłu. Pierwszy raz podobałam się sobie. Podkreślało moją szczupłą sylwetke. Zadowolona z siebie poszłam pokazać się PAttie.
- I jak? – zapytałam.
- Ooo wyglądasz wspaniale – powiedziała.
- Na prawde?
- Oczywiście, nawet ci powiem, że masz świetną figure – uśmiechnęła się – w sam raz dla Justina.
Teraz mnie zamurowała, ale uśmiechnęłam się.
- Słyszałem to – wszedł JB i usiadł przy stole – No figure to ty masz wspaniałą.
Ten człowiek sprawia, że się rumienie. Stałam i się wpatrywałam  w niego. Był idealny. Niesamowicie przystojny. Połowa świata chciałaby mieć go dla siebie. A właśnie ja stoje tutaj i z nim gadam. Tych chwil nigdy nie zapomnę. Pewnie jeszcze troche ich będzie.  Tak, tak jade z Justinem Bieberem do Londynu jego prywatnym samolotem.
OCZAMI JUSTINA***
Miała idealną figure. Nawet mogę powiedzieć, że lepszą od Seleny. Moja mama zawsze umie palnąć głupote i właśnie to przed chwilą zrobiła. Nawet nie jestem zły, ba! Nawet się uśmiechnąłem. Jeden problem. Ja jej nie znam. Wiem jak się nazywa, ile lat i to tyle. Ale za wszelką cene chce się z nią zaprzyjaźnić. Czułem na sobie jej wzrok.
- Ja już się spakowałem, więc ide wrzucić do samochodu – spojrzałem na Amande – pomóc ci w czymś?
- Nie, nie trzeba. Pani Pattie mnie spakowała – odpowiedziała.
- Oj dziecko, proszę nie mów do mnie Pani – zaśmiała się – mów mi Pattie. No przecież nie jestem aż tak stara.
- Dobrze – uśmiechnęła się.
Miała olśniewający uśmiech.
- Dzieciaki, zbieramy się – powiedziała mama.
Wiec zabrałem wszystkie walizki i pojechaliśmy na lotnisko. Było chyba z tysiąc ludzi, w tym fanó1). Szczerzyłem się do nich jak głupi. Gdy wchodziłem na pokład mojego samolotu dostałem majtkami w twarz. Zszokowany nie wiedziałem co zrobić. Zdjąłem i spojrzałem na Amande. Śmiała się w niebogłosy.
- HA ha bardzo śmieszne – i rzuciłem w nią majtkami.
- Spokojnie, mam swoje – powiedziała z uśmiechem.
- Ja nie wiem – spojrzałem na spodnie – poczekaj sprawdze lepiej.
Szybko poszedłem do toalety i sprawdziłem czy mam majtki. Faktycznie były na swoim miejscu. Ja głupi dałem się wkręcić.
- Dobra, wszystko mam – powiedziałem i wszyscy się na mnie popatrzyli. Tylko Amanda wiedziała o co chodzi.
- Justin, dobrze się czujesz? – zapytał Ryan.
- No tak, a czemu pytasz? – zapytałem zdezorientowany.
- O stary, nie codzienny widok – zaśmiał się Kenny – zobacz na dół.
Mój wzrok powędrował na moje spodnie. A to dlatego dziewczyna się czerwieniła.
- To nowy trend – poruszałem śmiesznie brwiami i spojrzałem na nią.
- Justin, byś się wstydził – tak, moja mama.
Szybko zapiąłem spodnie i usiadłem koło Amandy. Ta się zakryła.
- Co, Jerry nie chciał się schować ?- zaśmiała się cała czerwona.
- To już go spytaj – uśmiechnąłem się zalotnie.

