Słoneczny dzień. Strasznie bolała mnie głowa. Od czterech
dni nie widziałem dziewczyny. Moja mama jest już w bardzo dobrym stanie i
właśnie dziś mogę ją odebrać ze szpitala. Zadowolony z dnia, że już nie będę sam
w domu, wstałem uśmiechając się szeroko. Pewnie, gdyby ktoś mnie teraz
zobaczył, uznałby mnie za jakiego psychicznego. Szybko zwlekłem się z łóżka i
powędrowałem do łazienki. Umyłem się szybko i ułożyłem sobie włosy. Przecież
mój fryz sam się nie ułoży, nie? Ubrałem się i byłem gotowy do wyjść.
Zakluczyłem dom i spojrzałem w stronę domu naprzeciwko. Naprawdę martwiłem się
o tą dziewczynę. Może nie znaliśmy się długo, ba, nawet wgl się nie znaliśmy,
ale coś mi nie pasowało. Bałem się o nią. Nagle zadzwonił mój telefon.
Spojrzałem na wyświetlać.”Numer prywatny”. Odebrać czy nie? Miałem mieć wolne,
a dzwonią do mnie pewnie z wytwórni pewnie dlatego, żebym nagrał kolejną płyte.
Dopiero co nagrałem. Postanowiłem, że nie odbiorę. Telefon ucichł. Wszedłem do
samochodu i odjechałem. Podkręciłem radio i śpiewałem razem z nim. No co
poradzić, że to kocham? Uśmiechnąłem się, widząc szpital. Zaparkowałem i
popędziłem do sali numer 219. Moja mama była już gotowa. Przytuliłem i
pocałowałem ją w policzek.
- No, nareszcie nie będę sam – zaśmiałem się.
- No Justin, wracam już do ciebie – uśmiechnęła się promiennie.
- Dobra no to jedźmy – wziąłem jej torbę i wyszliśmy.
- Dzwonił Scooter – powiedziała, gdy byliśmy już w
samochodzie.
- O matko, i co chciał? Żebym znowu pracował nad płytą? Przecież
mam wakacje.
- Nie, nie, nie Justin. On się pytał, czy nie chciałbyś
gdzieś wyjechać.
- Wyjechać? – zapytałem zdziwiony.
- Hawaje czy gdzieś.
- No nie wiem, musiałbym pomyśleć.
- Dobrze. Mogą być dwa dni?
- Tak oczywiście – i wjechałem na podjazd.
- Justin komórka ci dzwoni – powiedziała mama wskazując na
moją kieszeń.
- Wiem, ale to chyba ze studia.
- Jak ze studia? Przecież przez najbliższe 3 miesiące masz
wolne.
Słuszna uwaga. Nie ze studia to kto by dzwonił z prywatnego?
Chris? Niee, on by nie robił takich żartów. Chaz też nie, Ryan nie jest zdolny
do tego. Sięgnąłem po telefon i wpatrywałem się w ekran. Już piąty raz dzwonił.
Ktoś się do mnie dobija czy jak? Powiem szczerze, że trochę się bałem odebrać.
Machnąłem mamie ręką, że zaraz przyjdę do domu. Kiwnęła głową i wyszła.
Nacisnąłem niepewnie zieloną słuchawkę i przyłożyłem do ucha.
- Halo? – odezwałem się pierwszy.
- Justin? – zapytał zachrypnięty głos po drugiej stronie.
- Tak – odpowiedziałem niepewnie.
- Pomóż mi – powiedział cicho.
Dalej nic nie słyszałem. Tylko krzyk, huk i przerwano
połączenie.
Popatrzyłem zdenerwowany na telefon. Kto to był? Muszę się
dowiedzieć, kto dzwonił. Pobiegłem do domu.
- Mamo, ja jadę na chwile do Scrappiego – powiedziałem łapiąc
kluczyki od mojego samochodu.
- No Dobrze, ale po co? – nie zdążyłem odpowiedzieć, bo już
byłem w garażu.
Odpaliłem moje audi i jak najszybciej pojechałem do mojego
kolegi. Scrappy to mój spec od sprzętu, ale także zna się na informatyce.
Zawsze znajdzie sposób na nudy. Wygłupiamy się, roimy bardzo dziwne rzeczy.
Przyśpieszałem 150, 160, 170. Chciałem być jak najszybciej.
Zwolniłem, bo byłam już prawie u celu. Dojechałem pod jego dom. Wysiadłem i
zamknąłem auto.
- Cześć Sam. Jest Scrappy? – zapytałem narzeczonej mojego
kumpla.
- Witaj Justin. Jasne, wejdz – zaprosiła mnie gestem ręki.