===========================
dostałam weny, wiec przed szkołą bedą rozdziały :D

No jak wam się podoba ?
Czekam na wasze opinie :)

czwartek, 23 sierpnia 2012

004. Normalnie koledzy nie uwierzą

- SWAAAGIEE – i zacząłem się śmiać.
Nowy dzień. Nowe problemy. Wstałam jakaś lżejsza. Chyba z tego, że wygadałam się Justinowi. Jejciu, on jest taki słodki. Jego oczy, jego uśmiech, wszystko. Postanowiłam jeszcze poleżeć. Do głowy wpadła mi piosenka That should be me. Nie wiem dlaczego ona, ale jakoś tak samo z siebie.
Postanowiłam już wstać. Wzięłam kule koło łóżka i powędrowałam do kuchni. Dziwne, bo nikogo nie było. Zauważyłam karteczke. Chyba od Pattie jak rozpoznałam po piśmie.
„ Amando, pojechałam załatwiać sprawy związku z trasą Justina. On jest na próbie, powinien, gdzieś koło 4 po południu przyjechać. Rozgość się i czuj jak w domu.
Czułam się strasznie. Przecież ja wgl tego domu nie znałam. I co będzie jak Justin wróci? Co ja zrobie? Nie umiem mu spojrzeć w oczy po wczorajszym dniu. To będzie trudniejsze, niż skok ze spadochronu.
Kenny nagrywał jak tańczymy ja moich fanów. A niech się nacieszą jak ładnie skacze. Jak zwykle próba wyszła znakomicie. Poszedłem pod prysznic i się umyłem. Tego było mi trzeba. Ja i zimna woda.  Śpiewałem moje piosenki, gdy nagle otworzyły się drzwi od łazienki.
Haha Justin robiący balona z gumy. Pękł mu na twarz. Zdjęcie jest super. śmiałam się z albumu, który oglądałam. Na prawde jest uroczy. Taki Justin mający 10 lat. Jak zwykle uśmiech nie zchodził mu z ust. Szczęście najważniejsze. Nie powiem mu prawdy. No jeszcze na łeb nie upadłam. Ale jak tak patrze na niego to nogi same miekną.  Nie raz mam taką ochote rzucić się na niego i pocałować, ale nie mogę. On mnie nie kocha, a wgl to ja nie jestem pewna czy go kocham. Oczywiście jako fanka tak. Bieber kocha Selena. Ughh jak ja jej nie lubie. Kiedyś byłam wielką fanką, ale od kiedy udaje słodką idiotke, już nie. Brałam z niej przykład. Teraz to Justin jest moją osobą do naśladowania. Jak pomaga, jak śpiewa, aż serce uszczęśliwia.
OCZAMI JUSTINA***
5 mln w 2 godziny. WOW szybkie są. Mój twitter niedługo eksploduje. Tak sobie czytam i na serio chce mi się śmiać.
„@elie345 : @justinbieber haha Jerry Dance #SWAG „
Powalające. Czego one nie wymyślą. Wracałem już do domu swoim samochodem.  Śpiewałam, a raczej wyłem jak jakiś osioł. Nagle zatrzymała mnie policja. Przecież nic nie zrobiłem. Wystraszony zjechałem na pobocze. Wyglądał groźnie. Napakowany, wąsik i okulary. Z torby wystawał pączek.
- Czy coś się stało panie władzo? – zapytałem niewinnie.
- No stało się, stało – odpowiedział.
O cholera to po mnie.
- Proszę pana, ale ja nic nie zrobiłem, jechałem lewym pasem, jak w prawie, wyprzedzam tylko z prawej strony, na prawde, ja jestem nie winny – tłumaczyłem się jak debil – No proszę nie dawać mi mandatu. Jak mama się dowie to po mnie. Zabierze mi wszystko, moją komórke, samochód, wszystko. Nie będę mógł z fanami pisać. No panie władzo.
- Ale o co ci chłopcze chodzi ? – zapytał zdezorientowany.
- Chce pan mi mandat dać, tak ?
- Jaki mandat ? Po prostu zobaczyłem wielkiego Justina Biebera i musiałem mieć autograf a co ważne zdjęcie, bo nikt mi nie uwierzy w pracy – wyszczerzył się.
- Czyli nic nie zrobiłem? – no niedowierzałem własnych oczom.
- Jasne, że nie. Ale zaraz coś będzie bo stoisz w niewłaściwym miejscu – zaśmiał się.
- Tak, to na co czekamy ? zdjęcie, autograf?
- To i to po prosze – tak gorączka Biebera.
Wyszedłem z auta cały uradowany, nawet nie wiem z jakiego powodu. Stałem tam jak słup, a policjant robił zdjęcie. Cały stres minął. Czyli jestem czysty.
- Dorzuce jeszcze kubek i  długopis – wyjąłem z samochodu.
- O boże, dziękuje ci – uścisnął mnie. Tak tak, mój wielki fan, z tego co się dowiedziałem.
- Nie ma za co.
- Byłem na twoim koncercie, mam wszystkie twoje płyty. Normalnie koledzy nie uwierzą – zaczął wymienianie.
- Wie pan ja się śpiesze, wiec dowidzenia i dziękuje – podziękowałem i odjechałem.
Pod głosiłem muzyke i śmiałem się z sytuacji, która miała przed chwilą miejsce. Nawet władza mnie kocha.


===================================================
przepraszam za te podkreślenia ale nie moglam usunąc -.-

No wiem mamy kolejny :D
Podoba mi się , nawet
Czekam na wasze opinie :)

niedziela, 19 sierpnia 2012

003. Wstydzisz się mnie?


Już się przestraszyłem. Tylko zasłabła. Mama wróciła szybko, bardzo szybko. Nie licząc Kennego, który akurat wchodził do domu. Jak to on zrobił prowiant dla naszej jak na razie współlokatorki, której nadal nie znam imienia. Czekajcie? Robiła sobie ze mną zdjęcie? Musze ją o to zapytać. Ale najpierw przejze zdjęcia. Selena, Selena, o ja, Selena, Selena, skąd jej tyle ?! O jest. Blondynka. Czyli to ją pobili? Byłem strząśnięty. Ale, jak, co , gdzie? Słyszałem jakieś rozmowy wiec podszedłem do drzwi.
- Ale na serio to nie sen – tłumaczył Kenny.
- Ale jak to? Przecież widziałam Justina Biebera. Przecież on nie może sobie tu po prostu wejść i powiedziec „ cześć” – odpowiedziała
Wziąłem sprawy w swoje ręce.
- No cześć – uśmiechnąłem się.
- Boże, wkręcacie mnie jak możecie – usiadła zrezygnowana.
- Ale ja jestem ten prawdziwy, marzenie każdej dziewczyny – żażartowałem – sama dotknij.
- No faktycznie, coś czułam, że za bardzo to przeżywam – patrzyła na mnie – Mo.. mogę cię przytulić ? – zapytała ze łzami w oczach.
- Jasne – podszedłem i ją przytuliłem.
Wtuliła się we mnie mocno. Płakała, głośno płakała. Kenny patrzył na nas, jak byśmy byli ostatnimi ludźmi na świecie. Czułem, że jestem mokry, w sensie bluzke.
- Oj przepraszam cię – powiedziała i zaczeła wycierać mokrą plame – ja.. jakoś to upiore, Obiecuje – i znowu się rozpłakała.
Nie wiedziałem co zrobić. Czy zapytać dlaczego płacze? Nie odpowiednia chwila. Boje się o nią. Chociaż jej nie znam.
- O już stałaś – weszła mama – To teraz zapraszam cię na obiad.
- Dobrze, już idę – wstała, podeszła do drzwi – a można wiedzieć, gdzie toaleta?
-  Po prawo jak wychodzisz – uśmiechnąłem się.
- Dzięki – odpowiedziała i wyszła.
Teraz tylko zapytać skąd jest i kim. Ale to po obiedzie. Jestem strasznie głodny. Tak, tak, tak, na obiad spaghetti. Moje ulubione danie.
- Mamo za bardzo mnie rozpieszczasz – wystawiłem język.
- Haha, tak, tak, ale pamiętaj ty dzisiaj sprzątasz – zaśmiała się.
OCZAMI AMANDY***
- Haha, tak, tak, ale pamiętaj ty dzisiaj sprzątasz – zaśmiała się.
Stałam i przyglądałam się im. Wyglądali na szczęśliwych. Ja tylko problemy im narobiłam. Było mi wstyd i to strasznie. Co ja im powiem? Nie mam rodziców, wyrzekli się mnie. Mam zastępczą rodzine. Kochają mnie, ale nie mają za bardzo pieniędzy, aby mnie utrzymywać. Teraz gdy jestem pełnoletnia zarabiam sama. Bilet na koncert dostałam od mojej przyjaciółki. Wiem, musze jej oddać pieniądze za to, ale ona nie chce. Teraz nie mam nic, mojego telefonu, Na którego pracowałam trudno.  A najlepsze w tym wszystkim to, to, że mam zanik pamięci i nic nie pamiętam, tylko z ostatnich dni, czyli koncert.