Wszedłem do pomieszczenia. Byłem u niego parę razy, ale
zawsze nie mogłem zapamiętać, gdzie co jest. Postawiłem na to, że jest u
siebie, więc skierowałem się w stronę salonu. Tak, był tak. Coś majstrował.
Chciałem wykorzystać fakt, że mnie nie widzi, więc naskoczyłem na niego od
tyłu.
- Bieber, wariacie – krzyknął ze śmiechem.
- Siemasz stary – przybiliśmy żółwika.
- Co cię do mnie sprowadza?
- No słuchaj, jest sprawa – popatrzył na mnie – Umiesz namierzyć
numer prywatny?
- O brachu, jest to trudne nie mając numer, ale mogę
spróbować.
- To by było genialnie.
- Ale o co chodzi? Znam cię na tyle, aby wiedzieć, że coś
jest nie tak – puścił mi oczko.
- Ktoś do mnie dzwonił. Na początku myślałem, że ze studia,
ale… - przerwał mi.
- Przecież masz wolne.
- No tak mam, ale później się skapnąłem.
- No tak, ty i twoje myślenie – zaśmiałem się.
- Dobra. Najdziwniejsze było to, że ten ktoś co do mnie
dzwonił prosił mnie o pomoc.
- Wiesz, mogę spróbować odkryć numer, ale nie obiecuje, że
się uda.
- A długo to potrwa? Bo zależy mi na czasie.
- Jak bym teraz zaczął to z 3 godziny.
On jest specjalistą w tym dziale. A niby jak namierzałem twistery
fanów, aby zrobić im niespodzianki? Tak, tak, to wszystko jego zasługa. Pyknie
palcami i już zrobione. Zawsze mogłem na niego liczyć. W końcu jesteśmy razem w
teamie. Już dwa lata. Wspaniałe czasy. Nadal nie mogę uwierzyć, że kochają się
we mnie miliony dziewczyn na świecie. Chciałbym się z każdą umówić na randkę,
przytulić, powiedzieć jak ją cenie, że jeste wyjątkowa, ale wiem, że to jest
niemożliwe. Nawet… to dobry pomysł, aby iść na randkę z fankami. Muszę podsunąć pomysł Scootowi. Moje
rozmyślenia przerwał głos przyjaciela.
- Gotowe – powiedział.
Spojrzałem się na niego jak na debila.
- Stary, przecież nie minęło nawet 20 minut.
- Justin, minęło trzy godziny – zaśmiał się.
- Ale jak.. – spojrzałem na zegarek. Rzeczywiście było po 4.
- Masz numer – podał mi kartkę – i jeszcze udało mi się
zdobyć adres. Było trudno, ale jest.
- Ty jesteś genialny – krzyknąłem do niego.
Zaśmiał się i przybiliśmy naszym sposobem. Cieszyłem się, że
dowiem się, kto sobie robi ze mnie jaja. A może jednak nie? Może naprawdę ktoś
potrzebuje pomocy? Byłem pod znakiem zapytania.
- Dobra to ja już będę leciał. Jeszcze raz dzięki.
- Nie ma sprawy JB.
Kierowałem się w stronę samochodu. Opuściłem posesję.
- Do zobaczenia – pomachałem kobiecie.
- Och Justin, już jedziesz?
- Tak, śpieszę się.
- Ale spadnij jeszcze do nas – uśmiechnęła się i przytuliła.
- Z wielką chęcią – odwzajemniłem gest.
Wsiadłem i odjechałem. Wszystko co chciałem to miałem. Teraz
musiałem się dowiedzieć, kto to taki. Patrzyłem na różnych ludzi, którzy byli
szczęśliwi. Ja też byłem. Chyba. Czy ja byłem szczęśliwy? Przecież miałem
wszystko. Rodzinę, fanów, przyjaciół. Może brakowało mi osoby, do której mogę się
przytulic? Pocałować? Brakowało mi bliskości. Ale o tym pomyślę później. Byłem
już pod domem. Wjechałem do garażu i powędrował do kuchni w celu zjedzenia
czegoś.
- Dobra mamo, już jestem – powiedziałem wchodząc do
pomieszczenia.
- I co, masz już to, po co pojechałeś? – zapytała.
-Tak – uśmiechnąłem się.
Wyciągnąłem kartkę. Spojrzałem na numer. Pierwszy raz się z
takim spotykam. Zjechałem wzrokiem na dół i zamarłem. Przecież to była moja
ulica. Ulica, na której mieszkam, mieszkałem i mieszkać będę. Spojrzałem na
numer domu. Znałem go bardzo dobrze, aż za dobrze. Wyjrzałem przez okno. Wpatrywałem
się w dom, w który nie chciałem. Nie chciałem, ale wiedziałem, że to ten.
=============================
Zawalenie z ty serwisem. zapomniałam hasła, ale już mam ;d
tak tak genialna ja.
I jak wam się podoba? :)))