- O już jesteś. Chodz, siadaj – zachęcała mnie, jak pamiętam pani Pattie.
- Dziękuje – uśmiechnęłam się sztucznie.
Justin jadł jak szalony, nawet dokłatke wziął. A ja? Ja nic nie ruszyłam. Strasznie brzuch mnie boli.
- Czemu nie jesz? – zapytał Justin.
- Jakoś nie mogę. Brzuch mnie boli. Przepraszam – wstałam i pobiegłam do pokoju w którym leżałam.
Płakałam. Jak ja to powiem? Prędzej czy później będę musiała. Ale jeszcze nie teraz.
OCZAMI JUSTINA***
Wybiegła z kuchni. Nie wiedziałem co zrobić. Mama dała znak żebym tam poszedł. Wstałem i pobiegłem. Ale stop. Co ja jej powiem. „ Hej wszystko będzie dobrze?” to tanie. Wejśc ? Nie wejść ? Dobra wchodze. Leżała na łóżku.
- Nie znosze jak dziewczyny płaczą – powiedziałem.
- To nie musisz patrzeć – odpowiedziała.
- Hej, może chcesz pogadać? – zapytałem.
- Ja cie znam, ale ty mnie nie.
- No to się poznajmy – zaproponowałem.
- Ja zacznę, Jestem Justin i mam 18 lat- zacząłem jak w przedszkolu. Dziewczyna zaśmiała się.
- Miło mi. Jestem Amanda i też mam 18 lat. – powiedziała nieśmiało.
-  Wstydzisz się mnie? – zapytałem z bananem na twarzy.
- Trochę – popatrzyła- No nie patrz się tak na mnie. Nie dość, że mam brzydką twarz to jeszcze patrzy na mnie najprzystojniejszy chłopak na ziemi.
- Uważasz, że jestem przystojny? – poruszałem zabawnie brwiami.
- A czy to ważne? No nie patrz się tak – ładnie się rumieni.
- No dobrze, dobrze – podszedłem do szafki i wyciągnąłem Ray bany – lepiej?
- No niby tak, ale wiem, że się na mnie patrzysz – schowała się pod kołdrą.
- Jak chcesz mogę do szafy wejść – zaśmiałem się.
-Dobra – i w ten oto sposób wszedłem do szafy.
- No więc opowiesz mi co się stało? Kim byli tamci faceci?
- Wracałam z koncertu, twojego, i zauważyłam jak biją i molestują jakąś dziewczyne. Wiec podeszłam i pomogłam jej, ale ona już… już nie żyła. Wzięli mnie. Zaczęli wyzywać, kopać, dusić, a co najgorsze niee nie przejdzie mi to przez gardło- było słychać jak płakała.
- Wiesz troche w tej szafie nie wygodnie i coś czuje, że moje plecy będą jutro obolałe, więc mów dalej. – złapałem powietrze bo było bardzo gorąco – Potem wyjde, Przytule i gdzieś zabiore.
- Zabierzesz gdzieś mnie ?
- No tak.
- Ale nawet nie wiesz przez co ja przeszłam! Brzydze się sobą. Oni mnie zgwałcili! – teraz to ryknęła, a szafka w której byłem się przewaliła.
- Ałć, bolało- wyszedłem i podszedłem do dziewczyny- przykro mi.
Przytuliłem ją. Byłem w szoku.  Nie wiedziałem co zrobić. Bardzo chciałbym jej pomóc, ale nie wiem jak. Tylko teraz, za co ją pobili.

===========================
Na razie tyle :)
wiem, wiem, beznadziejny wyszedł
akcja się później rozkręci ^^

13 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ :D
*Dziękuje za wcześniejsze .  <3

sobota, 18 sierpnia 2012

002. W krainie smerfów


Szedłem lasem. Ciemno. Żadnego światła. Moja komórka padła. Ej czy to nie jest tak jak w horrorach? Nagle pojawił się mały ludzik. Miał może z 130cm wzrostu. Miał koszulke z moją podobizną. Pewnie mój fan. Podszedłem do niego i uśmiechnąłem się.
- No cześć mały. Co chcesz? Zdjęcie, autograf? – zapytałem z uśmiechem numer 2.
- Jaki mały? Ja mam 28 lat. – wkurzył się.
- A to przepraszam. Tak zapytam, gdzie ja wgl jestem? – człowiek stał zdezorientowany.
- Jak to gdzie?  W krainie smerfów .
Jakiej krainie smerfów? Czy ja oszalałem? Ej no bez jaj. Patrzyłem na tego niebieskiego typa i …
- JUSTIN śniadanie! – krzyczała mama z dołu.
- Uff to tylko sen – mówiłem sam do siebie – ale smerfy? Ryan je lubi , ale ja?
Patrzyłem na wyświetlacz telefonu, minęło może z 10 minut. Postanowiłem wstać. Poszedł się umyć, potem ubrać i gotowy. Zszedłem na dół a tam było czuć moje śniadanie.
- Mmmm co tak ładnie pachnie ? – zapytałem z ciekawości.
- Ulubione naleśniki mojego syna – powiedziała z uśmiechem.
Dałem jej buziaka w policzek i zacząłem jeść. Mmm pycha jak zawsze. Nie jestem żadną rozpieszczoną gwiazdką, która musi mieć kucharza. Umiem nawet sam coś ugotować. No na przykład  zupe odgrzać. Ostatnio moje podgrzewanie wyszło na to, że włączył się alarm pożarowy. Przypaliłem garnek razem z pokrywką. Dobra może nie był to dobry przykład, ale umiem popcorn w mikrofalówce zrobić.  2 tygodnie temu spaliłem jak robiłem.  Dobra, nie jestem w tym najlepszy, ale moja mama za to tak. Kiedyś może mnie poduczy czy coś. Posprzątałem po sobie, pozmywałem i postanowiłem zajrzeć do pokoju gościnnego.
- Justin, ja wychodze na zakupy i podjade do Jeremiego – powiedziała i pakowała coś do torby.
- Pozdrów go i dzieci – odpowiedziałem na samą myśl o Jazzy i Jaxonie uśmiechnąłem się.
- Kenny za jakąś godzinke przyjedzie do ciebie, żebyś się nie nudził – już wychodziła gdy coś sobie przypomniała – A i zaglądaj czasem do niej.
- Tak jest .
Zamknąłem za nią drzwi i poszedłem do gościnnego. Przyglądałem się dziewczynie. Miała duże niebieskie oczy, blond włosy, cała blada. Dotknąłem jej ręki, była lodowata. Bałem się o nią. Miałem wyrzuty sumienia, że to moja wina. Ale przecież nie mogę siebie obwiniać. Nagle zadzwonił mój telefon.  Szybko pobiegłem na góre i odebrałem.
//rozmowa telefoniczna//
- Hej Justin – odpowiedziała Selena.
- Hej. Dzwonisz w jakieś ważnej sprawe? – szczerze? Nie chciało mi się z nią gadać.
- Wiesz jestem akurat blisko twojego domu wiec wpadne – czułem, że się uśmiecha.
- No okej, ale troche nie spore – musiałem coś wymyślić. Nie mogła zobaczyć tej dziewczyny.
- tak? A to dlaczego? – nigdy nie daje za wygraną.
- Bo… - już nie wiedziałem co powiedzieć – Dobra, przyjedz.
- No to za chwilke będę – i się rozłączyła.
Zbiegłem szybko zamknąć pokój, aby jej nie korciło. O kurna już jest. Otworzyłem jej i zaprosiłem do salonu. Tam pocałowała mnie w usta, ale nie czułem tego samego co na początku.
- No to co robimy ? – zapytałem znudzony.
- Może film? – pokiwałem głową – to ty wybierz, a ja pójde do gościnnego po moją branzoletke.
- Nieee, ja po nią pójde a ty wybierz – zaproponowałem.
- Ale nie wiesz gdzie jest, wiec ja pójde – już zamierzała otwierać, gdy jej zagrodziłem.
- No, ale mam straszny bałagan – spojrzała na mnie zdezorientowana – remont.
- A, no to okej. Chociaż zobacze co robicie nowego – uśmiechnęła się.
- Selena, idź wybierz film – pocałowałem ją.
Jak powiedziałem tak zrobiła. Szybko wziąłem jej rzecz i wróciłem. Spojrzałem ostatni raz na dziewczyne i nie leżała już na prosto. Była przekręcona na bok. Bez większego namysłu poszedłem do Seleny.
- No Justinku, wybrałam komedie romantyczną, pasuje? – zapytała.
- Tak, oczywiście – już nie chciałem się jej sprzeciwiać.
Włączyłem film i usiadłem na skórzanej sofie, a zaraz obok wtuliła się we mnie Selena. Objąłem ją i zaczęliśmy oglądać. Gdzieś po 2 godzinach, Selena płakała, bo Ron zdradził Jessice. Moim zdaniem powinna znaleźć nowego. Nagle usłyszałem jak coś huknęło. Nikogo nie było, wiem tylko, że Kenny miał przyjechać.
- Słyszałeś? – odezwała się.
- Nie ja nic nie słyszałem – skłamałem – wiesz ja musze do toalety, zaraz wracam.
Szybko poszedłem do kuchni. Czysto. Myślałem, że mama przyszła, ale nic. Góra, czysta. Więc poszedłem w strone gościnnego. Ruszał się coś. Pobiegłem do salonu.
- Selena, dzwoniła twoja menadżerka, i mówiła żebyś do domu przyjechała – musiałem coś na szybko wymyśleć.
- No ciekawe czego znowu chce – wstała, kierowała się do wyjść – no to do kiedyś tam.
Pocałowała mnie i wyszła. Zamknąłem i popędziłem do gościnnego. Cicho uchyliłem drzwi i wszedłem. Dziewczyna patrzyła na różne zdjęcia na półkach. Nagle odwróciła się w moją strone. Bałem się jak zaaraguje. Zacznie piszczeć czy mnie pocałuje. Różnie to bywa.
- O kurcze, a jednak jeszcze śnie – powiedziała z uśmiechem.
- Co śnisz? – nie wiedziałem o co jej chodzi.
-  Wyśniłam Justina Biebera, a rzadko mi się zdarza, serio – zaśmiała się.
A czyli ona myśli, że to sen.
- No więc jestem – uśmiechnąłem się.
- To jak już jesteś to musze ci powiedzieć, że twój koncert był wspaniały, na lepszym nie była. Jestem z tych opanowanych fanów. No jak chcesz mogę zrobić scenki typu „ o Jezu Justin Bieber „ czy coś ale wtedy pewnie znikniesz – strasznie dużo mówi – Nie wiem, czy mnie pamiętasz, ale robiłam sobie z tobą zdjęcie. Nie miałam komórki, bo mnie okradli – posmutniała – ale ty zrobiłeś swoją – wtedy spojrzała na mnie.
- Jak to cie okradli ? – to mnie bardziej zainteresowało.
Dziewczyna zachwiała się i zemdlała. Szybko podbiegłem. Nie mogłem złapać pulsu. Szybko dzwonie do Kennego. Teraz się wszystko zaczyna.

=============================================
no i mamy 2 rozdział.
 Dziękuje wam za komentarze, na prawde to wiele dla mnie znaczy <3

10 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ :D

Licze na wasze opinie ^^
do następnego !
Jeśli chcesz być informowany napisz swojego twittera lub gg ! :)